Założyciel działającego w kilkudziesięciu krajach świata ruchu 40 Dni dla Życia David Bereit został katolikiem. Stało się to w niedawną Wielką Sobotę w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Fredericksburgu w stanie Virginia (USA).
Według danych organizacji, założonej w 2004 r. i do niedawna kierowanej przez Bereita, w pierwszej dekadzie działalności udało jej się zmobilizować 725 tysięcy wolontariuszy w 675 miastach w 40 krajach. Liczbę uratowanych w tym czasie dzieci szacuje się na prawie 13 tysięcy. Liczba pracowników ośrodków aborcyjnych, którzy pod wpływem kampanii odeszli z tej pracy, wyniosła 143, zaś 83 ośrodki aborcyjnych aborcyjne, pod którymi modlili się uczestnicy czuwań, zostały zamknięte. Dziś statystyki te są jeszcze wyższe. Akcja 40 Dni dla Życia obecna jest już w 50 krajach. Czuwania organizowane były od Nowego Jorku, po Sydney, Hongkong i Moskwę. Niektóre odbyły się także w Polsce.
Kampanie 40 Dnia dla Życia polegają na organizowaniu czuwań modlitewnych przed ośrodkami aborcyjnymi. Ich uczestnicy podejmują także post w intencji nienarodzonych dzieci, ich rodziców, a także osób pracujących w miejscach, w których zabija się nienarodzone dzieci.
David Bereit był prezbiterianinem. Jednak od 28 lat - tj. od drugiej randki z przyszłą żoną Margaret - regularnie uczestniczy w Mszach świętych. - Myślałem sobie: biedna ta moja dziewczyna, pomogę jej odnaleźć prawdę - wspominał Bereit w wywiadzie dla ncregister.com.
Bereitowie przez wiele lat mieli problem z poczęciem dzieci. Skorzystali z pomocy Instytutu Pawła VI w Omaha. Postał on dzięki fascynacji jego założyciela prof. Thomasa Hilgersa katolickim nauczaniem odnośnie do życia i jego początków. Po leczeniu chirurgicznym Bereitowie doczekali się dwójki nastoletnich dziś dzieci. David zmagał się z katolickim nauczaniem w kwestii życia, z czasem jednak doszedł do zrozumienia przekazywanej w ten sposób prawdy.
Później był pod wrażeniem katolików zaangażowanych w obronę życia. Ocenia, że co najmniej 3/4 uczestników 40 Dni dla Życia to katolicy. - Bariery, jakie dzieliły mnie od Kościoła, zaczęły się łamać - przyznaje. Chodziło o kwestie sukcesji apostolskiej, rzeczywistej obecności Jezusa w Najświętszym Sakramencie oraz czci, jaką katolicy otaczają Matkę Bożą.
8 sierpnia zeszłego roku podczas długiej podróży samochodem rozmawiał ze swym przyjacielem-katolikiem. Brian Westbrook chciał się dowiedzieć, czy David pytał Boga podczas adoracji o kwestię przystąpienia do Kościoła katolickiego. W kolejnych miesiącach Bereit nie raz zadawał Bogu to pytanie. Rozpoczął nawet katolicki katechumenat.
Jeszcze w Wielki Czwartek rozeznawał, czy powinien zdecydować się na stanowczy krok. Zadzwonił do innego przyjaciela, obrońcy życia. Scott Hahn przedstawił mu swą własną historię zmagań z kwestią kultu maryjnego. Wspomniał, że odmówił różaniec za Davida. - Byłem tym poruszony i poczułem przepływająca przeze mnie łaskę - opowiadał Bereit. Przypomniał sobie, że pierwsze czuwanie w ramach 40 Dnia dla Życia odbyło się w uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej. To było dostrzeżenie opieki, jaką Matka Boża otaczała jego pracę. tego samego dnia David znów pojechał na adorację.
- Boże, co chcesz, aby zrobił? - pytał i poczuł pokój na myśl o przystąpieniu do Kościoła katolickiego.
W Wielką Sobotę stało się to faktem. - Żona powiedziała mi, że najgłośniej ze wszystkich składałem wyznanie wiary. Miała łzy w oczach. Nigdy nie widziałem jej takiej szczęśliwej - mówi David Bereit. Wśród witających go w Kościele katolickim był tez jego nastoletni syn-ministrant Patrick, 20-letnia córka Claire, a także jego teściowa.
Pytany o reakcję znajomych, David Bereit przyznał, że był zaskoczony jej skalą. Zauważył, że pod postem na Facebooku, w którym poinformował o swym kroku, znalazło się 1700 "lajków" i dwie smutne buźki.
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.