Więzienie za wiarę w Boga, wielka miłość w łagrze i ślub z sowieckim agentem. Historia Kamili Kruszelnickiej to gotowy scenariusz na emocjonujący film. Brakuje tylko happy endu.
Judasz
W tych warunkach 40-letnia kobieta spotkała człowieka, który wydał się bliski jej sercu. Zaufała mu i zawarła potajemny związek małżeński pobłogosławiony przez współwięźnia, ks. Antoniego Jarmołowicza. Małżeństwo zawarto w pralni łagiernej 28 lipca 1936 r., a świadkami były Jelena Cycurina i Jelena Rożyna. Z zachowanych listów do ukochanego przebija ufność i chęć wsparcia drugiego człowieka. Listy, przekazywane w ukryciu, były głównym sposobem kontaktowania się narzeczonych, a potem małżonków, strefy rozdziału pomiędzy kobietami i mężczyznami w łagrze były bowiem ściśle przestrzegane. Z owej korespondencji jasno wynika, że Igor nie był chrześcijaninem, a Kamila z właściwą sobie gorliwością chciała przybliżyć współwięźnia, a potem męża, do Boga. Ponieważ kara Igora dobiegała końca, a Kamili zostało jeszcze 7 lat odsiadki, pisała do niego: „Czekać na mnie 7 lat… Czy Ty to wytrzymasz? Jesteś przecież żywym człowiekiem… Życie weźmie swoje, życie wciągnie, ale nie będę Cię za to winić – zrozumiem! (…) Rozwodów u nas nie ma i dać Ci go nie będę mogła”.
Igor okazał się agentem NKWD o pseudonimie „Kuranow”. Jego związek z Kamilą rozwijał się powoli. Udając zagubionego, pozbawionego celu w życiu człowieka, niewierzącego w Boga, ale szukającego Go, trafił na dobry grunt. Kamili wydawało się, że prowadzi mężczyznę do swojego, Bożego świata. Korespondowała z nim, pisała dla niego wiersze, była przekonana, że wspólna droga zaprowadzi ich ku Bogu. Niektórzy ostrzegali Kamilę przed Igorem, nie ufali mu. Jedną z takich osób był ks. Erk.
Kiedy zbliżał się moment uwolnienia Igora z więzienia, Kamila przekazała mu wszystkie swoje moskiewskie adresy – bp. Neveu i innych bliskich jej katolików w Moskwie. Chciała, aby skontaktował się z nimi i zaczął nowe życie. Igor natychmiast przekazał wszystkie informacje naczelnikom łagru. Czy Kamila wiedziała o zdradzie ukochanego? Prawdopodobnie nie, co pewnie zaoszczędziło jej dodatkowych cierpień. Co się stało z Igorem po opuszczeniu łagru, nie wiadomo.
Ofiara
W 1937 r. władze sowieckie podjęły decyzję o likwidacji SŁON-u i zamianie dotychczasowego łagru na zwykłe więzienie. Powstał problem, co zrobić z kilkunastoma tysiącami więźniów. Niewielką część wysłano do innych obozów, niektórych przetrzymano na wyspach i osadzono w nowo utworzonym więzieniu, a ogromną większość łagierników, tych najbardziej niebezpiecznych dla władzy sowieckiej, postanowiono zamordować. Bez żadnej rozprawy, bez sądu, bez adwokata, 9 października 1937 r. wydano wyrok śmierci na Kamilę Kruszelnicką. Postanowiono, że razem z innymi skazanymi zostanie rozstrzelana.
Ponieważ na Sołówkach nie było miejsca do przeprowadzenia egzekucji tak wielu więźniów, skazańców wywieziono na stały ląd, a stamtąd przetransportowano koleją do lasu w Karelii, w pobliżu miasta Miedwieżjegorsk. Tu przywożono ich samochodami, związanych. Akcją dowodził kapitan Matwiejew. 27 października 1937 r. na uroczysku Sandarmoch w grupie 208 współwięźniów, wśród których było kilku duchownych katolickich, 45-letnia Kamila Kruszelnicka została rozstrzelana. Jej oprawcę Matwiejewa rozstrzelali jego koledzy z NKWD rok później.
12 lutego 1957 r. Kamilę zrehabilitowano. Miejsce jej śmierci przez kilkadziesiąt lat pozostawało nieznane. Dopiero działacze karelskiego „Memoriału” w 1997 r. odkryli miejsce masowych mordów w Sandarmochu. W 2006 r. wierni jednej z petersburskich parafii dali świadectwo o szczególnym wstawiennictwie Kamili Kruszelnickiej w sprawie uzdrowienia trudnej sytuacji w jednej z rodzin.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Ojciec Święty otworzy też Drzwi Święte w Bazylice Watykańskiej i rzymskim więzieniu Rebibbia.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).