Na bazarze w Aleppo handel trwał nieprzerwanie od niemal 4000 lat. Dziś miasto jest zrównane z ziemią.
Wojna w Syrii to przede wszystkim dramaty milionów ludzi, śmierć, przesiedlenia, ucieczki, wywózki. Ale to także zniszczenia, jakich ten kraj nie doświadczył nigdy w swojej historii.
– Na dzisiejszym spotkaniu chciałam państwu pokazać zdjęcia miejsc, których już nigdy w życiu nie odwiedzimy, gdyż zniknęły z powierzchni ziemi – mówiła Marzanna Skowrońska, elbląska podróżniczka, która Syrię odwiedziła tuż przed wybuchem tzw. arabskiej wiosny.
Swoją podróż po krajach Bliskiego Wschodu odbyła w 2008 roku. Na jej trasie znalazły się także Liban, Izrael i Jordania. – Co ciekawe, w tamtym czasie najspokojniejszym z tych krajów była właśnie Syria. Można wręcz powiedzieć, że było tam sielsko, anielsko – opowiadała.
Dla porównania wskazywała np. miasta libańskie, w których wciąż stacjonowało mnóstwo oddziałów ONZ, czy Izrael, gdzie żołnierz z karabinem na ulicy to również normalny widok. – Gdyby ktoś wówczas powiedział Syryjczykowi, że wkrótce wybuchnie w jego kraju wojna, pewnie popukałby się w czoło. Niestety tak się stało. Syria stała się miejscem walk kilku stron. Oddziały rządowe ścierały się najpierw z rebeliantami, następnie do walk weszło również tzw. Państwo Islamskie (ISIS), swoje interesy próbowali tam rozgrywać także światowi liderzy. Tak jest do dziś. Krew przelewa się w takich miejscach jak Aleppo, Homs czy Damaszek. Te miasta leżą dziś w gruzach, a wszystkie znalazły się na ówczesnej trasie podróży pani Marzanny.
– Aleppo słynęło z dwóch rzeczy: cytadeli i bazaru. Bazaru, na którym, jak chwalili się mieszkańcy, handel trwał nieprzerwanie od niemal 4000 lat – wspominała podróżniczka. – Dziś niestety nic z tego już nie ma. Handel został przerwany, wszystko jest zrównane z ziemią.
Innym przykładem jest miasto Homs, czyli miejsce wybuchu arabskiej wiosny. – Wszyscy, którzy odwiedzali to miasto, oglądali słynne starożytne koła młyńskie. Przetrwały one przynajmniej 1500 lat, lecz niestety ostatniego dżihadu nie przetrwały – zaznaczała ze smutkiem pani Marzanna.
Za tak wielkie zniszczenia odpowiadają nie tylko działania wojenne. Część zabudowań, zwłaszcza zabytkowych czy kulturalnych, jest niszczona celowo przez bojówki ISIS. – Tak było choćby w przypadku Palmyry, gdzie radykalni wahabici za cel postawili sobie, że z tych starożytnych ruin nie zostanie kamień na kamieniu.
– Czuję naprawdę głęboki smutek, kiedy oglądam te zdjęcia „przed” i „po” – mówiła pani Teresa, uczestniczka spotkania. – To jest niewyobrażalne, jak wiele zła tam się dokonało.
Panią Alinę poruszyły z kolei zdjęcia dzieci. – Na fotografiach pani Marzanny wszystkie są uśmiechnięte, radosne – zauważała. – Niestety na obrazach, które docierają do nas dziś z telewizji, dzieci mają zupełnie inne twarze.
– Żałuję, że nie zrobiłam więcej zdjęć, ale byłam przekonana, że będzie mi to dane zobaczyć jeszcze wiele razy. Niestety, myliłam się – wspominała M. Skowrońska.
Niektóre przeżycia są na szczęście wyjątkowo trwałe. – Tak choćby jest z miastem Malula. Tam dane było mi słyszeć język aramejski. Czyli język, którym posługiwał się Jezus Chrystus – dodawała. – Niezwykle piękna mowa. Tak samo piękna jest odprawiana w niej liturgia. Coś niepowtarzalnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.