Pamiętają tylko ruiny

Ksiądz Józef Tischner pisał: „Każdemu spotkaniu grozi rozstanie. W każdym rozstaniu żyje tłumiona pamięć spotkania”. To nie tani sentymentalizm. Jedną z najbardziej wzruszających scen w Dziejach Apostolskich jest pożegnanie Pawła z przyjaciółmi z Efezu. Takiej parafii nie opuszcza się bez łez.

Reklama

Wydział teologii

Jeśli Paweł jest pierwszym prawdziwym chrześcijańskim teologiem, a większość najważniejszych Listów powstała właśnie w Efezie, to można uznać to miasto za kolebkę chrześcijańskiej myśli. Tutaj najprawdopodobniej powstał List do Galatów. Z jednej strony Apostoł broni w nim swojego tytułu apostoła (niektórzy to kwestionowali), jako otrzymanego wprost od Boga, z drugiej przedstawia wykład o usprawiedliwieniu przez wiarę. To kolejny policzek dla Żydów, którzy wierzyli, że przestrzeganie Prawa jest źródłem usprawiedliwienia. W Efezie zatem powstał list, który kilkanaście wieków później stał się, zupełnie niepotrzebnie, jednym z punktów spornych między katolikami a protestantami. Wiara czy uczynki? Nie ma sprzeczności, bo „wiara bez uczynków jest martwa”. Z kolei same dobre uczynki, bez ofiary Chrystusa, nie byłyby w stanie wyciągnąć ludzkości z przekleństwa grzechu. Trzeba było ponad 400 lat, żeby protestanci i katolicy stwierdzili wspólnie, że nie jest to już przedmiotem sporu między nami.

W Efezie powstaje także Pierwszy List do Koryntian, ze słynnym Hymnem o miłości, oraz – według niektórych biblistów – Drugi List do Tesaloniczan i List do Filipian. Owocny czas duszpasterskiej pracy nie przeszkadza Pawłowi tworzyć podstaw teologii. Właściwie pisanie listów było w tamtym czasie jedną z form duszpasterstwa. Najczęściej kierowane były one do konkretnych wspólnot, z odniesieniem do ich lokalnych problemów. Tym dziwniejszy wydaje się późniejszy List do Efezjan, w którym nie ma jakichś szczegółowych pozdrowień do ludzi, z którymi Pawła łączyły serdeczne więzy. Bibliści podpowiadają, że najprawdopodobniej tego listu Apostoł nie pisał już samodzielnie. Gdyby tak było, byłby z pewnością jednym z najbardziej osobistych. Taka „parafia” na to zasługiwała.

Łzy twardzieli

Paweł przez jednych był kochany, ale przez innych konsekwentnie znienawidzony. Jak na prawdziwego proroka przystało. Głosząc Boga Jedynego, odrzucając kult bożków, musiał narazić się wpływowym i zakorzenionym mocno w tradycji wyznawcom Artemidy. Wspomniany już złotnik Demetriusz, żyjący z produkcji talizmanów i „świątyniek” bogini, podjudzał swoich pracowników, że przecież nauki tego Pawła odbierają im chleb. Na reakcję ludu nie musiał długo czekać: „Wielka Artemida Efeska!” – zaczęli krzyczeć i zwołali całe miasto do teatru. Paweł chciał wmieszać się w tłum, ale nie pozwolili mu uczniowie. Mało tego, nawet część azjarchów, czyli „proboszczów” z pogańskich świątyń, sprzyjała Pawłowi. Namówili Apostoła, żeby jednak ominął teatr I może to uratowało go przed wściekłością podjudzonych mieszkańców. Ale i wśród nich zwyciężył duch praworządności, bo w końcu ktoś z rady zaapelował o rozwagę. „Jeżeli Demetriusz i jego rzemieślnicy mają sprawy przeciw komuś, to na rynku odbywają się sądy” – przypominał sekretarz.

Zły klimat w mieście przyspieszył wyjazd Pawła. Miał jeszcze siłę „dodawać im ducha”. I wyruszył do Macedonii, potem do Grecji. Chciał dalej płynąć do Syrii, ale doniesiono mu o spisku Żydów i wrócił przez Macedonię. Zatrzymał się też na chwilę w Troadzie, krainie w Azji Mniejszej, na której terenie znajduje się słynna Troja. Dzieje Apostolskie wspominają tylko krótko o cudzie w Troadzie. Chłopiec, który słuchał przemówienia Pawła, siedząc na oknie, zasnął, spadł i zabił się. Jednak Paweł zapewnił wszystkich, że chłopak żyje. Kolejny znak.

Chociaż jest ponownie tak blisko swojej ukochanej „parafii” (diecezji, jak kto woli), nie wchodzi już do Efezu. Poprosił jednak, żeby do pobliskiego Miletu przyjechali efescy starsi, czyli kapłani. Tutaj ma miejsce wspomniana na początku scena pożegnania, chyba najbardziej sentymentalna w całych Dziejach Apostolskich. Okazuje się, że twardemu Apostołowi nie muszą być obce tak naturalne odruchy. Mężczyźni nie wstydzą się okazać sobie tego, jak wiele dla siebie znaczą. Tym bardziej że nie łączy ich zwykłe koleżeństwo, ale wspólnota ducha. Prawie ckliwy charakter tej sceny przypomina wiersz ks. Twardowskiego: „Pożegnać wikariatkę na niewielkim piętrze, zabrać Biblię, w tłumoczek kazania gorętsze. Niechaj memu następcy kwiatem w brewiarz spada, wart, bo lepszy ode mnie i mądrzej spowiada”. Ale przecież nie chodzi tylko o księdza. Scena pożegnania Pawła jest jakby uświęceniem naszych spotkań, rozstań i tęsknot. Ale to wersja dla twardzieli.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama