Dlaczego św. Józef powinien być patronem XXI wieku, tłumaczy o. Augustyn Pelanowski OSPPE.
Andrzej Grajewski: Dlaczego Ojciec zajął się św. Józefem i poświęcił mu najnowszą książkę „Dom Józefa”?
O. Augustyn Pelanowski: Jednym z zasadniczych kryzysów naszej epoki jest brak wzorów ojcostwa, a św. Józef takim wzorem zawsze był. Poruszyła mnie także opinia Marty Robin, że wiek XXI będzie należał do św. Józefa. Tłumaczy to ogromną destrukcją obrazu ojca, męża i mężczyzny we współczesnym świecie. Moje doświadczenie potwierdza tę opinię. Bardzo dużo spowiadam – narzeczonych, kochających się małżonków z dziećmi i bez dzieci, rozwodników, wdowców i wdowy, osoby samotne, dzieci bez ojców – wydaje mi się więc, że znam skalę problemu. To skłoniło mnie do tego, aby zaproponować, przede wszystkim mężczyznom, ponowne przemyślenie postaci św. Józefa. Nie jest to ktoś z legend i mitów, ale rzeczywista osoba. Odegrał on w historii zbawienia istotną rolę. Inspiracją dla mnie była także Biblia. Zapisy dotyczące Józefa są lakoniczne, a jednak bardzo nabrzmiałe w znaczenie.
Ojciec odwołuje się do pierwotnego, hebrajskiego i greckiego znaczenia tych zapisów. Okazuje się, że św. Józef był nie tyle cieślą, ile kimś dysponującym znacznie większą wiedzą i umiejętnościami, wręcz budowniczym.
Tak, bardziej był budowniczym, gdyż takie jest znaczenie greckiego słowa tekton, używanego na określenie jego profesji w Biblii. W naszych tłumaczeniach upowszechniło się słowo „cieśla”, ale w moim przekonaniu nie oddaje ono istoty rzeczy. Słowo tekton odnosi się do szerokiej działalności. Józef był cieślą, wykonywał meble, ale był także budowniczym domów. Z pewnością był człowiekiem wszechstronnym, również wczytanym w Torę.
Ojciec wskazuje, że ślady rozmów czy pouczeń, jakie Chrystus wyniósł z domu, można znaleźć później w Jego nauczaniu.
Wspomagałem się przemyśleniami Georga Steinera, filozofa żydowskiego pochodzenia, krytyka literackiego i nauczyciela badającego kulturę w ogóle. Dzięki jego wiedzy mogłem odkryć, że w sposobie patrzenia, nauczaniu oraz symbolice używanej przez Jezusa wyraźnie można dostrzec oddziaływanie Józefa. Chrystus sam siebie nazywa kamieniem węgielnym. To symbolika wprost z placu budowy. Kamień odrzucony, niepotrzebny, wyrzucony na śmietnik może dostrzec tylko wytrawny budowniczy, który potrafi wykorzystać wszystko, nawet to, co niepotrzebne. Mądry i doświadczony budowniczy potrafi z niego zrobić użytek i wykorzystać przy tworzeniu nowego, wspaniałego dzieła. Ma to bezpośrednie przełożenie na świadomość milionów ludzi, którzy dziś czują się niepotrzebni i życie wydaje im się bezcelowe.
Józef był więc nie tylko opiekunem Jezusa, ale także Jego nauczycielem?
Wychodząc z prawdy dogmatycznej o wcieleniu Syna Bożego, warto sobie uświadomić, że kenoza to ogołocenie – swoiste ogołocenie z boskości. Miało to również taką konsekwencję, że On musiał nauczyć się być człowiekiem, tak jak zwyczajne dziecko, gdyż był normalnym człowiekiem, jedynie pozbawionym fatalnego dziedzictwa grzechu. Musiał się uczyć mówienia, pewnych spostrzeżeń, formułowania zdań, postrzegania rzeczywistości, nawet wiązania sandałów sznurowadłami. Ludzka mądrość musiała do niego docierać na poziomie Jego natury, jak u każdego dziecka. Z tym że zdolności percepcji, asocjacji, inteligencji były u Niego wielokrotnie większe aniżeli u rówieśników. Józef jako opiekun Jezusa był Jego pierwszym nauczycielem.
Początek Świętej Rodziny jest dramatyczny. Józef dowiaduje się o ciąży Maryi, a jednocześnie wie, że nie jest ojcem dziecka. Jak reaguje?
Bardzo trudno nam zrozumieć jego reakcję, gdyż jesteśmy grzesznikami. To zaciemnia naszą percepcję. Pozycja Józefa wobec kobiety, która jest niepokalana, była zupełnie inna.
Wiedział, że jest niepokalana, gdy decydował się Ją poślubić?
Do pewnego momentu mógł tego nie wiedzieć, ponieważ relacje chłopca i dziewczyny w tamtym okresie nie były takie jak dzisiaj. Rodzice bardzo strzegli córki i kontakty między przyszłymi małżonkami mogły być dość rzadkie.
Józef był znacznie starszy od Maryi?
Na pewno starszy, ale z pewnością nie był starcem. To był młody, prawdopodobnie dwudziestoparoletni mężczyzna.
W pierwszym odruchu chce Maryję odprawić.
Józef w tym momencie bardziej myśli o Jej sytuacji aniżeli o swojej. Nie tyle chce oczyścić siebie, ile myśli o niej, że może mieć kłopoty. Chce ją oddalić, gdyż nie chce, aby była osądzona.
Dlaczego zmienia decyzję?
Zachodzi w nim proces stopniowego uświadomienia sobie, z Kim naprawdę ma do czynienia. Decydująca jest interwencja anioła. Niektórzy myślą, że to jest jakaś figura retoryczna czy postać, którą widzimy na płótnach obrazów w naszych kościołach, barokowe, tłuste putto. Takie wyobrażenie nie ma jednak nic wspólnego z rzeczywistością. Spotkanie z aniołem jest bardzo trudnym doświadczeniem dla człowieka. Takie musiało być także dla Józefa. Po nim jednak nie ma już żadnych wątpliwości. Tekst Biblii mówi, że anioł wszedł do Maryi, podobnie wchodzi we śnie do Józefa. Całe szczęście zresztą, że on śpi. W przeciwnym razie mógłby przeżyć głęboki wstrząs, a nawet się rozchorować. To jest tak mocna interwencja, że po niej Józef nie ma już wątpliwości co do stanu Maryi. Wie, z Kim ma do czynienia. Z osobistego doświadczenia wiem, że takie spotkanie jest na tyle zdecydowane, że zmienia nas całkowicie.
Ojciec przeżył spotkanie z aniołem?
No tak. To jest trudne i bolesne doświadczenie. Człowiek choruje, można nawet powiedzieć, że odchodzi od zmysłów.
To było w nocy czy w dzień?
Nie chciałbym o tym mówić. Nie chcę z tego robić sensacji.
Nie o sensację chodzi, ale o świadectwo.
Nie chcę być źle zrozumiany – jestem zwykłym grzesznikiem, ale doświadczyłem takiego spotkania. Powiem tylko tyle, że jest ono trudne. Po nim jednak człowiek nie nosi już w sobie żadnych wątpliwości. Dlatego wydaje mi się, że rozumiem znaczenie spotkania Józefa z aniołem. Wtedy, w jednym mgnieniu, przekazana mu została cała wiedza, jakby cała książka opisująca przyszłość. Oczywiście jej dalsze odczytanie wymaga czasu. Odtąd jednak Józef nie ma już więcej wątpliwości.
A spotkanie z aniołem zmieniło życie Ojca?
Cały czas zmienia. Ludzka natura po takim spotkaniu się zmienia. Człowiek przestaje mieć wątpliwości. Myślę, że w przypadku Józefa było podobnie. Po spotkaniu z aniołem przestał mieć wątpliwości.
W diagnozie, którą Ojciec przedstawia w książce – rozpad rodziny, wszechobecna pornografia, powodująca gwałty i przemoc, zanik męskości – trudno dostrzec oznaki dobra. Żyjemy w czasach zmierzchu?
Z pewnością w czasach zmierzchu zła. Trudno w tym wypadku mówić o konkretnej dacie. Jezus naucza, że nikt nie może mówić o tym, kiedy to nastąpi, gdyż tylko Ojciec zna ten dzień. Jednocześnie Pismo Święte mówi nam wyraźnie, że ten dzień będzie zależał od tego, ilu ludzi będzie się nawracało. Bóg przedłuża ten czas, dopóki ktoś jeszcze zmaga się z procesem nawrócenia. Talmud mówi, że w momencie kiedy nie będzie już nikogo, kto byłby sprawiedliwy, albo wszyscy staną się sprawiedliwi, nadejdzie koniec.
Wydaje mi się, że liczba chętnych, aby stać się sprawiedliwymi, maleje.
