Nie obrażam się na nikogo

Z ks. Wojciechem Sabikiem i ks. Andrzejem Decem o pracy u podstaw, znaku krzyża i odpowiedzialności rozmawia Barbara Gruszka-Zych

Reklama

Był taki moment, że Księża bali się swoich uczniów?

A.D.: Tak, kiedy zaczynałem katechizować w budowlance. Ostrzegano mnie wtedy, że nie dam rady dogadać się z uczniami. Dostałem klasę, w której były chłopy większe ode mnie. Starałem się być sobą – i poskutkowało.

Do każdego trzeba mieć klucz?

W.S.: Niestety, nie wystarczy jeden. Nie każdego dnia do tej samej osoby trafi to samo. I nie zawsze trafi.

A.D.: Uczę w technikum i w zawodówce, więc staram się mówić językiem moich uczniów, bo najważniejsze to dotrzeć do nich przez rozmowę.

Jak Ksiądz do nich mówi?

A.D.: Bezpośrednio, w ich stylu: „Chłopy, panowie, słuchajcie, jest taka i taka sytuacja”. Na początku zajęć zwykle zaczynamy rozmawiać o ich sprawach. Słyszę: „A, proszę księdza, głowa mnie boli”; „A, wczoraj miałem mocny dzień, bo za dużo wypiłem”. Wtedy zaczynam im tłumaczyć, że warto zachować umiar, nie tylko w używaniu alkoholu. Potem przechodzę na przykład do opowieści o Drodze Krzyżowej. Najpierw protestują, że tyle razy już o niej słyszeli. No to pytam: „A co zapamiętałeś?”. Okazuje się, że niewiele, więc zaczynamy rozważania o męce Pańskiej. Drobnymi krokami przechodzimy do tematów, które mam w programie.

Te rozmowy o życiu działają?

A.D.: Nie tak dawno byłem świadkiem przemiany w życiu mojego ucznia uzależnionego od narkotyków i alkoholu. Kiedyś przyszedł do mnie i mówi: „Co mi ksiądz radzi, jak mam z tego wyjść?”. W miarę spotkań orientowałem się, że były mu one potrzebne, żeby mógł się wygadać. Opowiedział mi, że matka go zostawiła, że ojciec często wyjeżdżał i praktycznie wychowywała go babcia, która tak naprawdę nie miała na niego wpływu. Ta cała sytuacja doprowadziła do tego, że przestał chodzić do szkoły. Myślałem, że już całkiem się załamał, aż tu nagle w czerwcu znów się pojawił, żeby zaliczyć różne przedmioty i skończyć zawodówkę. Dałem mu wtedy książkę „Ocalony ćpun w Kościele” Andrzeja Sowy. Popatrzał na nią, powiedział obojętnie: „Dzięki”. Nie byłem pewny, czy do niej zajrzy. I nagle trzy miesiące temu pisze mi na Facebooku, że urodził mu się syn Nikodem i prosi, żebym go ochrzcił. Zapytałem, jak z piciem i narkotykami. A on na to, że książkę Sowy przeczytał trzy razy i już nie jest taki sam.

Pomogła?

A.D.: Rzucił narkotyki, jeszcze ma problemy z alkoholem.

Z tego, co Ksiądz mówi, wynika, że rodzice za mało rozmawiają ze swoimi dziećmi.

A.D.: Tak mi się wydaje. Nie wszyscy przychodzą na wywiadówki. Potem twierdzą, że złe wyniki dzieci to wina nauczycieli. Szczerze? Przez te kilka lat pracy w szkole średniej tylko jedna mama zadzwoniła do mnie, kiedy jej syn na mojej lekcji przekroczył granice dobrego zachowania. Opowiedziała mi o ich sytuacji rodzinnej, a ja odebrałem to jako wyraz jej troski o syna.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama