Jeśli mówimy, że zrywamy z dziedzictwem PRL, zerwijmy też z tym złem, które w nas usiłowano wówczas zakorzenić. Radykalnie i ostatecznie.
W tym roku mija 50 lat od wydarzeń marcowych w 1968 r. Okrągła rocznica wywołuje dyskusje, tym gorętsze, że temat jest gorący politycznie. Nie chcę tym komentarzem wchodzić w spory stricte polityczne, raczej spojrzeć na niego z pewnego dystansu.
Marzec '68 to zawieszony spektakl "Dziady" i protesty studentów. To polityka międzynarodowa i walka o władzę w obrębie PZPR. To w końcu rozpętana przez ówczesne polskie władze nagonka antysemicka i - w perspektywie kilku miesięcy - wygnanie kilkunastu tysięcy polskich obywateli z pobudek rasowych. Patrząc na wydarzenia sprzed 50 lat i dzisiejsze reakcje trzeba widzieć je równocześnie z wielu perspektyw.
Doświadczenie Marca '68 - pisał w ostatnim numerze GN (10/2018) Andrzej Grajewski - było polityczną inicjacją dla szerokiego kręgu polskiej inteligencji. Można jego zdaniem mówić wręcz o "pokoleniu Marca" (do tekstu warto sięgnąć, jest rzetelnym omówieniem faktów). Trudno, by ludzie, którzy w wydarzeniach marcowych widzą przede wszystkim ten wymiar oceniali go negatywnie.
Niezależnie od tła międzynarodowego podstawowym motorem wydarzeń była walka o władzę w obrębie partii rządzącej. Co ważne: walka odbywająca się nie tylko na poziomie najwyższym. Na pozbawieniu stanowisk Polaków pochodzenia żydowskiego zyskać mogło (i ostatecznie zyskało) bardzo wielu ludzi na średnich szczeblach partyjnych.
Za całokształt wydarzeń odpowiadają przede wszystkim władze PRL. To władze rozpętały nagonkę, to w rękach władzy były media. Niemniej: mam bardzo mocne poczucie, że nie da się za pomocą nawet najbardziej nachalnej propagandy w kilka miesięcy zbudować w ludziach poglądów, które są im całkowicie obce. Można obudzić to, co uśpione, ukazując jako dobre to, co dotąd uchodziło za niemoralne lub pokazując wymierny zysk płynący z konkretnych zachowań, niezależnie od poglądów (ideologia staje się wtedy wygodnym usprawiedliwieniem).
To, że obecne władze nie poczuwają się do odpowiedzialności za polityczne działania PZPR, jest dla mnie zrozumiałe. Ale trzeba powiedzieć: to nie jest tak, że mieliśmy obcy aparat partyjny i święte społeczeństwo w opozycji. Można się nie poczuwać do odpowiedzialności za działania aparatu partyjnego, ale nie wydaje mi się możliwe, by polskie państwo zrzuciło z siebie odpowiedzialność za działania swoich obywateli. Chyba, że dokona swoistej selekcji na obywateli i nie-obywateli, czyli postąpi podobnie jak władze PRL. Tylko kryterium nie będzie rasowe.
Trzeba powiedzieć jasno: wszelkie formy dyskryminacji rasowej czy religijnej, w tym antysemityzm, powinny zostać potępione. Ludzie, których wówczas wygnano, powinni to usłyszeć. Powinni też - moim zdaniem - usłyszeć słowo "przepraszamy" wypowiedziane w imieniu Polaków. Kto miałby je wypowiedzieć, jeśli nie przedstawiciele obecnego państwa?
To jeden wymiar. Drugim jest konieczność jasnego sprzeciwu wobec wszelkich jak najbardziej współczesnych działań, które różnicują ludzi na rasowo "poprawnych" i "niepoprawnych". Dla mnie wyrazem takich postaw jest dociekanie pochodzenia drugiego człowieka. Widuję to zwłaszcza w postaci opisywania żydowskich korzeni tej czy innej osoby. To nie jest informacja, to sposób dyskredytowania człowieka, który odwołuje się do nastrojów antysemickich.
Chciałabym, żeby pamięć o Marcu '68 była dziś wezwaniem, by jasno wyrazić sprzeciw wobec postaw antysemickich. Jeśli komuś nie wystarczy argument etyczny czy zdanie Kościoła katolickiego, który od lat powtarza, że antysemityzm jest grzechem, niech choć weźmie pod uwagę ten apel: jeśli mówimy, że zrywamy z dziedzictwem PRL, zerwijmy też z tym złem, które w nas usiłowano wówczas zakorzenić. Radykalnie i ostatecznie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.