Czy w kraju kapliczek poświęconych Kim Ir Senowi, obozów pracy dla zaniedbujących czyszczenie portretów Kim Dzong Ila i niepłaczących na widok Kim Dzong Una oraz kary śmierci za wyznawanie „obcego Boga” można mówić o rosnącej liczbie chrześcijan?
Skąd ci wyznawcy?
Mając świadomość, że reżim północnokoreański jest wyjątkowym zjawiskiem, nawet jak na komunistyczne dziedzictwo, naturalne wydaje się pytanie, jak to możliwe, że ktokolwiek w tym kraju chce słuchać o Chrystusie i że żyją jeszcze potajemnie chrześcijanie przechowujący wiarę od pokoleń. Ci ostatni wywodzą się z rodzin żyjących jeszcze przed wojną koreańską w latach 1950–1953, która podzieliła półwysep. Wielu chrześcijan albo zginęło w czasie wojny, albo uciekło na Południe, inni zostali w kraju, tworząc społeczności chrześcijan wraz ze swymi potomkami. W swoich raportach o prześladowaniu chrześcijan w Korei Płn. organizacja Open Doors pisze, że każdy obywatel jest zaklasyfikowany w specjalnym systemie zwanym Songbun. Chrześcijanie znajdują się w klasie „wrogiej”, mającej nawet dwie własne podgrupy – numer 37 to protestanci, a numer 39 to katolicy. Grupy te obejmują chrześcijan, których rodzice oraz dziadkowie byli chrześcijanami.
„Ogólnie mówiąc zostali oni wysłani do wyizolowanych wiosek w ramach kary za posiadanie niewłaściwego Songbun. Jedynie niewielki procent tych tradycyjnych społeczności chrześcijańskich zdołał ukryć swą wiarę i stworzyć Kościół podziemny”, piszą autorzy z Open Doors. Jest jednak i druga grupa – konwertyci wywodzący się z komunistycznej ideologii. „Wielu Koreańczyków nawróciło się w latach 90. podczas panującego głodu, kiedy to niezliczone rzesze ludzi przekraczały granice z Chinami, by tam szukać pomocy w lokalnych Kościołach. Po powrocie do Korei Północnej nadal trwali w swej nowej wierze”, czytamy w raporcie. Sytuację utrudnia fakt, że Kościoły nie mają prawa bytu. W Pjongjangu istnieje wprawdzie pięć, kontrolowanych przez rząd kościołów – służą zazwyczaj jako obiekty pokazowe dla zagranicznych gości, by przekonać ich o wolności religijnej. Jest jeden kościół katolicki, trzy świątynie protestanckie i jedna cerkiew prawosławna. Nie działają one jednak jak prawdziwe parafie.
Teatr czy miłość?
Takie pokazowe obiekty w Korei Płn. to norma – przypominam sobie w tym miejscu rozmowę ze wspomnianym na początku Johnem Sweeneyem: – Zabrali nas do fabryki wody mineralnej, gdzie nie było… śladu jakiejkolwiek produkcji od lat. Na zewnątrz nie stała ani jedna paleta z pustymi lub pełnymi butelkami. A te butelki, które nam pokazano, miały etykietki z datą produkcji 2010. W pobliżu znajdowała się farma, na której nie było jednak ani jednego zwierzęcia, żadnego śladu hodowli, nawet roślin. Za to na wzgórzu umieszczona była bateria dział przeciwlotniczych. Tuż obok znajdowała się kapliczka poświęcona Kim Ir Senowi. Przewodnicy kazali nam pokłonić się wodzowi...
Na świecie zdumienie i przerażenie zarazem budziły nagrania z Korei Płn., pokazujące ludzi płaczących po śmierci poprzedniego wodza. Pierwsza myśl: teatr, odgrywają swoje role pod karabinem. Czy tylko teatr? Nie do końca. Płaczące kobiety, portrety i kapliczki Kimów to jest teatr, ale też… miłość i przywiązanie. – To jest właśnie Azja, dziedzictwo konfucjańsko-buddyjskie, to jest hierarchiczność, lojalność wobec przywództwa, inny stosunek do śmierci, i trzeba rozumieć ten kontekst kulturowy – tłumaczył mi w rozmowie prof. Waldemar Dziak. W takim klimacie rzeczywiście trudno oczekiwać jakichś spektakularnych „owoców duszpasterskich”. Był kiedyś przypadek malarza, portretującego Kim Ir Sena. Niechcący usiadł na obrazie, a ten przykleił się do tylnej części ciała. Dostał 5 lat więzienia. O ileż bardziej ryzykują ci, którzy zdobywają się na jeszcze większą – z punktu widzenia ideologii – bezczelność i czczą Jedynego Boga, którego istnienie w Korei Płn. jest... surowo zabronione.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.