"Okna życia" w ciągu 10 lat uratowały prawie 100 dzieci.
- "Okno życia" to miejsce, gdzie się dziecko zostawia, a nie porzuca - przekonuje rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Podkreśla, że matki, które zostawiają tam dzieci, mają zagwarantowaną anonimowość i nie grożą im za to żadne konsekwencje
W zeszłym tygodniu w "oknie życia" w Ostrowie Wielkopolskim znaleziono noworodka. Ustalono, że matką dziecka jest 17-latka, do której w tym samym dniu rodzina wezwała pogotowie ze względu na silny krwotok. Pogotowie zawiadomiło policję o podejrzeniu zagrożenia dla życia i zdrowia matki. Prokuratura zapewniała jednak, że gdyby nie ten zbieg okoliczności - znalezienie noworodka i wezwanie karetki do młodej kobiety z krwotokiem - matki by nie zidentyfikowano, ponieważ "okna życia" gwarantują anonimowość kobietom pozostawiającym w nich dzieci. Prokuratura podkreślała również, że matka, pozostawiając dziecko w bezpiecznym miejscu, jakim jest "okno życia", zapewniła mu opiekę, nie ma więc mowy o porzuceniu.
Również rzecznik praw dziecka w rozmowie zaznaczył, że "okno życia" to nie jest miejsce, gdzie się porzuca dziecko. "Porzuca się dziecko pod mostem, na śmietniku. +Okno życia+ to jest miejsce przygotowane do opieki, gdzie się dziecko pozostawia. Drugim takim miejscem jest szpital i pozostawienie w szpitalu jest dla dziecka lepszym rozwiązaniem" - powiedział Michalak.
Odnosząc się do sytuacji z Ostrowa Wielkopolskiego, wskazał, że pozostawienie dziecka w "oknie życia" nie jest traktowane jak porzucenie i matka nie była poszukiwana z tego względu. Jego zdaniem część opinii publicznej mogła jednak zostać wprowadzona w błąd i pomyśleć, że prokuratura chciała matkę znaleźć i wyciągnąć konsekwencje. Podkreślił, że "okna życia" gwarantują anonimowość i nie należy się obawiać pozostawiania tam dzieci.
"Boję się, że myśląc inaczej, jakaś matka może podjąć złą decyzję dla dziecka" - dodał Michalak.
Przekonywał, że osób, które zostawiają dzieci w "oknach życia" nie wolno potępiać, nazywać "wyrodnymi matkami". "Zła, wyrodna matka to taka, która porzuciła dziecko, narażając jego zdrowie lub życie albo je zaniedbuje. Ta, która w miarę swoich możliwości chce mu zapewnić jak najlepszy los, nie jest złą matką. Pozostawiając dziecko w +oknie życia+, wykazuje się odpowiedzialnością, bo zadbała, by dziecko żyło i miało opiekę" - ocenił RPD.
"Kiedyś, odwiedzając Beskid Żywiecki, postanowiłem sprawdzić, jak działa w praktyce +okno życia+ w Bielsku-Białej. Nikt nie wiedział, że tam się pojawię. Otworzyłem i czekałem. Reakcja była po 30 sekundach! Jedna z sióstr przyszła zobaczyć, co się dzieje. To warte pokazania, bo widać, że nie tylko się tworzy takie miejsca, ale czuwa się nad tym, żeby dobrze działały" - opowiadał Michalak.
Jak dodał, że Bielsku-Białej jest nie tylko "okno życia", ale też dom dla matki i dziecka, gdzie kobiety w trudnej sytuacji mogą uzyskać pomoc. "Tak samo jest np. w Krakowie, gdzie powstało w 2006 r. pierwsze +okno życia+ z inicjatywy kard. Stanisława Dziwisza. Tam siostry pracują z matkami. Zdarza się, jak mi kiedyś mówiły, że wcześniej ludzie dzwonią i pytają, jak to działa, jaka jest reakcja. Siostry nawiązują z taką osobą rozmowę i wielokrotnie się zdarzyło, że nie zostawiła ona dziecka, tylko przyszła po pomoc" - relacjonował rzecznik. Podkreślił, że zdarzają się różne życiowe zakręty, nie zawsze jest tak, że ktoś jest do końca zdecydowany, że nie chce się dzieckiem zajmować, często jest po prostu w trudnej sytuacji i nie potrafi sobie z nią poradzić. Choć - jak zaznaczył - zdarza się i tak, że ktoś nie chce dziecka.
Podkreślił jednak, że jeśli ktoś zdecydowany jest na oddanie dziecka, lepiej zostawić je w szpitalu. Wtedy matka jest znana, dziecko ma swoją tożsamość i szybciej ma szansę na adopcję. Jeśli trafia do "okna życia", trwa to dłużej - najpierw trzeba mu nadać tożsamość, potem zdecydować, że jest gotowe do adopcji. Musi to zrobić sąd, dlatego - jak wyjaśnił Michalak - prowadzący "okna życia" muszą o znalezieniu dziecka powiadomić sąd opiekuńczy. Jeśli informują organy ścigania, najczęściej policję, to tylko po to, by było wiadomo, że takie zdarzenie na danym terenie miało miejsce, nie po to, by szukać matki.
Rzecznik przypomniał, że zawsze matka ma sześć tygodni na zmianę decyzji. "Jednak, gdy zmieni zdanie, a wcześniej zostawiła dziecko w +oknie życia+, musi dowieść, że to ona jest matką. Trzeba zrobić badania itp. Trudniej wówczas cofnąć decyzję; łatwiej jest, gdy dziecko zostało w szpitalu" - wskazał.
Jego zdaniem dla dziecka najlepiej jest, gdy ma swoją tożsamość, nawet jeśli rodzice nie chcą go wychowywać. Dlatego właśnie - jak przypomniał - zasadność funkcjonowania "okien życia" kwestionował Komitet Praw Dziecka ONZ. Jednak - jak podkreślił RPD - "okna życia" w Polsce w ciągu 10 lat uratowały prawie 100 dzieci. "Nie wiem, czy gdyby ich nie było, rodzice tych dzieci zdecydowaliby się na lepsze rozwiązania. Boję się, że wybraliby gorsze, a dzieci te nie miałyby nie tylko tożsamości, ale i życia. Tu trzeba przyjąć, że tożsamość jest drugorzędna, pierwszorzędna jest wartość życia" - ocenił Michalak.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.