Kiedy tylko na naszym portalu pojawia się tekst dotyczący tego zagadnienia, zainteresowanie Czytelników (klikalność) wyraźnie wzrasta. To oczywiście cieszy, ale i zastanawia.
Pamiętam, że sam, przez całe lata, miałem z modleniem się problem. - Chleba daj, winy odpuść, za nami grzesznymi się módl + zawsze przy mnie stój, a ode złego broń…
Daj, daj, daj. Zrób, zrób, zrób. Niech się stanie. Tak to mniej więcej wyglądało. Bóg był dla mnie taką magiczną skrzyneczką, mającą załatwić mi (i najlepiej za mnie) różne sprawy. Gdy się udawało (trudny sprawdzian w szkole poszedł dobrze, ulubiona drużyna wygrała mecz) było ok. Gdy nie, „nastawał istny romantyzm” (motyw wadzenia się z Bogiem się kłania).
Że można (a wręcz należy) modlić się inaczej, dotarło do mnie dużo, dużo później. Najpierw ksiądz Tischner uświadomił mi, że należy myśleć wartościami. Świadomie szukać tego co piękne, dobre - wartościowe właśnie. Stworzyć jakiś własny kanon. Fundament swojej duchowej tożsamości.
Dzięki lekturze jego tekstów nieco twardziej stanąłem na ziemi, ale wciąż jeszcze czegoś brakowało. I wtedy pojawił się ojciec Badeni z pojęciem mistyki codzienności.
Ostatnio przypomniał mi o niej o. Radosław Rafał MSF, kiedy w zamieszczonej w „Gościu Niedzielnym” rozmowie z Marcinem Jakimowiczem niby żartobliwie stwierdził, że „można pić kawę i być całkowicie zanurzonym w Bożej obecności (…) Jezus uświęcił swą obecnością wszystko”. Coś w tym jest.
Przyznałem się już kiedyś do posiadania i prowadzenia duchownika (notesu, w którym zapisuję swoje duchowe doświadczenia, przeżycia, zamyślenia). Co jakiś czas uzupełniam go o kolejne „głębsze” notki, ale niestety niezbyt często. Bo i nie każdej nocy ma się zahaczające o mistycyzm sny, i nie każdego dnia czyta się zachwycającą poezję religijną, której fragmenty trzeba potem koniecznie zapisać.
Stąd drugi zeszyt, cudownik, uzupełniany codziennie. Bo każdego dnia, czego uczył o. Joachim Badeni, dzieją się w naszym życiu cuda. Fajny spacer, dobre śniadanie, kolejny odjechany odcinek ulubionego serialu, oglądanego wraz z żoną i kotem (ostatnio wróciliśmy do „Ally McBeal”. Ale chyba tylko żona i ja, bo kot zdaje się być nim raczej średnio zainteresowany).
„Jezus uświęcił swą obecnością wszystko”. Za wszystko można więc Bogu dziękować i wszędzie dostrzegać Jego dary, cuda.
Już nie daj, daj, daj, ale dzięks, dzięks, dzięks :)
*
A skoro „można pić kawę i być całkowicie zanurzonym w Bożej obecności”, to miałem dla Państwa kubek z logo naszego portalu, z którego i kawa i herbata smakują równie dobrze. Pytanie konkursowe było następujące: jaki cud codzienności dostrzegli Państwo ostatnio?
Kubek wygrywa Pani Justyna, która bardzo pięknie napisała o pewnym rodzinnym cudzie uzdrowienia. Już wysyłam do Pani maila z gratulacjami i wszystkimi pokonkursowymi szczegółami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).