W ubiegłym roku 7 października w całej Polsce, a także poza jej granicami wybrzmiało „Zdrowaś, Maryjo”. Modlitwa o pokój na świecie, nawrócenie Europy i w intencji polityków przyniosła owoce… w życiu Pawła.
Jego historia zaczęła się 20 lat temu. Paweł miał wtedy 18 lat. Poznał Martę, dziś już byłą żonę. Wtedy też po raz pierwszy zażył amfetaminę. Narkotykami poczęstował go starszy brat, student. Brali po to, aby poprawić swoje wyniki w nauce, ale dla Pawła istniał jeszcze jeden powód – depresja. Narkotyki pozwalały mu zapomnieć, oderwać się od rzeczywistości. Używki stały się jego nieodłącznym elementem życia. Do tego stopnia, że nawet na własnym ślubie był pod wpływem środków odurzających.
– Do 26. roku życia mój świat kręcił się wokół narkotyków, później dowiedziała się o tym moja żona. Zapisałem się na terapię, której nie ukończyłem, bo wydawało mi się, że już wszystko jest dobrze. Do czasu – wspomina. Po sześciu latach Paweł znów zaczął brać. Zażywał narkotyki przez kolejne cztery lata. Wtedy jego żona postanowiła się z nim rozwieść. Dwa lata później coś się jednak zmieniło i Marta zdecydowała, że da Pawłowi jeszcze jedną, ostatnią szansę. Udało się. Przez kolejne 10 lat był czysty.
Zdrada za „zdradę”
W marcu 2017 roku w pracy poznał kolegę, który kilka miesięcy wcześniej wyszedł z więzienia. – Często opowiadał mi o tym, jak było za kratami. Po pewnym czasie zaproponował mi narkotyki. Uległem i znów zacząłem brać razem z nim. I tak do 24 września próbowałem się z tym kryć. Wtedy też po raz ostatni wziąłem – dodaje. Wówczas dowiedział się, że jego żona ma romans z kolegą, z którym on ćpał. Dziś przypomina sobie ich wspólne rozmowy. – Wtedy nie rozumiałem, jak mówił mi, że jego marzeniem jest rozwalić komuś małżeństwo – mówi. Paweł próbował przekonać swoją żonę, że osoba, do której ona chce odejść, nie jest lepsza i że też bierze, ale nie słuchała. Nie mógł się pozbierać.
– Nie rozumiałem, dlaczego to wszystko tak się skończyło. Po pewnym czasie mój psychoterapeuta uświadomił mi, że ona zdradziła mnie z kolegą, a ja zdradziłem ją z narkotykami. Wtedy dopadła mnie kompletna pustka. Uświadomiłem sobie, że przez 10 ostatnich lat ani razu nie byliśmy w kościele. Moi rodzice, którzy są bardzo wierzący, często powtarzali mi, żebym nie patrzył na żonę, tylko na siebie. Uświadomiłem sobie w tym momencie, że brakowało mi tego. Namawiałem swojego syna, żeby chodził do kościoła, ale żona zawsze mówiła mi, żebym go nie zmuszał.
Terapia z różańcem w ręku
Po dwóch tygodniach od tych wydarzeń Paweł udał się na pierwsze spotkanie terapii antynarkotykowej. – Powiedziałem mojemu terapeucie, że czuję się bardzo samotny. Wtedy on odpowiedział mi, że pamięta, iż jestem wierzący. Powiedział mi, że słyszał od swoich znajomych, że dzisiaj jest Różaniec do Granic czy coś takiego. I że mogę zrobić z tym, co chcę. Wyjechałem od niego i stanąłem na rozdrożu drogi, między Szczytną a Kłodzkiem. Pomyślałem: „A kij, może przynajmniej nie będę się nudził. Pomodlę się ten jeden raz w ciągu tych 10 lat”.
Pojechałem do Kudowy-Zdroju – opowiada. Na parkingu w sklepie z pamiątkami kupił różaniec i poszedł do kościoła. Tam usłyszał, że tego dnia aż 200 razy odmówią modlitwę „Zdrowaś, Maryjo”. – Pomyślałem sobie, że to będzie trwało wieczność. Podczas Różańca każdy, kto chciał, mógł podejść do mikrofonu i poprowadzić cząstkę. Poczułem wtedy taką jakąś ogromną odwagę i potrzebę odmówienia dziesiątka przy mikrofonie. Może chciałem przez tę modlitwę się trochę wyżalić – mówi Paweł.
– Po nabożeństwie, które zakończyło się ok. 17.00, poprosiłem księdza o spowiedź. Wtedy po raz pierwszy w sakramencie przyznałem się do narkotyków. Poczułem się, jakby ktoś ściągnął ze mnie kawał ciężaru – opowiada. Tam też Paweł dowiedział się, że są w wspólnoty, które mogą mu pomóc. Postanowił uczestniczyć w spotkaniach kudowskiej, bo jak powtarza, to tutaj coś w nim pękło.
– Tak zacząłem chodzić na spotkania. Teraz czuję, że daje mi to bardzo dużo siły do walki z nałogiem. Dziś jest Bóg. Myślę, że bez niego nie potrafiłbym już żyć. Bardzo żałuję, że nie stało się to wcześniej – kończy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.