Być może ma pan rację, ale właśnie ta intensyfikacja zła zapowiada przesilenie. Kiedy przychodzi moment krytyczny, żywioły przechodzą w swe przeciwieństwo. Już w Ewangelii czytamy, że czas złego ducha się kończy i nie może on sobie już na wiele pozwolić.
Minęło jednak dwa tysiące lat i zło – moim zdaniem – ma się całkiem dobrze.
Z naszego punktu widzenia dwa tysiące lat to bardzo dużo. Ale z perspektywy Kosmosu to jest nic. To sekunda. Uczestnicząc w życiu wielu ludzi, właśnie przez to, że jestem ich spowiednikiem, dostrzegam, jak bardzo Bóg w nich inwestuje. Może nie są to miliardy, ale jednostki, jednak dla nich właśnie warto trzymać dalej cały świat. Sodoma nie została zniszczona, dopóki Lot z niej nie wyszedł.
W kontekście św. Józefa mówimy o kryzysie ojcostwa. Mamy jednak w Kościele także kryzys ojcostwa duchowego. Znam wielu gorliwych i dobrych kapłanów, ale o niewielu z nich mógłbym powiedzieć, że są ojcami duchowymi.
To zjawisko ma szersze tło i jest także konsekwencją kryzysu ojcostwa. Mamy przecież wielki społeczny opór przeciwko jakiejkolwiek instytucji, która kojarzy się z ojcostwem lub autorytetem. Ludziom wychowanym bez ojców, a tacy coraz częściej przychodzą także do naszych seminariów, bardzo trudno później być ojcami duchowymi dla drugich. Inną kwestią jest to, że kapłani są często przepracowani i obciążeni różnymi, nie zawsze potrzebnymi obowiązkami, np. katechezą czy biurokracją. Nie mają już czasu i sił, aby spotkać się z Ojcem niebieskim czy poświęcić się medytacji, na przykład o św. Józefie.
Ojciec dużo czasu temu poświęca?
Wstaję o 4 rano, aby dwie godziny rozważać Pismo Święte. Później idę na wspólną medytację trwającą pół godziny. Każdą wolną chwilę wykorzystuję na studiowanie Biblii. Poza tym spowiadam około stu osób tygodniowo.
To musi być męczące.
Ale i szczęśliwe.
Co jest źródłem szczęścia?
Widzę, jak dzięki spowiedzi ludzie zbliżają się do Boga.
Zawsze się zbliżają?
W 96 przypadkach na 100.
Ja bym się w tej statystyce nie zmieścił. Wracam do konfesjonału z tymi samymi grzechami.
To nie jest istotne. Jubiler poleruje powierzchnię diamentu przez kilka tygodni, aby uzyskać brylant. Aby był odpowiedni efekt, trzeba wykonać tysiące ruchów polerujących jego płaszczyznę. Czasami jeden grzech trzeba polerować przez kilkaset spowiedzi. Efekt jednak zawsze jest wspaniały.
A co z tymi, którzy do spowiedzi nie przychodzą?
Nie jestem apteką, której personel ściga potencjalnych pacjentów na ulicy, przymuszając ich do zażywania lekarstwa. Jestem apteką, która jest czynna 24 godziny na dobę. Każdy, kto chce, może do niej przyjść. Każdy zaś ma swój czas. Pan Jezus mówi nam trudną prawdę: „Usiłujcie wejść przez wąskie drzwi, wielu będzie próbowało, a nie wejdzie”. Widać, że nie będzie łatwo.
Co zrobić, abyśmy mieszkali w takim domu, jakim był dom Józefa?
Nie mamy szans żyć tak jak Oni, ale mamy szansę im się powierzać, oddawać. Zaprosić ich do tego, aby uczestniczyli w naszym życiu. Adoracja, modlitwa, codzienne przebywanie z Jezusem nas kształtują. Widzę to po sobie. Widzę wpływ łaski na moje życie. Wpływ łaski zaś jest na nasze zbawienie decydujący. Józef adorował Pana Jezusa przez całą dobę, każdy więc powinien znaleźć własną przestrzeń do adoracji Boga, choćby przez godzinę. To droga do uratowania naszej męskości, ojcostwa oraz naszych rodzin.
O. Augustyn Pelanowski - paulin, rekolekcjonista, spowiednik, autor kilku książek, malarz i rysownik. przez wiele lat był ojcem duchowym w Wyższym seminarium duchownym zakonu Paulinów w Krakowie na Skałce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.