Wolność słowa jest na pewno wielką wartością. Nie sposób jednak nie pamiętać, że istnieje też coś takiego, jak odpowiedzialność za słowo.
Śpiewał kiedyś Bułat Okudżawa, że (trzecie) kłamstwo głębiej rani niż wróg na wojnie. Coś w tym jest. To nie jest tak, że złe słowo spływa po człowieku jak woda po kaczce. Boli. Nawet jeśli jest prawdą czy oceną słuszną. Tym bardziej, gdy jest krzywdzące. Dlatego na pewno z wypowiadaniem negatywnych sądów pod adresem bliźniego trzeba bardzo uważać. Zwłaszcza że raz rzucone złe słowo ma tendencję do „pączkowania”: złe opinie są chętnie powielane, a obrzucony błotem już nigdy do końca się nie oczyści.
Widać to zwłaszcza, gdy jest się redaktorem portalu internetowego. Krzywdząca opinia rzucona gdzieś w mediach, nawet wiele razy prostowana, po jakimś czasie wraca. Czasem w postaci zredagowanej przez kogoś notatki, której autor, przedstawiając jakąś nową sprawę naświetla tło, i dotarł do owych krzywdzących opinii, do sprostowania już nie. Czasem w komentarzach czytelników, którzy piszą jakby owych wyjaśnień nigdy nie było. Co robić? Co robić, gdy w delikatnej i niejednoznacznej materii wypowiadane są kategoryczne i jednoznacznie potępiające sądy? Gdy padają oskarżenia o nieprawość i zbrodnie? Pozwalać, żeby w imię rzekomej wolności słowa powielać nieprawdę? Pozwalać robić bliźniemu krzywdę?
Katolikom wypada w tym kontekście przypomnieć trzy punkty Katechizmu Kościoła katolickiego (2477-2478)
Poszanowanie dobrego imienia osób zabrania jakiegokolwiek niesprawiedliwego czynu lub słowa, które mogłyby wyrządzić im krzywdę. Staje się winnym:
- pochopnego sądu, kto nawet milcząco uznaje za prawdziwą - bez dostatecznej podstawy - moralną wadę bliźniego;
- obmowy, kto bez obiektywnie ważnej przyczyny ujawnia wady i błędy drugiego człowieka osobom, które o tym nie wiedzą;
- oszczerstwa, kto przez wypowiedzi sprzeczne z prawdą szkodzi dobremu imieniu innych i daje okazję do fałszywych sądów na ich temat.
I dalej:
W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by - w takiej mierze, w jakiej to możliwe - interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego:
Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić.
I dalej, też ważne.
Obmowa i oszczerstwo niszczą dobre imię i cześć bliźniego. Cześć jest świadectwem społecznym składanym godności człowieka i każdy ma naturalne prawo do czci, do dobrego imienia i do szacunku. Tak więc obmowa i oszczerstwo naruszają cnoty sprawiedliwości i miłości.
Oczywiście w dalszej części katechizmowego wywodu jest też mowa o potępieniu wszelkich słów czy postaw, „które przez komplementy, pochlebstwo lub służalczość zachęcają i utwierdzają drugiego człowieka w złośliwych czynach i w przewrotności jego postępowania”. Tak, to też jest poważny problem. Nie znaczy jednak, że krzywdą wyrządzaną oszczerstwem, obmową czy nawet tylko pochopnym sądem możemy się nie przejmować. Trzeba po prostu w krytyce zachować zdrowy umiar. Zgodnie z cnotą sprawiedliwości.
Pisząc, a zwłaszcza moderując w portalu dyskusje pod tekstami można popełnić wiele błędów. Ale to nie znaczy, że w imię wolności słowa należy tolerować publikowanie wszystkiego, co się komuś w głowie ulęgnie. Bo wolność a swawola to jednak coś zupełnie innego. Parafrazując klasyka zachwyt jest jednak czymś innym niż wzgarda, a stryczek to nie kokarda.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.