Chłopak pojechał po sprite’a

Studentka Politechniki Opolskiej znów wyjedzie na misje do Kenii. Więcej tam otrzymała, niż sama mogła dać.

Reklama

Najtrudniej powiedzieć rodzicom

Przygotowania do pierwszego wyjazdu trwały dwa lata. Finansowo w wyjeździe dużo pomogła uczelnia. Formacyjnie – comiesięczne, weekendowe spotkania świeckich misjonarzy kombonianów w Krakowie, składające się z wielu zajęć: modlitwy, medytacji, warsztatów, spotkań, działań na ulicach, np. pomocy bezdomnym. – Najtrudniej jednak było powiedzieć o planach wyjazdu rodzicom – przyznaje Monika Jamer. Co ciekawe, o wyjeździe na misje zaczęła myśleć już w gimnazjum, pod wpływem zaprzyjaźnionego z rodziną ks. Łukasza Niemca, który wyjechał na misje do Kazachstanu i goszcząc w domu Jamerów, opowiadał o swojej pracy.

– Mama na początku nie uwierzyła, że chcę pojechać na misje do Kenii – opowiada komboniańska wolontariuszka. Znacznie później dowiedział się tato, a na samym końcu, kilka dni przed wylotem, brat i siostra oraz babcie. – Nie chcieliśmy, żeby babcie się denerwowały. Ale nie przyjęły tego źle, kiedy dowiedziały się, że jadę w grupie znajomych i z misjonarzami. A teraz się cieszą, że znowu pojadę – przyznaje Monika. – Jestem dorosła, ale nie pojechałabym, jeśli rodzice powiedzieliby: nie jedź. Dla mnie jest ważne, że rodzice również cieszą się tym, że pojechałam i znowu pojadę. To pomaga mi w wypełnianiu tej misji – podkreśla.

Koledzy ze studiów reagowali różnie. – Jedni mówili, że jestem głupia: po co jechać na inny kontynent i pomagać czarnym? Ale drudzy mówili, że super i się bardzo cieszą. Jednak od powrotu wielu z tych pierwszych mówi, że to, co zrobiłam, jest fajne, wymaga dużej odwagi, że mi gratulują i cieszą się, że mają taką koleżankę. Niewierzący też szanują mój wybór – opowiada dziewczyna. Po powrocie z Kenii co najmniej dziesięć osób mówiło jej, że też kiedyś myślało o wyjeździe na misje, pomocy ludziom z krajów Trzeciego Świata. – Nie umieli zrobić tego pierwszego kroku, ale to było, a czasami wciąż jest, ich marzeniem – mówi opolska studentka.

Zadawać pytania swoim życiem

– Nie możemy potępiać tych, którzy nie wierzą. Trzeba dostrzegać, że taka osoba na czyms opiera swoje poglądy. Raczej powinniśmy pokazywać swoim życiem, że warto wierzyć, a nie potępiać tych, którzy myślą inaczej. Osoba, która patrzy na moje życie, powinna się zastanowić, czy ona rzeczywiście dobrze robi, że nie wierzy – mówi Monika Jamer. Po powrocie z Kenii zaangażowała się w realizację programu „Edukacja dla Pokot”, bo widziała na własne oczy, że nauka jest jedyną szansą wyrwania się z nędzy przez młodych ludzi z plemienia Pokot. Wraz ze znajomymi ze studiów przygotowała także akcję pomocy dla ośrodka w Ugandzie. – Pod koniec życia będziemy sądzeni z miłości. Wtedy nie będą się liczyły nasze sukcesy zawodowe, to, co posiadamy, tylko to, ile ofiarowaliśmy drugiemu człowiekowi; że staraliśmy się mu pomóc. Staniemy przed Panem Bogiem i będzie się liczyło tylko to, co dobrego zrobiliśmy – mówi Monika Jamer.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama