W Krakowie trwa ogólnopolska, Weekendowa Szkoła Ducha Świętego, zorganizowana przez Instytut Ewangelizacji Świata Misja ICPE, w Polsce znany jako Armia Dzieci.
Trzydniowe spotkanie odbywa się w Centrum Sportu i Rekreacji Politechniki Krakowskiej, a jego uczestnicy (ponad 400 osób z Krakowa, Małopolski i różnych stron kraju) mogą nie tylko słuchać konferencji głoszonych przez Marię Vadię (ewangelizatorkę z USA) i Annę Saj (współzałożycielkę Armii Dzieci i dr teologii KUL), ale przede wszystkim uwielbiać Boga.
Drugiego dnia Szkoły Ducha Świętego M. Vadia tłumaczyła m.in., że tu i teraz jest czas cudów, znaków i uzdrowień, bowiem Jezus powiedział do swoich uczniów, że "kto w Niego wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których On dokonuje", i że tym, "którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą".
Jak również zauważyła, ci, którzy zapisali się na Szkołę Ducha Świętego, chcą widzieć ludzi, którzy są uwalniani, uzdrawiani, przychodzący do Jezusa. Żeby tak się jednak stało, najpierw sami muszą demonstrować moc Ewangelii i uwalniać królestwo Boże. Pomóc może w tym modlitwa w języku modlitwy, to znaczy taka, która omija umysł zagłuszany przez głos nieprzyjaciela. Wypływa prosto z serca, a następnie bezpośrednio dociera do Boga. To modlitwa w Duchu Świętym.
- Największe cuda, jakie widziałam, dzieją się właśnie podczas modlitwy w Duchu Świętym, bo otwieramy wtedy usta, by chwalić Pana i wszystko wokoło zaczyna się zmieniać - przekonywała M. Vadia, tłumacząc, że kiedy Bóg daje nam dar, nie daje nam połowy porcji, ale pełnię swego Ducha.
Niestety, wiele osób wciąż nie słyszało o Duchu Świętym, a przecież kiedy Go otrzymujemy, jesteśmy odziani mocą Bożą: mamy w sobie radość i nadzieję, strach nie kontroluje naszego życia i już nie zachowujemy się jak sieroty, bo wiemy, że jesteśmy dziećmi Boga i że On szaleje na naszym punkcie, bo tak nas kocha. Mamy odwagę nakładać ręce na innych ludzi i uzdrawiać w imię Boże, a jeśli uzdrowień nie ma, to nadal z wiarą nakładamy ręce, ufając w Bożą wolę.
Charyzmatyczka przytoczyła też dwie historie ukazujące, jak wiele może zdziałać modlitwa, gdy dajemy się prowadzić Duchowi.
Pierwsza wydarzyła się, gdy Maria wracała samolotem z Bostonu do Miami. W ostatniej chwili przed startem stewardessa posadziła obok niej młodą dziewczynę. - Na jej twarzy widziałam wstyd i depresję. Pokazał mi to Duch Święty. Zaczęłam się więc modlić, ale dziewczyna miała słuchawki w uszach. Nagle pilot powiedział, żeby zapiąć pasy, bo zaraz będą turbulencje. Za oknami zrobiło się ciemno i zaczęło rzucać samolotem. Ludzie krzyczeli, a ja modliłam się w Duchu Świętym. Gdy w końcu wszystko zaczęło się uspokajać, dziewczyna zdjęła słuchawki i powiedziała: "Dziękuję za twoją modlitwę". Zapytałam ją, czy zna Jezusa. Znała, bo była liderką śpiewu w swojej parafii w Teksasie, ale wyznała, że gdy przyjechała do Bostonu na lekcje śpiewu, robiła straszne rzeczy, którymi obrażała Boga i o których dawniej myślała, że nigdy ich nie zrobi. Nie czuła Bożej obecności od wielu tygodni, ale przyznała, że podczas modlitwy obecność Boża spoczęła na niej - wspominała.
Druga sytuacja dotyczyła brata Marii. - Przez 15 lat modliłam się o uwolnienie dla Rene, który był uwikłany w okultyzm i new age. Mówiłam: Boże, jak mam się modlić? I przyszła odpowiedź. Miałam modlić się w Duchu. Wtedy Bóg dał mi wizję dotyczącą wskrzeszenia Łazarza. Duch Święty powiedział, że w tym grobie jest też mój brat. Od tego momentu krzyczałam: Rene, wyjdź z jaskini, wyjdź ze śmierci do życia! Jakiś czas później brat oddał życie Jezusowi - mówiła M. Vadia, dodając, że wiele osób przeżywa coś podobnego - też przez długi czas modlą się w jakiejś sprawie i nie widzą przełomu. Bezradnie mówią wtedy, że już nie wiedzą, jak mają się modlić. A odpowiedź jest prosta: warto zacząć modlić się w Duchu, bo wtedy Bóg daje mądrość i strategię działania.
- Jezus chce, żebyś doświadczył Jego zwycięstwa. Kiedy modlimy się w Duchu, On musi zacząć działać i przemieniać nawet najgorsze rzeczy w naszym życiu - podkreślała.
Jak z kolei wyjaśniała Anna Saj, weekendowe szkoły organizowane są po to, by ludzie poznali Boga takim, jakim jest naprawdę, oraz po to, by wzmacniać Kościół i przygotować go na ponowne przyjście Pana. - Dotyczy to wszystkich pokoleń, dlatego chcemy, by całe rodziny doświadczały Bożej obecności, która dotyczy wszystkich sfer życia człowieka - mówiła.
Uczestnicy spotkania nie kryli natomiast, że głoszone słowo Boże mocno ich dotyka i czują się napełnieni Bożą mocą i Duchem.
- Wielu osobom to, co się tu dzieje, może się wydawać dziwne, ale to jest prawdziwe i widać, że wypływa z Bożej obecności i głoszenia Jego chwały - przekonuje Matylda, a pani Marzena dodaje, że wszyscy potrzebujemy świadomości, iż jesteśmy kochanymi dziećmi Boga, ale często o tym nie pamiętamy. - Maria Vadia pomaga odnaleźć tę prawdę, a to, co głosi, musi pochodzić od Boga, bo bez Jego pomocy nie dałaby rady tak wiele podróżować po świecie - mówi.
Warto dodać, że w Szkole udział biorą całe rodziny, a podczas konferencji dla dorosłych dzieci i młodzież uczestniczą w zajęciach biblijnych w swoich grupach wiekowych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.