Bardzo bym chciała, by tak brzmiał głos Kościoła w Polsce.
Na marginesie "Tygodnia modlitw za uchodźców i tych, co zginęli w drodze do Europy" (więcej przeczytasz w tym miejscu) problem zarysował się wyraźniej, ale z pewnością nie dotyczy tylko tej sytuacji. We wszystkich sprawach, które wymagają decyzji trudnych i niepopularnych, Kościół będzie stawał przed pytaniem, jak głosić to, do czego zobowiązuje go Ewangelia.
Jakiś czas temu abp Gądecki przypomniał, że Kościół nie może kierować się sondażami i poparciem społecznym dla jakiejś idei. To prawda, nie może. Nieco szerzej sformułował to podczas ostatniej pielgrzymki papież Franciszek, mówiąc: Szczęśliwy ów Kościół, który nie polega na kryteriach funkcjonalizmu i efektywności organizacyjnej i nie zwraca uwagi na to, jaki będzie jego obraz. To ważne. Kościół nie musi się "podobać". Kościół ma być wierny Chrystusowi, a jeśli ludziom, to tylko w Nim i przez Niego.
Z tą pokusą Kościół sobie radzi. Ale jest jeszcze pokusa druga: kierowania się tym, co myśli władza. Nie, nie chodzi w żadnym wypadku o zmianę nauczania. Raczej o lekkie zmiękczenie przekazu, niedopowiedzenia, przemilczenia...
W wywiadzie dla Przewodnika Katolickiego abp Wiktor Skworc mówił niedawno: Naszym obowiązkiem niezmiennie jest głoszenie Ewangelii i przybliżanie zasad katolickiej nauki społecznej, która prowadzi do budowania wspólnoty wokół wartości. Każda partia, aby rządzić idzie drogą kompromisów. A pokusa zerkania na słupki poparcia dotyka członków i liderów każdej partii. Natomiast Kościół może i powinien we właściwym momencie powiedzieć „non possumus”.
I dodawał: Jak uczy historia naszego kraju, nawet ta najnowsza, sojusz, o którym Pan mówi, nie służy ani jednej ani drugiej stronie. Nie wolno mieszać, ani mylić porządków… Jesteśmy od budowania wspólnoty Kościoła, w którym urzeczywistnia się Królestwo Boże, które nie jest z tego świata. A to wymaga wiernego spełniania przez Kościół funkcji krytyczno-profetycznej. To ważne przypomnienie dla wszystkich, którzy wypowiadają się w imieniu Kościoła, od najwyższych rangą po - na przykład - dziennikarzy.
Pozostaje pytanie, czy Kościół - głosząc swoje nauczanie - na pewno musi się zajmować tym, na co stać państwo? Czy roztropna ocena naszych możliwości nie powinna pozostać w gestii tych, którzy o finansach decydują? Dlaczego Kościół - nie mając w końcu pełni wiedzy - miałby dostarczać im wymówki?
Może trzeba w tym momencie szczególnie jasno powiedzieć, co musi być robione i czego oczekujemy? Może to być możliwe w mniejszej lub większej skali. To nie jest sprawa Kościoła tylko polityków, by dokonać sensownej oceny i podjąć działania, które są możliwe. Ale zadanie trzeba postawić jasno.
Bardzo bym chciała, by tak brzmiał głos Kościoła w Polsce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.