Wyobraźnia – dobra rzecz

Czy brak wyobraźni może być grzechem?

Reklama

W święta świat zastyga. Owszem, dzieje się wiele rzeczy dobrych i ciekawych, ale brakuje doniesień z frontu, który zda się interesować ludzi najbardziej – ze świata polityki. Pewnie dlatego pojawia się więcej informacji o wypadkach. Na drogach, w górach. Nie inaczej jest w tym roku. Niestety, jest o czym informować.  Czy dałoby się ich uniknąć?

Za wypadki na drogach zwykło winić się kierowców. „Nie dostosował prędkości do warunków jazdy” można powiedzieć w dokładnie każdej sytuacji. Nawet jeśli ktoś jechał 30 km/h. Tymczasem problem jest dużo bardziej złożony. Jasne, brawurowa jazda to proszenie się o nieszczęście. Ale można spowodować wypadek jadąc ostrożnie. Można się zagapić i nie zauważyć, że kierowca jadący z naprzeciwka zatrzymuje się, by przepuścić kogoś na pasach. Można nie zauważyć, że w tym samym celu, a nie po to, żeby skręcić, zatrzymuje się ktoś na sąsiednim pasie w tym samym kierunku. Można zerknąć w lusterko akurat w momencie, kiedy kierowca jadący sąsiednim pasem zdecydował się (nie sygnalizując tego wcześniej kierunkowskazem) zmienić pas. Bardzo różnie to być może.

Część winy za wypadki ponoszą nieżyciowe przepisy. Zdarzyło mi się ostatnio, że przepuszczałem wyjeżdżający z zatoczki autobus i jadąc za nim – ile, 15 – 25 km na godzinę? – ledwie zdążyłem wyhamować (śliska droga) przed człowiekiem, który nagle między ten autobus a mój samochód wszedł na drogę. I co z tego, że przepisy stanowią, że powinienem mu ustąpić pierwszeństwa, skoro samochodu nie da się zatrzymać w miejscu? Chroniony przepisami pieszy powinien przecież jeszcze pamiętać, że istnieje też coś takiego jak prawa fizyki, których żaden zapis w prawie drogowym nie zmieni. O tym, że człowiek musi mieć jeszcze jakiś ułamek sekundy na zareagowanie, a wcześniej, oślepiany przez samochody jadące z przeciwka, w ogóle dostrzeżenie w szarówce ciemnej sylwetki, już nawet nie mówiąc...

Zdarza się też, że do wypadków przyczyniają się drogowcy. Gdy ustawiają ruch sprzecznie z intuicją. No i co z tego, że fikuśnie wymalują na drodze różne tory jazdy i znaki, skoro nie tylko przy śniegu ale nawet przy zwykłym deszczu takie pasy są mało widoczne? Znam też takie miejsce, gdzie od wielu lat przystanek autobusowy usytuowany jest tuż przed przejściem dla pieszych. Pal sześć, że przepuszczając tych, którzy wysiedli z autobusu narażam się na obtrąbienie przez kierowcę tegoż autobusu, który właśnie ruszył i uważa, że skoro ma pierwszeństwo to ja powinienem się zdematerializować albo tych pieszych rozjechać. Gorzej że nie wszyscy piesi przechodząc tam przez jezdnię najpierw czujnie wystawiają zza autobusu głowę. Jadąc nawet 10 km/h można nie zdążyć. A co bardziej zamyślony pieszy to może nawet sam wejść na samochód. Podobnie jest na skrzyżowaniach, na których skręcającym w prawo samochodom zielone światło zapala się wcześniej niż pieszym. Skąd niby kierowca ma wiedzieć, w której sekundzie piesi, zobaczywszy zielone światło, nagle runą na drogę? To prawdziwa rosyjska ruletka. Bardzo często spotkana na naszych skrzyżowaniach.

W górach... No cóż, nie ma ani drogowców ani przepisów. Powinien być za to zdrowy rozsądek. Zawsze można nagle zachorować, zdarza się. Można źle postawić nogę i skręcić ją, a nawet złamać. Gdy jednak chodzi się w stromym terenie po twardym śniegu, to warto uruchomić wyobraźnię. Jasne, potknięcie może się zdarzyć najlepszym. Tyle że jeśli ma się odpowiedni sprzęt i momentalnie prawidłowo się zareaguje, nic złego nie powinno się stać. Ale gdy wydaje się, że to tylko taka większa górka w parku...

A już zupełnie nie rozumiem tych, którzy gdzieś weszli, a potem, nie mogąc zejść, proszą ratowników o pomoc. Przecież zawsze, kiedy gdzieś włażę, powinienem pomyśleć, czy dam radę zejść, prawda? To tak trudno sobie wyobrazić, że jeśli idąc w górę ledwo daję radę, to w dół łatwiej nie będzie? A przecież schodząc, z powodu usytuowania oczu na głowie, a nie na kolanach, mam znacznie większy kłopot z wynajdowaniem stopni i chwytów, nie tak?

Tak, wyobraźnia podpowiada czasem człowiekowi mało prawdopodobne albo wręcz niemożliwe do realizacji scenariusze. Warto czasem jednak ją uruchomić. Bo często ostrzega przez niebezpieczeństwem zupełnie realnym. Zakładanie, że jakoś dam radę bo jestem dobry to mało rozsądne podejście. Zwłaszcza gdy wzmocnione jest przeświadczeniem, że jesteśmy w grupie, a niemożliwe, żeby całej grupie coś się stało...

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama