Po której jesteśmy stronie?

Pytania o wolność i sumienie nie chcą we mnie umilknąć. Czy ci, którzy przyjdą po nas, będą zmuszeni nadpłacać?

Reklama

Historia, ale jaka?

Patriotyzm jest dobrze pojętą miłością do Ojczyzny. Ale ta miłość w oczach Prymasa nie jest ani głupia, ani ślepa, ani naiwna. Głębokie przywiązanie do tego, co ojczyste, nie oznacza gloryfikacji. Ani narodu, ani kraju. Także historii. “Nie wyrwiemy z dziejów Polski ani jednej karty” – mówił. A jeśli nie chciał krytykować, to uzasadniał to stwierdzeniem, że nie stworzyliśmy dziś czegoś lepszego, by krytykować. Trudno odmówić mu w tej sprawie racji.

Nie sposób w tym miejscu oprzeć się bieżącej refleksji. Coraz częściej dzieli nas właśnie historia, a dokładniej jej interpretacja. Nierzadkie są też próby usuwania osób z pamięci historycznej. Najpierw własnej, potem cudzej. Można usłyszeć pytania, kto jest w naszym (polskim) łańcuchu pokoleń: rotmistrz Pilecki czy generał Jaruzelski? Nie widzę możliwości innej odpowiedzi niż: obaj. Nawet jeśli tylko z jednego jestem dumna.

Nie da się zostawić w pamięci narodowej tylko bohaterów. To nie byłaby historia, tylko kłamstwo.

Patriotyzm, czyli dobro wspólne

Patriotyzm Prymasa Tysiąclecia ma wymiar praktyczny. To postawa odpowiedzialności za państwo (mówimy o nie o państwie idealnym, więc nieobecnym, ale tym, w którym żyli: polskim choć niesuwerennym). Do woli państwa powinna dołączyć wola obywateli, świadomych odpowiedzialności i wypełniających swoje zadania – podkreślał prymas, zauważając, że długoletnia niewola obniżyła świadomość konieczności wypełniania zadań. Zasadą porządkującą powinno być dobro państwa jako całości czyli dobro wspólne. To bardzo ogólne stwierdzenie konkretnie oznacza np. płacenie podatków (uchylanie się od tego obowiązku podlega ocenie moralnej), kontrolowanie władzy państwowej, służbę wojskową czy obywatelskie nieposłuszeństwo.

Odpowiedzialność oznacza napięcie: z jednej strony sumienie powinno zobowiązywać do ponoszenia ciężarów i świadczeń na rzecz wszystkich, z drugiej może wymagać jasnego sprzeciwu, także wtedy, gdy niesie to poważne konsekwencje. To napięcie bywa trudno zachować, ale trzeba je koniecznie zachować.

Prymas podkreślał także szacunek dla prawa stanowionego: ludzie są zdolni obejść każde prawo, ale prowadzi to do nieładu, a życie w społeczności państwowej staje się udręką.

W katowickiej konferencji uczestniczył m.in. bp Marian Niemiec. Mówił o patriotyzmie, który jest najbliższy ewangelikom: o społeczeństwie wolnych, świadomych obywateli, podejmujących pracę dla kraju. To przecież ta sama, chrześcijańska nauka społeczna, która wie, że prawdziwą ojczyznę mamy w niebie, ale wie też, że naszym zadaniem jest praca dla dobra tej doczesnej, ziemskiej. Dla dobra nas wszystkich.

Pojawia się czasem pytanie, czy pozytywiści będą bronić kraju w razie zagrożenia? Bp Niemiec odpowiadał prosto: tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono. Nie więcej. Prof. Jacek Kowalski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu mówił z kolei, że jeśli spojrzeć na wielkich polskich pozytywistów, to wszyscy w którymś momencie siedzieli za Ojczyznę w więzieniu. Być może w Polsce jedno bez drugiego nie funkcjonuje? - pytał. Może to jednak znacznie prostsze: jeśli patriotyzm to miłość, to miłość widzi braki i stara się im zaradzić. Jest jakiś fałsz (niedojrzałość?) w miłości, która mówi, że byłaby gotowa oddać życie, ale odmawia uczciwej pracy czy udziału w ponoszeniu wspólnych ciężarów.

Prymas Wyszyński cenił ofiarę powstańców aż tak, że ją sakralizował. Ta ofiara w żadnym razie nie była - jego zdaniem - niepotrzebna. Jednocześnie jednak jedną z jego większych obaw było by nie doszło w Polsce do przelewu krwi. Przyszedł czas pracy. Nadal trwa.

Trzeba jeszcze zauważyć list Episkopatu Polski, opublikowany w rocznicę pierwszego rozbioru Polski (1972), który mówił o chrześcijańskim patriotyzmie również w bardzo praktycznym (i aktualnym) wymiarze. Miłość do Ojczyzny nie oznacza przekreślenia tego, co na zewnątrz – przypominali biskupi. Wręcz przeciwnie, nauka miłości, jaką pozostawił nam Jezus, wymaga uznania wszelkiego dobra poza nami i doskonalenia się w oparciu o to, co na zewnątrz. To wskazanie także nie przestało być aktualne.

Podobne wątki znajdujemy u Jana Pawła II. Tak, patriotyzm oznacza umiłowanie tego co ojczyste: historii, tradycji, języka, krajobrazu, także dzieł rodaków.  Tak, miłość to także namiętność. Ale nie tylko. Miłość nie istnieje bez zaangażowania. "Ojczyzna jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli i jako taka jest też wielkim obowiązkiem" - pisał papież w książce "Pamięć i tożsamość". "Ojczyzna: wyzwanie tej ziemi rzucone przodkom i nam, by stanowić o wspólnym dobru (...)" - stwierdzał znacznie wcześniej w poemacie “Myśląc Ojczyzna”. Nie możemy uciec od myślenia o wspólnym dobru. To sprawa sumienia.

Wolności, której nie można posiadać, trzeba ją stale zdobywać – pisze przyszły papież w 1974 r.. Trzeba za nią płacić całym sobą. Całym sobą nie znaczy tylko: krwią. Całym sobą może oznaczać wybór raczej wspólnego, nie własnego dobra.

"Którędy przebiega dział pokoleń między tymi, co nie dopłacili, a tymi, co musieli nadpłacać? - pyta. - Po której jesteśmy stronie?"

Przyznam, że te pytania: pytania o wolność i sumienie nie chcą we mnie umilknąć. Po której jesteśmy stronie? Czy ci, którzy przyjdą po nas, będą zmuszeni nadpłacać?

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama