"Mój syn urodził się martwy w 32. tygodniu ciąży" – napisała nam pani Anna z Warszawy. Razem z innymi kobietami organizuje ona 15 października Dzień Dziecka Utraconego.
Pamięć przestaje boleć
Monika Nagórko z Warszawy jest matematykiem i informatykiem, tworzy stronę internetową www.poronienie.pl. – TEGO nie da się zapomnieć. Kiedy patrzę na śpiące dzieci, zawsze myślę o tamtej mojej dwójce, Ani i Kubusiu, którzy zmarli przed urodzeniem – zwierza się. – Często mówię sobie, że ciągle jestem z Anią i Kubą w ciąży. W ciąży, która trwa nie dziewięć miesięcy, ale do końca życia. Ta ciąża skończy się w momencie mojej śmierci. Dopiero wtedy zobaczę się z Anią i Kubusiem twarzą w twarz – dodaje.
Ania umarła w 8. tygodniu w łonie Moniki. Dzięki badaniom wiadomo, że to dziewczynka. Kuba zmarł w 11. tygodniu ciąży. – Jego płeć nie jest potwierdzona badaniami. Jednak matki często takie rzeczy czują. Bywa, że nasze dzieci nam się śnią. Jednak to nie jest wiedza czerpana z rozumu, a wyłącznie z serca – wyjaśnia Monika.
Monika przebywa właśnie w domu na urlopie macierzyńskim. Ma dzisiaj trzyletniego synka Pawła i trzymiesięczną Julię. – I mam też dwoje dzieci po tamtej stronie, Anię i Kubusia – uśmiecha się. – Zawsze, kiedy przyjmuję Komunię, mam świadomość, że w tej chwili jesteśmy z Anią i Kubusiem najbliżej siebie – mówi.
Monika jest dziś znów radosną dziewczyną, choć przeorało ją cierpienie. – Mam dla rodziców, których dotknęły poronienia, jedną bardzo ważną radę: nie udawajcie. Jeśli jest wam źle, trzeba o tym mówić – przekonuje.
Zwłaszcza mężczyźni wewnętrznie bronią się przed mówieniem o tej tragedii. Uspokajają żony w taki sposób, żeby nie rozdrapywać rany. – Nie tędy droga! Żałoba jest potrzebna. Tylko dzięki żałobie pamięć o tragedii, która na was spadła, w przyszłości może przestać boleć. Ta strata, po przeżyciu pełnej żałoby, przynosi nawet nadzieję – mówi z przekonaniem Monika. Ubolewa, że przeżywanie tej żałoby często utrudnia otoczenie. – Ludzie mówią nam: „zapomnij!”, „nie mów o tym przy nas”. Chcieliby, żebyśmy ewentualnie cierpiały w naszych czterech ścianach, ale na zewnątrz miałybyśmy udawać, że nic się nie stało... W szpitalu usłyszysz: „to jeszcze nie dziecko”, „pani jest młoda, będzie pani miała jeszcze dzieci”. Ludzie bagatelizują cierpienie rodziców, których dotknęło poronienie. Chyba ze strachu. Jakby bali się ich cierpienia – wspomina. – Niestety, niektórzy rodzice, których dotknęło poronienie, ulegają tej presji otoczenia – dodaje.