Pod prąd

O sprzeciwie wobec aborcji, sumieniu lekarza i ratowaniu ludzkiego życia mówi dr n. med. Elżbieta Kortyczko, prezes krajowego Zarządu Głównego Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich.

Reklama

Ks. Rafał Skitek: Na początku czerwca katolickie środowiska medyczne wystosowały specjalny apel, w którym zdecydowanie opowiadają się za życiem.

Dr n. med. Elżbieta Kortyczko: Zaapelowaliśmy – w imieniu pracowników medycznych, których sumienia są łamane, oraz w imieniu całego polskiego społeczeństwa, którego przeważająca część nie akceptuje cywilizacji śmierci – aby zachować przy życiu dzieci z ryzykiem wad i zaburzeń rozwojowych i zapewnić im odpowiednią opiekę po urodzeniu. Ten apel to wielogłos Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich, Katolickiego Stowarzyszenia Pielęgniarek i Położnych Polskich, Stowarzyszenia Farmaceutów Katolickich Polski, Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny oraz Koła Lekarzy Katolików Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.

Wasz głos uderza w kolegów po fachu…

Nie, w nikogo nie uderzamy, my bronimy życia. Jeżeli nasi koledzy gubią się co do zasadniczego celu i roli lekarza, czyli służenia życiu i zdrowiu ludzkiemu, to musimy zareagować. Dlatego nie zgadzamy się ze stanowiskiem Polskiego Towarzystwa Genetyki Człowieka, Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. Uważają one, że kierując się nieprawidłowościami genetycznymi poczętego dziecka – dzięki badaniom prenatalnym – lub zgodnie z wolą matki, lekarz w obliczu prawa może dokonać terminacji ciąży.

Mówimy tu o aborcji, czyli o zabójstwie…

Tak. Dla nas jest to nie do przyjęcia. I nie tylko dlatego, że jesteśmy katolikami. To po prostu nieludzkie. Zresztą zgodnie z Kodeksem etyki lekarskiej i Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej prawo ma chronić ludzkie życie. Dodajmy jeszcze, że tym samym nie pozwala ono lekarzowi na wykorzystywanie wiedzy medycznej w celach innych niż służba życiu i zdrowiu człowieka.

Tylko dlaczego niektórzy lekarze – zgodnie z tym, co Pani mówi – są za większą liberalizacją przepisów w tym zakresie?

Już na studiach medycznych – odwołuję się tu do moich doświadczeń, ale i do czasów obecnych – jest mowa o tym, że na przykład stosowanie antykoncepcji jest czymś naturalnym. Niestety, nauczyciele akademiccy sieją w tym względzie duży zamęt. Swoje dorzucają też mass media. W takim kontekście nie stawia się już ważnych pytań antropologicznych: o płciowość, seksualność, godność człowieka. Zapomina się też o wymiarach duchowym i psychicznym ludzkiego życia. Myślę, że przyczyny stanowiska Polskiego Towarzystwa Genetyki Człowieka i Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, wobec którego wystosowaliśmy nasz apel, leżą właśnie tutaj.

Przegrywamy z cywilizacją śmierci?

Trzeba być jej znakiem sprzeciwu i nieść kulturę życia. Iść pod prąd. Potrzeba też głębokiej refleksji nad człowiekiem. Ludzie kierujący się prawym rozumem nie będą nikogo zabijać.

W środowiskach medycznych to ścieranie, ta walka toczy się na śmierć i życie. Dosłownie…

No tak. Wspomniałam już, że obowiązują nas m.in. Kodeks etyki lekarskiej i Konstytucja RP. Jako lekarze jesteśmy powołani do ratowania ludzkiego życia. I zdrowia. A stanowisko Polskiego Towarzystwa Genetyki Człowieka i Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników stoi w sprzeczności z tymi założeniami.

A co z klauzulą sumienia?

Myślę, że każdy lekarz kieruje się sumieniem. Problem w tym, że winno być ono właściwie formowane, kierowane rozumem oraz poddane autorytetowi prawdy. Lekarz, który wykonuje aborcję, może powiedzieć: „Przepraszam, ale ja działam zgodnie z moim sumieniem”. Tyle tylko, że jego sumienie nakazuje mu słuchać być może jakichś przesłanek społecznych, woli jednostki itd. Ale czy lekarz może decydować, kto ma żyć, a kto nie?

Z jednej strony mówi się dziś o prawie do aborcji, a z drugiej – często w obliczu niepłodności – o prawie do posiadania dziecka. Nawet katolicy sięgają czasem po in vitro. Ci rodzice mówią często, że to też z miłości…

Wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec produkowania dzieci na szkle. To uwłacza godności osoby ludzkiej. Ponadto żeby jedno dziecko mogło żyć, inne giną. Nie wspomnę już o dzieciach w fazie embrionalnej zamrożonych w temperaturze ciekłego azotu. Tu brak godziwego rozwiązania. Po prostu trzeba przestać produkować ludzi, bo człowiek to nie przedmiot do posiadania i produkcji. Natomiast co do dzieci poczętych tą metodą, to w pełni szanujemy ich godność, tak jak każdego człowieka. Poza tym trzeba szukać przyczyn problemu niepłodności. Pomocą jest tu naprotechnologia. Są pary, które po kilku nieudanych próbach in vitro przychodzą do kliniki naprotechnologii i wkrótce potem cieszą się dzieckiem. Bo naprotechnologia leczy, in vitro produkuje. A to zasadnicza różnica.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7