O drodze od poczucia bezradności do ożywienia martwej parafii mówi ks. Zdzisław Brzezinka.
Zastał Ksiądz w parafii trzydzieści osób. Ile osób przychodziło na Msze po siedmiu latach?
Siedemset. To zaczęło pracować jak zdrowy organizm. Wracałem do Polski w sierpniu 2014 roku. Wyjeżdżałem samochodem o 1.30 w nocy. Po cichutku, bez szumu. Na ostatnim rondzie w mojej parafii zastałem tłum ludzi. „Co się stało? Jakaś manifestacja w środku nocy?” – zdziwiłem się. Okazało się, że przyszli mnie pożegnać. Oj, oczy mi się zaszkliły. Ciężko było ruszyć dalej.
Nie boi się Ksiądz, że teraz sobie nie poradzą?
Moja zasada jest jasna: wiązać ludzi z Bogiem, nie z sobą. Być na tyle, na ile to konieczne. Mam ich jedynie uaktywnić, zapalić, wypuścić na szerokie wody, sprawić, by poczuli odpowiedzialność za parafię. W Roku Miłosierdzia rozpoczęliśmy w naszej katowickiej parafii środowe dyżury w konfesjonałach. Spowiadamy co tydzień od 19 do 21. Cały czas przychodzą ludzie. Często na spowiedź z całego życia. Rok po powrocie do Polski wziąłem do Francji trzydziestu moich parafian. Tuż przed Sumą przyszła kobieta, namydliła figurę św. Wincentego à Paulo i zaczęła ją pucować. Święty z pianą na włosach. Dla Polaków to szok.
Zacząłem kazanie: „Każdy święty jest przedstawiony z jakimś atrybutem. Z czym ja będę przedstawiony, jak zostanę świętym?”. A oni mówią: „Z psem i chusteczką”. Ludzie znali mojego psa lepiej niż swojego proboszcza. (śmiech) „A skąd ta chusteczka?” – pytam. „Bo ksiądz ciągle ociera pot z czoła” – uśmiechnęli się. Powiedziałem: „A ty, Paul, będziesz przedstawiony z gablotkami z motylami, które kolekcjonujesz”. I zacząłem wymieniać. To był sprawdzian, czy jako proboszcz znam swoje owce. Ci ludzie byli poruszeni tym, że ja ich ciągle pamiętam, noszę w sercu. Podkreślę jeszcze raz: w życiu parafii relacje są kluczowe.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).