O wiarę nad Sekwaną upominał się Jan Paweł II, pytając Francję, co zrobiła ze swoim chrztem. Dziś coraz głośniej upomina się o nią krew współczesnych francuskich męczenników. Najstarsza córa Kościoła, na której wielu postawiło już krzyżyk, nie jest skazana na zbiorową apostazję.
Prezydent łamie tabu
Jest 26 lipca 2017 roku. W kościele w Saint-Étienne-du-Rouvray w Normandii trwa Msza św. z okazji pierwszej rocznicy zamordowania ks. Jacques’a Hamela. W liturgii uczestniczy prezydent Francji Emmanuel Macron. Po Mszy św. zabiera głos. Dziękuje Kościołowi katolickiemu, biskupom, siostrom zakonnym, księżom i świeckim katolikom „za to, że wasza wiara i wasze modlitwy dały wam siłę do przebaczenia”. Padają też odważne, jak na Francję, deklaracje: „Republika nie istnieje po to, żeby zwalczać religię, a tym bardziej po to, żeby religię zastąpić”. Aż wreszcie na końcu: „Męczeństwo ks. Hamela nie pójdzie na marne” – mówi Macron ku zdumieniu zgromadzonych.
Nie wiem, kto pisał mu to przemówienie, nie wiem, na ile sam w nie wierzy i zdaje sobie sprawę z wymowy i mocy tych słów, ale jest w tym zdaniu i w całym zresztą mocnym przemówieniu coś, czego nad Sekwaną nie słyszano od przywódcy państwowego od czasów sprzed rewolucji francuskiej. Owszem, to z jednej strony ciągle pochwała Republiki, która – jak twierdzi Macron – gwarantuje równość wszystkim, niezależnie od wiary czy niewiary. Jednak zauważalne jest to, że w przemówieniu nie tylko nie pojawia się ani razu wspomnienie o największej świętości tejże Republiki, czyli zasady laïcité, ale, „co gorsza”, pojawiają się słowa, które dotąd przez ideologię radykalnej świeckości były uznawane za uderzenie w jej podstawy: modlitwa, przebaczenie, wiara, męczeństwo… Wypowiadane przez prezydenta Francji, nie dość, że obecnego na oficjalnej kościelnej uroczystości, to jeszcze przemawiającego w katolickiej świątyni, brzmią jak prawdziwa herezja dla wyznawców laïcité. O dziwo jednak prezydent nie zostaje za to skrytykowany przez żadną z największych francuskich gazet. To o tyle wymowne, że kiedy przed laty prezydent Nicolas Sarkozy, witając Benedykta XVI, pozwolił sobie na o wiele „bezpieczniejsze” przemówienie, wzywając tylko do tzw. laickości pozytywnej i większego otwarcia na wartości duchowe w życiu publicznym, większość mediów nie zostawiła na nim suchej nitki, a Wielki Wschód Francji, najbardziej wpływowa organizacja wolnomularska w tym kraju, wydała specjalne oświadczenie potępiające „wybryk” prezydenta.
Oczywiście to nie przemówienia polityków są wystarczającym dowodem na to, że w całej Francji dokonuje się jakaś zasadnicza przemiana i powrót do chrześcijaństwa. Tak się jednak składa, że te rewolucyjne słowa Macrona nie tylko same w sobie świadczą o przełamaniu pewnego tabu we francuskiej polityce, ale też idą w parze z tym, co rzeczywiście dzieje się w tzw. terenie. A tam każdego roku rośnie liczba dorosłych, którzy Chrystusa wybierają świadomie, przyjmując sakramenty inicjacji chrześcijańskiej. Nie ma w pełni precyzyjnych narzędzi, by z całą pewnością stwierdzić, że to francuski „efekt męczenników”. Trudno jednak nie pamiętać w tym kontekście o słowach Tertuliana z III wieku: „Krew męczenników jest zasiewem nowych wyznawców”. Działało w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, nie może działać w (być może) ostatnich?
Czyszczenie pamięci
W 2016 roku, po zamordowaniu ks. Hamela, wielkie poruszenie we Francji (widać to było po czołówkach gazet, na co dzień spychających tematy religijne na dalsze strony) wywołało świadectwo Sohraba Ahmariego. To wprawdzie nie Francuz, tylko mieszkający w Londynie Irańczyk pracujący dla wydawanej w Nowym Jorku opiniotwórczej gazety „The Wall Street Journal”, który ogłosił publicznie, że porzuca islam i przechodzi na katolicyzm. Znany publicysta podkreślał jednak bardzo wyraźnie, że ostateczną decyzję podjął pod wpływem męczeńskiej śmierci francuskiego księdza. Media nad Sekwaną przez parę dni nie do końca wiedziały, jak to skomentować, ale sam fakt, że wałkowały go z różnych stron, był niezwykły sam w sobie. Francuzi przecierali oczy ze zdumienia, bo w telewizji publicznej co drugi rozmówca w programach publicystycznych był duchownym katolickim. W setkach kościołów trwały modlitwy, a rada muzułmanów prosiła współwyznawców w całym kraju, by w niedzielę po zabójstwie ks. Hamela poszli do kościołów i uczestniczyli we Mszy św. w geście solidarności z katolikami...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.