Kto odwali kamień?

O nauczaniu religii w europejskich szkołach i bierzmowaniu, które nie jest duchową maturą, z ks. Romanem Buchtą rozmawia Marcin Jakimowicz.

Reklama

Marcin Jakimowicz: Jak się do Księdza zwracać: Księże Prezydencie?

Ks. Roman Buchta: Koledzy księża już próbowali. Nie potrafili sobie odmówić. (śmiech)

Został Ksiądz prezydentem Europejskiego Forum Nauczania Religii w Szkołach. Co to za gremium?

To niezależna grupa ekspertów skupiająca osoby zajmujące się nauczaniem religii w szkołach. Wielu z nich to osoby odpowiedzialne za jego kształt w diecezjach czy nawet całych krajach. EuFRES to gremium z dużymi tradycjami, zainicjowane 36 lat temu przez katolików, ale pozostające otwarte na inne wyznania chrześcijańskie.

Po Waszej ostatniej konferencji w Monachium przeczytałem: „Uczestnicy szukali wspólnych kierunków nauczania religii w publicznych i prywatnych szkołach”. Do jakich wspólnych wniosków mogą dojść katecheci z Polski i Austrii, gdzie na lekcje przychodzi coraz więcej muzułmanów?

Akurat w Austrii nauczanie jest bardzo zbieżne z tym, co robimy nad Wisłą. Miałem przyjemność przeprowadzenia kilku lekcji religii w Wiedniu. Nie różnią się one specjalnie od tego, co robimy w Polsce. Innym modelem są Włochy, gdzie nauczanie religii ma charakter typowo kulturoznawczy.

Włosi boją się mówić otwartym tekstem o zakorzenieniu w Kościele?

Wszystko zależy od tego, kto stoi za nauczaniem religii. Co kraj, to inne rozwiązanie prawne. We Francji, w której obowiązuje zasada laïcité, nauczanie religii w szkołach możliwe jest tylko w Alzacji i Lotaryngii. W Polsce jest to nauczanie konfesyjne, bo uczymy w większości katolików. Wypełniamy je w misji Kościoła i z jego ramienia. Model włoski czy niemiecki wyraźnie rozgranicza nauczanie religii od katechezy, za którą odpowiada Kościół.

Pytanie, które nie znika od lat z debaty publicznej: nauka religii w szkole dla wszystkich czy przy kościele dla elity?

W szkole dla wszystkich.

Bo?

Jest ogromną szansą dotarcia do tych, którzy kościoły omijają szerokim łukiem, przestrzenią, w której mogą usłyszeć o Bożej miłości. Przybiera więc postać ewangelicznego „uchwycenia się – przez młodych – skraju płaszcza Jezusa”. Na pana pytanie odpowiem jednak inaczej: nauka religii w szkole, a katecheza przy parafii. Te rzeczywistości znakomicie się dopełniają. W Polskim dyrektorium katechetycznym zakłada się, że w lekcji religii mogą brać udział osoby wierzące, poszukujące lub niewierzące.

Młodzi są bombardowani tysiącami newsów. „Sobotnio-niedzielne wydanie »New York Timesa« dostarcza więcej informacji, niż otrzymywał przez całe życie człowiek żyjący w połowie XIX wieku” – opowiadał bp Edward Dajczak.

Dlatego tak ważne jest doświadczenie katechezy przy parafii, bo pozwala ona doświadczyć wspólnoty Kościoła i nie jest jedynie kolejną podaną na talerzu informacją. Konkretnym przykładem próby przeniesienia środka ciężkości katechizacji na parafie są organizowane od dwóch lat w archidiecezji katowickiej rekolekcje dla kandydatów do bierzmowania. Wzięło w nich udział już 1100 młodych. Słyszałem o licznych owocach tych wyjazdów. Zdarza się, że po takim duchowym doświadczeniu sami młodzi domagają się spotkań przy parafii. To nie żart! Nie chcą, by to, czego doświadczyli, rozmyło się.

Uodpornił się już Ksiądz na histerię towarzyszącą pisaniu o nauce religii? „Ocena z religii na świadectwie?” – medialna jatka. „Katecheta wychowawcą?” – podobnie… Wśród argumentów nie pada ten, że teologia była pierwszą nauką wykładaną na uniwersytetach.

Nauce religii zawsze będzie towarzyszył opór materii. Nie robi on na mnie wrażenia. Uodporniłem się. Takie teksty są dla mnie zwykłym biciem piany i pokazują ogrom ignorancji tych, którzy je piszą. Gdy czytam, że „stawiamy piątki za pobożnie zmówiony pacierz”, to pytam, czy oponenci mieli w ręku podstawę programową, która rozróżnia sfery formacji religijnej, kulturowej i intelektualnej. À propos wychowawstwa: do natury katechezy należy jej funkcja wychowawcza. Katecheta jest nauczycielem, wychowawcą i mistagogiem. Gdy słyszę pytania: „Czy katecheta może być wychowawcą?”, odpowiadam: „Biada mu, gdyby nim nie był!”. Nawet jeśli nie będzie to zadekretowane na piśmie, ma to wpisane w swą misję.

Udział w lekcjach religii obowiązkowy jest w Austrii, Danii, Finlandii, Grecji, Niemczech, Szwecji, Wielkiej Brytanii…

…a mimo to często słyszymy, że nasz model nauczania religii jest ewenementem na skalę Europy. Nieprawda! W wielu krajach nauka religii finansowana jest z budżetu państwa. Na kwietniowym spotkaniu EuFRES w Monachium przedstawiciele władz Bawarii pokazywali konkretne wspólne działania państwa i Kościoła.

Czy jest sens nauczania religii, jeśli młody człowiek nie ma doświadczenia spotkania żywego Boga?

Tak, bo można go zainspirować do duchowych poszukiwań. Błąd Kościoła polegał jednak na tym, że gdy nauka religii wracała do szkół, umówiliśmy się, że to, co będziemy robili w szkole, będzie katechezą. A nie może nią być, bo warunkiem jej zaistnienia jest środowisko wiary! Czyli na przykład wspólnota parafialna. W szkole możemy mówić o nauczaniu religii, które może również spełniać zadania katechetyczne, ale niestety nie wszystkie jest w stanie wypełnić. Ścigam jednak tych, którzy mają pokusę stawiania ocen w szkole za praktyki religijne. Rozliczamy ucznia z wiedzy, nie z pobożności! Doświadczenie pokazuje, że jeśli nauczyciel religii będzie świadkiem wiary, to pociągnie młodych do Chrystusa, a ewangeliczne pytanie o to, „kto nam odwali kamień”, rozwiąże się samo.

Na zachodzie Europy lekcje religioznawstwa prowadzą coraz częściej nauczycielki w burkach…

W Austrii, w której mieszka coraz więcej muzułmanów (w samym Wiedniu ok. 400 tys.), podnoszone są głosy na temat zmiany modelu nauczania. Wyznawcy islamu żądają swoich praw, a rząd musi przygotować konkretne rozwiązania.

Postrzegamy bierzmowanie jako sakrament „dojrzałości chrześcijańskiej”, rodzaj dowodu osobistego katolika, i cała duszpasterska para idzie w to, by doprowadzić młodych do uroczystego zakończenia formacji. Przypomina to korepetycje przed maturą…

Dlatego w uchwałach II Synodu naszej archidiecezji wyraźnie mówimy o „drodze bierzmowania”. Ono nie jest celem, zwieńczeniem formacji, ale jej etapem. Sformułowanie „droga bierzmowania” zawiera w sobie dynamikę. Konkretnym wyrazem ciągłości formacji jest trzecia sobota września, gdy zapraszamy młodych po bierzmowaniu na pielgrzymkę do katedry. W ubiegłym roku przyjechało ich ponad 800. Towarzyszyło im 40 kapłanów. Był czas na modlitwę, świętowanie i zabawę (był wodzirej, iluzjonista, konkurencje zręcznościowe). Trudno było wygonić młodych z auli. {BODY:BBC} (śmiech){/BODY:BBC} Bierzmowanie nie kończy formacji. Formujemy się przez całe życie, dlatego włos mi się jeży na głowie, gdy czasem w protokołach wizytacyjnych proboszczom zdarza się napisać „perełkę” w stylu: „Katecheza dorosłych – nie dotyczy”. 

Ks. dr hab. Roman Buchta - dyrektor Wydziału Katechetycznego Kurii Metropolitalnej w Katowicach, prezydent Europejskiego Forum Nauczania Religii w Szkołach.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama