Święta z Sołówek

Adam Hlebowicz; GN 43/2017

publikacja 28.11.2017 04:45

Więzienie za wiarę w Boga, wielka miłość w łagrze i ślub z sowieckim agentem. Historia Kamili Kruszelnickiej to gotowy scenariusz na emocjonujący film. Brakuje tylko happy endu.

Uroczysko Sandarmoch. W tym miejscu 27 października 1937 r. Sowieci rozstrzelali Kamilę Kruszelnicką razem z 207 innymi osobami. Dziś ich śmierć upamiętnia prawosławny krzyż i kilka ustawionych między drzewami kapliczek. ADAM HLEBOWICZ Uroczysko Sandarmoch. W tym miejscu 27 października 1937 r. Sowieci rozstrzelali Kamilę Kruszelnicką razem z 207 innymi osobami. Dziś ich śmierć upamiętnia prawosławny krzyż i kilka ustawionych między drzewami kapliczek.

Zdjęcie Kamili Kruszelnickiej  wykonane w łagrze.   reprodukcja Adam Hlebowicz Zdjęcie Kamili Kruszelnickiej wykonane w łagrze.
Wiara w Boga w Zwi­ązku Sowieckim traktowana była jako jedno z najgorszych przestępstw, jakie można było popełnić przeciwko władzy ludowej. W efekcie w ponad 70-letniej historii sowieckiej utopii system ten zamęczył z tego powodu setki tysięcy ludzi. Cerkiew prawosławna ogłosiła do tej pory kilkudziesięciu męczenników tego okresu, zazwyczaj biskupów i księży, tzw. nowomęczenników, ku czci których wzniesiono kilkanaście nowych cerkwi. Kościół katolicki w Rosji dopiero przygotowuje się do takiego procesu. Wybrano już 14 kandydatów na ołtarze. W tym gronie jest jedna osoba świecka – Polka Kamila Kruszelnicka.

Wspólnota

Urodziła się w 1892 r. w rodzinie polskiej szlachty w Baranowiczach w guberni mińskiej. Starsza siostra Kamili – Jadwiga, podobnie jak ona osoba głęboko religijna, wstąpiła do zakonu nazaretanek, a w okresie międzywojennym została nawet przełożoną klasztoru w Grodnie. Brat Józef natomiast wchłonął powszechne w tym czasie rewolucyjne, lewicowe idee, porzucił wiarę w Boga i w 1917 r. walczył w szeregach bolszewików. Po latach jednak nawrócił się i stał się głęboko wierzącym człowiekiem.

Kamila ukończyła gimnazjum i wyjechała na studia do Moskwy. Tu zastały ją I wojna światowa, potem dwie rewolucje. Po zwycięstwie bolszewików nastały bardzo ciężkie czasy dla ludzi wierzących w Boga. Katolicy oskarżani byli o związki szpiegowskie z Watykanem, pracę wywiadowczą na rzecz Polski, działalność antypaństwową. Kamila nie ukrywała, że jest katoliczką. Otwarcie uczestniczyła w życiu moskiewskiej parafii św. Ludwika. Wielkim autorytetem był dla niej proboszcz tej wspólnoty, francuski ksiądz Pie Eugène Neveu, który w 1926 r. został potajemnie konsekrowany na biskupa, administratora apostolskiego Moskwy. Kruszelnicka zaczęła gromadzić w swoim domu ludzi myślących podobnie jak ona. W trakcie spotkań wspólnie czytano Ewangelię oraz książki o tematyce religijnej, w ówczesnej sytuacji coraz trudniej dostępne na rynku. Kamila biegle czytała po polsku, rosyjsku, francusku i angielsku. Poznała Annę Abrikosow, założycielkę dominikanek wschodniego obrządku, w zakonie noszącą imię Katarzyna. Matka Abrikosow właśnie została wcześniej zwolniona, z powodu choroby nowotworowej, z więzienia, gdzie miała spędzić 9 lat.

W lipcu 1933 r. większość uczestników spotkań w domu Kruszelnickiej została aresztowana pod zarzutem stworzenia „kontrrewolucyjnej monarchistycznej organizacji terrorystycznej”. Wśród aresztowanych była 18-letnia bratanica Kamili, Wiera Kruszelnicka, która po raz pierwszy uczestniczyła w spotkaniu u ciotki. To aresztowanie miało znaczenie dla całego śledztwa, bowiem Wiera przyjaźniła się z synem Klimenta Woroszyłowa, ówczesnego narodowego komisarza obrony ZSRS. Była kiedyś w jego willi i mieszkaniu na Kremlu. Dla organów bezpieki okazało się to wystarczającym dowodem na to, że nastolatka zbierała informacje o rozmieszczeniu pokoi na Kremlu w celu przeprowadzenia ataku terrorystycznego.

