Dla części lekarzy przerwanie ciąży to zwykły zabieg. Inni cierpią. Choć w ukryciu.
Gdzie się więc ratować? I jak? – Kiedyś przyszedł do mnie pacjent skarżący się na problemy w rodzinie, na trudności relacyjne – opowiada dr Sabina Zalewska, psycholog. – Szukaliśmy więc problemów w rodzinie, lecz okazało się, że relacje małżeńskie i z dziećmi były bardzo dobre. Mimo to pacjent miał objawy stanów depresyjnych. Szukaliśmy więc drugiego dna. W końcu pacjent opowiedział o swojej pracy: był ginekologiem-położnikiem.
Jednymi z objawów, które go zaniepokoiły, były chęć wycofania, ucieczki w siebie, poczucie strasznej pustki. – W tej jego pustce dominował jeden obraz: wracały do niego sceny z gabinetu, w którym dokonywał aborcji. Opowiadał wręcz: „te dzieci patrzą na mnie otwartymi oczami” – wspomina Zalewska. – To, co przez lata robił, było sprzeczne z systemem wartości, w którym został wychowany i z którym się wewnętrznie zgadzał. Żył więc wiele lat w rozdarciu: musiał robić rzeczy, które uważał za zło. Opowiadał też, że jest to szerszy problem wśród lekarzy, jednak młodzi medycy zmuszają się, by go zracjonalizować. Pacjent skarżył się też, że jeśli w środowisku ktoś się buntuje, spotyka go swoisty ostracyzm.
Jak skończyła się tamta terapia? – Skierowałam pacjenta do psychologów specjalizujących się w stresie pourazowym. Bo to właściwy adres dla lekarzy, którzy przeżywają traumę poaborcyjną.
Oprócz terapii w gabinetach psychologicznych istnieje też możliwość odbycia rekolekcji dla osób, które doświadczyły aborcji. Rekolekcje Winnica Racheli to inicjatywa, która w Polsce pojawiła się stosunkowo niedawno. Rekolekcje są organizowane cyklicznie, w kilku miejscach w kraju. Współorganizatorką wydarzenia jest s. Beata Witerska SAC. – Nasze rekolekcje są skierowane do wszystkich osób dotkniętych problemem aborcji. Głównie oczywiście do matek, ale jeśli zbierze się grupa lekarzy czy położnych, przeprowadzimy ich przez traumę. Zarówno psychologicznie, jak i duchowo. Indywidualnie i dyskretnie.
Według s. Beaty, która jest też wykwalifikowaną pielęgniarką, środowisko medyczne nie chce rozmawiać o aborcjach, bo to otwarcie wielkiej rany. A otwarcie rany zawsze najpierw boli. – My, środowisko medyczne, uczeni jesteśmy zdystansowania względem pacjenta. Świat medyczny broni się przed emocjami i cudzym cierpieniem. Nosi maski i tarcze, a na tarczach jest wypisane: „wykonujemy prawo”. W ten sposób łatwiej zwyczajnie żyć. Jednym udaje się tak przeżyć całe życie. Inni cierpią.
Siostra Kinga Skórska SAC, psychoterapeutka, również współtworzy Winnicę Racheli: – Podobną sytuację różni ludzie przeżywają bardzo różnie. Jedne matki wypierają aborcję, inne są rozbite i wpadają w stany depresyjne. Podobny mechanizm występuje u lekarzy – mówi s. Kinga. – Wiele osób dotkniętych aborcją po prostu broni się przed wspomnieniami i bólem, bo inaczej nie potrafiłoby funkcjonować.
Siostra Kinga dodaje, że obecnie odchodzi się od terminu „syndrom aborcyjny”, a wymienia się szereg problemów, które mogą wynikać z aborcyjnej traumy. Nie wszyscy pacjenci doświadczają tych samych objawów. – Istnieją też cechy wspólne po przeżytej traumie aborcji. Przypominają zespół stresu pourazowego. Jestem pewna, że można pomóc pacjentom uporać się z tym problemem. Jeśli tego chcą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na czym polega model francuskiej laïcité i jakie są jego paradoksy?
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.
Następne spotkanie Rady Kardynałów zaplanowano na kwiecień 2025 roku.
„Jedynym grzechem przekazywanym z pokolenia na pokolenie jest grzech pierworodny”.