Jeśli to ma być „Polska B”, jak często słyszę, to od słowa „błogosławieństwo”. W jeden wieczór w mieście Jagiellonii odwiedziliśmy ludzi pochylających się nad Biblią i wchodzących w przedsionki nieba. Skąd się wziął białostocki boom wspólnotowy?
– Za kratami zdarzyła się zabawna sytuacja – śmieje się lider wspólnoty Tadeusz Oniśko, prawnik. – Dzień po weekendzie Alpha do więzienia trafiła komisja. „Jak się wam tu żyje?” – pytała osadzonych. Znała z góry odpowiedź, bo więźniowie rzadko byli zadowoleni ze swego położenia. Urzędnicy mieli „pecha”, bo trafili na więźniów, którzy skończyli akurat ewangelizacyjny kurs. „Jak się żyje? Wspaniale! Wierzę, że trafiłem tutaj, aby usłyszeć o tym, że Bóg mnie kocha” – usłyszała komisja – wybucha śmiechem Tadeusz.
– O Ezechiaszu wspomnieliście w ostatnim „Gościu” – dopowiada jego żona Marzanna. – Katarzyna Jachimowicz, lekarka dzielnie walcząca o klauzulę sumienia w Norwegii, wywodzi się z naszej wspólnoty. Bawiliśmy się na jej ślubie.
Słowo daję
Pod plebanią na Dojlidach spacerują sarny. „Niechaj zstąpi ogień na Twój lud” – słychać zza rozświetlonych okien domu parafialnego. Trwa spotkanie wspólnoty Kairos. W sali kilkadziesiąt osób. – Dlaczego Duch Święty trafił tu na żyzną glebę? Bo to jest taki teren, gdzie… ludzie się modlą – opowiada ks. Zbigniew Snarski, diecezjalny koordynator ds. nowej ewangelizacji. – Na tej ziemi mieszka mnóstwo pobożnych ludzi. W żartobliwej formie pokazują to filmy „U Pana Boga za piecem” czy „U Pana Boga w ogródku”. Fenomen polega na tym, że wielu z tych ludzi szuka czegoś więcej, pogłębionego życia duchowego. Moja przygoda ze wspólnotą zaczęła się, gdy spotkałem ks. Blachnickiego i zachwyciłem się jego wizją. Stworzyliśmy grupę oazową, a ponieważ modliliśmy się w duchu charyzmatycznym, przezwano nas „duchaczami”. Jeździliśmy do Krościenka, sam zostałem szefem Centralnej Diakonii Ewangelizacji Ruchu Światło–Życie.
– Jak powstał Kairos? – dopytuję ks. Zbigniewa. – Zaczęliśmy spotykać się w parafii Matki Kościoła. Przychodzili ludzie, którzy nie mieścili się w ramach młodzieżowych grup, studenci, dorośli. Arcybiskup erygował nas jako Publiczne Stowarzyszenie Wiernych. Wedle prawa kanonicznego takie stowarzyszenie może mieć parafie czy własne seminarium. Nie wiem, czy arcybiskup wiedział, na co się pisze. (śmiech) Przejęliśmy i wyremontowaliśmy szkołę w Hermanówce, która stała się bazą naszych spotkań formacyjnych. Wspólnota się rozrastała. Dużą rolę przywiązujemy do formacji. Na comiesięczne spotkania zjeżdża ok. 125 osób. Formujemy ludzi do tak zwanych fraterni Kairos. Modli się w nich 150 osób. Mieliśmy bardzo dobre relacje z kościelną hierarchią. Ufano nam. Ten białostocki boom wspólnotowy wiąże się z błogosławieństwem biskupim. Hierarchowie zawsze nam błogosławili, nie widzieli we wspólnotach podstępu, zła. Widzieli, że odpowiedzialni za grupy księża są solidni, widzieli tłumy w kościołach. Dostrzegali owoce tych spotkań. Wszystkie białostockie wspólnoty spotykają się w czasie czuwania przed Zesłaniem Ducha Świętego. Razem też wychodzą na ulice, by ewangelizować. Ta uliczna ewangelizacja odbywa się w rocznicę przyjazdu Jana Pawła II do stolicy Podlasia.
Pękało nam serce
Sławomir Wiesławski przez lata był „z innej bajki”. W studiu nagraniowym, które prowadzi, swe krążki nagrywały czołowe metalowe kapele, które na widok księdza przechodziły na drugą stronę ulicy. Dziś Sławek modli się z żoną Ewą we wspólnocie. Odkrył, że w mieście, które zna na wylot, istnieje świat, o którego istnieniu nie miał pojęcia. – Nie szydziłem z tych ludzi, ale byli mi całkowicie obojętni. Dziś widzę w nich coś, co mnie zachwyca: ich oczy się śmieją, są pełne pokoju. To często ci, którzy modlą się we wspólnotach od 30 lat. Zachwyca mnie ich wierność. Za ich zmarszczkami widzę młodego ducha – opowiada Sławek. – Wielokrotnie wspólnota ratowała mi życie, czułem jej modlitewny oddech na plecach. To nie jest pobożna metafora. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że jedna z naszych znajomych ma wielki problem. Tak nas to dotknęło, że dosłownie pękało nam serce. Nosimy swoje ciężary. To jest właśnie wspólnota… Zachwycają mnie kroki wiary, jakie wykonują ludzie ze wspólnot. Przecież młodzi, którzy przekraczają z Dobrą Nowiną bramy więzień, muszą czuć lęk, niepewność. A jednak nie pozwalają, by strach dyktował, co mają czynić. Przekraczają siebie.
Przed laty w Białymstoku o. James Manjackal wypowiedział proroctwo: „Stąd popłyną strumienie żywej wody. Bóg rzuca na tę ziemię ogień”. Po kilkunastu godzinach rozmów z ludźmi wiem, że słowo to staje się ciałem. Wyjeżdżam zbudowany. Już wiem, że przyjechałem tu nieprzypadkowo. Wiara bierze się ze słuchania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.