Święty Paweł nie był gwiazdorem. Gwiazdora nikt nie kamienuje i nie wyrzuca z miasta. Gwiazdora zaprasza się na salony, żeby mówił to, czego salon oczekuje.
Wjeżdżamy do Antiochii późnym popołudniem. Miasto nie przypomina dziś ani metropolii z czasów rzymskich, ani stolicy słynnego w okresie wypraw krzyżowych Księstwa Antiochii, utworzonego przez krzyżowców. Położone na południowo-wschodnim krańcu Turcji, tuż przy granicy z Syrią (lub na odwrót – według map syryjskich) miasto przypomina bardziej Damaszek, z podobnymi nierównymi zabudowaniami osiedli, wystającymi kablami, kosmicznymi zasadami ruchu na drodze i bliskowschodnim gwarem. Ciągłe nawoływania muezinów do modlitwy i wznoszące się nad miastem minarety meczetów sprawiają, że trudno trochę patrzeć na Antiochię jak na miasto, gdzie pierwszy raz w historii nazwano wierzących w Chrystusa chrześcijanami.
Blisko centrum miasta znajdujemy także ukryty w małej uliczce kościół katolicki. – Taka jest zasada w Turcji, że kościół nie może być widoczny z głównej ulicy – spotkana siostra zaczyna ostrożnie mówić o trudnościach chrześcijan w tym państwie. Rzeczywiście, w Stabmule nie trafiłbym do żadnego z czynnych kościołów, gdyby nie wcześniejsza informacja, gdzie go szukać. Ale już na przykład w Konyi kościół św. Pawła jest łatwo rozpoznawalny i stoi tuż przy ulicy. Wchodzimy do niewielkiego pomieszczenia, przypominającego zwykły dom. W środku mała wspólnota wiernych śpiewa właśnie nieszpory. Wiek nie gra roli – najbardziej rozśpiewana dziewczynka ma 12 lat, najstarszy mężczyzna – ok. 70. Przygotowują się dopiero do świat wielkanocnych, chociaż katolicy na świecie już mają je za sobą. W Turcji jednak, podobnie jak w innych sąsiednich krajach, katolicy przeżywają święta razem z prawosławnymi. – Chrześcijanie nie są lubiani w Turcji, bo ludzie niewiele o nas wiedzą, a to, co wiedzą, to rozpowszechniane negatywne stereotypy – mówi siostra.
Paweł, mimo wielu dobrych znaków towarzyszących jego nauczaniu w Antiochii, nie mógł pozostać na miejscu. Po wizycie na Cyprze, płynie z Barnabą „do Perge w Pamfilii”. Odłącza się od nich Jan Marek, z niezrozumiałych do końca powodów. Dwójka apostołów idzie dalej lądem (tereny dzisiejszej Turcji) aż do Antiochii Pizydyjskiej (obecnie miasto Yalvaç), gdzie wygłasza prawdopodobnie najważniejsze przemówienie do żydów. Podobnie jak w Antiochii Syryjskiej, również tutaj żyje duża diaspora żydowska, która prowadzi działalność misyjną wśród pogan. Teraz przed jednymi i drugimi staje Paweł i mówi: „Bracia, synowie rodu Abrahama, i ci spośród was, którzy się boją Boga! (...) My właśnie głosimy wam Dobrą Nowinę o obietnicy danej ojcom: że Bóg spełnił ją wobec nas jako ich dzieci, wskrzesiwszy Jezusa” (Dz 13, 26a, 32-33). I zdanie, które jednym dało nadzieję, dla innych było największym bluźnierstwem: „Każdy, kto uwierzy, jest przez Niego usprawiedliwiony ze wszystkich grzechów, z których nie mogliście zostać usprawiedliwieni w Prawie Mojżeszowym”. Dzieje Apostolskie mówią, że wielu Żydów i prozelitów chciało przebywać w towarzystwie apostołów. Ale inni zaczęli zazdrościć im tej popularności i, przede wszystkim, nie byli zdolni przyjąć słów o usprawiedliwieniu przez śmierć jakiegoś cieśli z Nazeretu. Wtedy Paweł z Barnabą mówią odważnie: „Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan”. Co mogli zrobić wpływowi Żydzi? To, co się robi z niewygodnymi świadkami. Podburzyli innych i wyrzucili apostołów za miasto. „A oni otrząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli do Ikonium, a uczniów napełniało wesele i Duch Święty”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Leon XIV do abp Wachowskiego: będą cię poznawać nie po słowach, ale po miłości
"Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia".
Nikt nie jest powołany do rozkazywania, wszyscy są powołani do służenia.