Niezłomna

Kamila bardzo dzielnie przeszła przez śledztwo w więzieniu na Łubiance. „Jako osoba wierząca uważam, że w Rosji Sowieckiej nie można otwarcie wyznawać swojej wiary. Wszystkie wyznania są prześladowane, a najlepsze dzieci Kościoła represjonowane” – mówiła podczas jednego z przesłuchań. Wszyscy aresztowani w tej sprawie zostali skazani w lutym 1934 r. Najsurowsze kary – po 10 lat łagru – otrzymały Anna Abrikosow i Kamila Kruszelnicka, jako liderka grupy „młodzieżowych terrorystów”. Polka trafiła do najbardziej okrutnego łagru w ZSRS – słynnego SŁON-u na Wyspach Sołowieckich. Mimo nieludzkich warunków życia, katorżniczej pracy, Kamila nie straciła wiary w Boga. Podtrzymywała innych więźniów na duchu, uczestniczyła w potajemnym życiu religijnym, zyskując u władz łagiernych opinię „katoliczki fanatyczki”. Regularnie spowiadała się u współwięźnia – niemieckiego księdza Ludwiga Erka. Ponieważ pełniła w obozie funkcję bibliotekarki, miała kontakt z wieloma uwięzionymi. W jednym z listów pisała: „Nie zdradzę Kościoła ani Ojczyzny: wszyscy ludzie mają w końcu tylko jedną wspólną Ojczyznę – Królestwo Boże, które łączy narody całego świata i czyni wszystkich braćmi, niezależnie od ich pochodzenia narodowego czy społecznego. Nie sprzeniewierzę się również mojej Polsce: ten tylko nie wyrzeknie się swojego patriotyzmu, kto potrafi pozostać uczciwym i niewinnym, obojętnie gdzie by nie był, kto hańbiącymi czynami nie splami swojego narodowego imienia”.

Judasz

W tych warunkach 40-letnia kobieta spotkała człowieka, który wydał się bliski jej sercu. Zaufała mu i zawarła potajemny związek małżeński pobłogosławiony przez współwięźnia, ks. Antoniego Jarmołowicza. Małżeństwo zawarto w pralni łagiernej 28 lipca 1936 r., a świadkami były Jelena Cycurina i Jelena Rożyna. Z zachowanych listów do ukochanego przebija ufność i chęć wsparcia drugiego człowieka. Listy, przekazywane w ukryciu, były głównym sposobem kontaktowania się narzeczonych, a potem małżonków, strefy rozdziału pomiędzy kobietami i mężczyznami w łagrze były bowiem ściśle przestrzegane. Z owej korespondencji jasno wynika, że Igor nie był chrześcijaninem, a Kamila z właściwą sobie gorliwością chciała przybliżyć współwięźnia, a potem męża, do Boga. Ponieważ kara Igora dobiegała końca, a Kamili zostało jeszcze 7 lat odsiadki, pisała do niego: „Czekać na mnie 7 lat… Czy Ty to wytrzymasz? Jesteś przecież żywym człowiekiem… Życie weźmie swoje, życie wciągnie, ale nie będę Cię za to winić – zrozumiem! (…) Rozwodów u nas nie ma i dać Ci go nie będę mogła”.

Igor okazał się agentem NKWD o pseudonimie „Kuranow”. Jego związek z Kamilą rozwijał się powoli. Udając zagubionego, pozbawionego celu w życiu człowieka, niewierzącego w Boga, ale szukającego Go, trafił na dobry grunt. Kamili wydawało się, że prowadzi mężczyznę do swojego, Bożego świata. Korespondowała z nim, pisała dla niego wiersze, była przekonana, że wspólna droga zaprowadzi ich ku Bogu. Niektórzy ostrzegali Kamilę przed Igorem, nie ufali mu. Jedną z takich osób był ks. Erk.

Kiedy zbliżał się moment uwolnienia Igora z więzienia, Kamila przekazała mu wszystkie swoje moskiewskie adresy – bp. Neveu i innych bliskich jej katolików w Moskwie. Chciała, aby skontaktował się z nimi i zaczął nowe życie. Igor natychmiast przekazał wszystkie informacje naczelnikom łagru. Czy Kamila wiedziała o zdradzie ukochanego? Prawdopodobnie nie, co pewnie zaoszczędziło jej dodatkowych cierpień. Co się stało z Igorem po opuszczeniu łagru, nie wiadomo.

Ofiara

W 1937 r. władze sowieckie podjęły decyzję o likwidacji SŁON-u i zamianie dotychczasowego łagru na zwykłe więzienie. Powstał problem, co zrobić z kilkunastoma tysiącami więźniów. Niewielką część wysłano do innych obozów, niektórych przetrzymano na wyspach i osadzono w nowo utworzonym więzieniu, a ogromną większość łagierników, tych najbardziej niebezpiecznych dla władzy sowieckiej, postanowiono zamordować. Bez żadnej rozprawy, bez sądu, bez adwokata, 9 października 1937 r. wydano wyrok śmierci na Kamilę Kruszelnicką. Postanowiono, że razem z innymi skazanymi zostanie rozstrzelana.

Ponieważ na Sołówkach nie było miejsca do przeprowadzenia egzekucji tak wielu więźniów, skazańców wywieziono na stały ląd, a stamtąd przetransportowano koleją do lasu w Karelii, w pobliżu miasta Miedwieżjegorsk. Tu przywożono ich samochodami, związanych. Akcją dowodził kapitan Matwiejew. 27 października 1937 r. na uroczysku Sandarmoch w grupie 208 współwięźniów, wśród których było kilku duchownych katolickich, 45-letnia Kamila Kruszelnicka została rozstrzelana. Jej oprawcę Matwiejewa rozstrzelali jego koledzy z NKWD rok później.

12 lutego 1957 r. Kamilę zrehabilitowano. Miejsce jej śmierci przez kilkadziesiąt lat pozostawało nieznane. Dopiero działacze karelskiego „Memoriału” w 1997 r. odkryli miejsce masowych mordów w Sandarmochu. W 2006 r. wierni jednej z petersburskich parafii dali świadectwo o szczególnym wstawiennictwie Kamili Kruszelnickiej w sprawie uzdrowienia trudnej sytuacji w jednej z rodzin.