Darek Czarny, gitarzysta, wokalista, kompozytor, aranżer zespołu „U studni” opowiada o muzyce i wierze.
Od wczesnego dzieciństwa miałem przyjemność przebywać w otoczeniu ludzi, którzy dzisiaj są bardzo wysoko w rynkowym rankingu muzyków: z Markiem Radulim (m.in. Budka Suflera) i Krzysiem Gabłońskim (m.in. Banda i Wanda). Zaraziłem się tą pasją – mówi Darek Czarny.
Od domu kultury do Starego Dobrego Małżeństwa
Granie rozpoczął w zespole młodzieżowym w Kędzierzynie-Koźlu, skąd pochodzi i gdzie mieszka do dziś. Potem przyszła propozycja współpracy z krakowską formacją grającą muzykę country. Przygodę z poezją śpiewaną rozpoczął od współpracy z kędzierzyńską Bohemą. W 2005 roku został zaproszony do nagrania płyty „Missa pagana” (poezja E. Stachury) ze Starym Dobrym Małżeństwem. Po tym muzycy SDM poprosili, żeby zagrał z nimi kilka koncertów. W 2006 r. wszedł do składu SDM na stałe. I pozostał w nim do końca, tj. do rozpadu grupy – legendy polskiej muzyki folk-rockowej i poezji śpiewanej – w 2012 r.
Nie namawiam do rozmowy na trudny temat rozstania z liderem SDM Krzysztofem Myszkowskim. Bo współtworzący zespół przez wiele lat – Ola Kiełb-Szawuła, Wojciech Czemplik, Ryszard Żarowski, Andrzej Stagraczyński, poeta Adam Ziemianin i Darek Czarny – postanowili nie kończyć wspólnej drogi, nie tylko muzycznej, ale i przyjacielskiej.
– SDM to była największa przygoda, wiele się przez te lata nauczyłem. A teraz kontynuujemy ten muzyczny klimat pod innym szyldem. Bo to, co graliśmy w SDM, po prostu wypływało z nas – opowiada Darek Czarny. Od czterech lat jest wokalistą, gitarzystą, aranżerem, kompozytorem w zespole, który nazwał się „U studni”. – My nie przemawiamy do ludzi. My dzielimy się swoją fascynacją. Nie występujemy z pozycji nauczycieli. Bo może być tak, że siedzą na widowni ludzie, którzy głębiej ode mnie rozumieją to, co ja śpiewam – mówi Darek Czarny i dodaje, że po ich koncertach słuchacze są nie tylko wzruszeni. Kto wie, co znaczy SDM, i jak gra „U studni”, ten rozumie, że wzruszenie, czułość, łagodność to poniekąd drugie imię tej muzyki. – Bywa, że po koncertach ludzie przychodzą mocno poruszeni tym, co śpiewamy. Czują się jakoś wezwani nawet do przewartościowania swojego życia – mówi muzyk.
Nie kombinuj, to był palec Boży
Miałem okazję słuchać go na koncertach kilka razy. A teraz słucham mówiącego przy stoliku w kędzierzyńskiej „Atenie”. Uderza mnie harmonia, zgodność między muzyką i rozmową. I dystans do siebie. – Powiedzieć, głosić, śpiewać można wiele, ale ostatecznie liczy się to, jak żyjemy – mówi. Spokojnie, bez emfazy, z doświadczeniem mężczyzny w wieku średnim opowiada o swojej wierze i przełomowym jej momencie. – Moja żona Lilla, która prowadzi mnie przez całe życie – niemalże za ucho ciągnąc – mówi mi wprost: Darek, nie kombinuj, to był palec Boży.
Przed osiemnastu laty moje życie stało pod ogromnym znakiem zapytania, źle się ze mną działo. Kiedy miałem podejmować ważne życiowe decyzje, w Krakowie poznałem osobę, która zaczęła mi opowiadać o Odnowie w Duchu Świętym, o swoim tacie, który się nawrócił. Przypadkowo spowodowała, że następnego dnia po spotkaniu klęczeliśmy oboje i ja oddawałem życie Jezusowi. Dziwnie się z tym czułem. Ona – to była dziewczyna, o której wiem tylko, że miała na imię Zosia – powiedziała: Darek, jeżeli się wstydzisz, jeżeli nie wierzysz, to zrób to mimo wszystko. A On się tobą zaopiekuje. Od tamtego momentu zacząłem doświadczać zdumiewających rzeczy. Odkrywałem świat wartości, poznawałem ludzi z Odnowy, wchodziłem na głębszy poziom bycia w przestrzeni duchowej. O mnie jako o osobie bardzo wzorcowo wierzącej to raczej nie można mówić. Jestem raczej błąkającym się wokół, po orbicie, ale bardzo sobie cenię ludzi z Odnowy, dużo od nich czerpię i na ile mogę, staram się ich wesprzeć swoją grą – opowiada.
Odnowa i Piwnica pod Baranami
Często służy swoim talentem w czasie spotkań modlitewnych grup Odnowy czy nabożeństw uwielbienia. Mówi, że w nabieraniu właściwego kursu w życiu pomagają mu częste spacery po cmentarzu. W domu od kilkunastu lat nie mają telewizora. To pomaga uwolnić się od natłoku nieważnych informacji i bezmyślnego tracenia czasu. Pomaga rozmawiać. Choć kocha muzykę i twierdzi, że nie można jej oddać się połowicznie, widzi niebezpieczeństwa czyhające na muzyków. – Muzyka może stać się bożkiem. Może przybliżać ludzi do Boga, ale może także oddalać. Człowiek może stać się niewolnikiem muzyki czy swojego artystycznego wizerunku. Może też ulec pokusie pouczania ludzi, swoistego „stanięcia na mównicy”. Jeśli zabraknie relacji rodzinnych, z przyjaciółmi, innych spraw zawodowych, sama muzyka może prowadzić do szaleństwa, nałogów itp. – mówi Darek Czarny.
W styczniu ukaże się trzecia płyta „U studni” zatytułowana „Wspólne zdjęcie”. Będzie na niej 15 utworów, trochę bardziej folkowych i bluesowych, a dodatkową atrakcją – gościnny występ znakomitego polskiego gitarzysty i wokalisty, którego nazwiska na razie nie możemy zdradzić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.