Wolontariusze ŚDM mówią zgodnie: „Nie będziemy siedzieć na kanapie! Wciąż chcemy robić raban - na chwałę Pana Boga”.
Przed Światowymi Dniami Młodzieży część znajomych pytała, po co się angażuję w przygotowania. Mówili, że najlepiej wyjechać z Krakowa, bo przyjedzie tu wielki tłum i na pewno będzie zamach. A ja od początku wierzyłam, że to będzie czas łaski i że jedyne, co może wybuchnąć, to bomba Bożego miłosierdzia. I rzeczywiście tak było – przekonuje Gabrysia Flaszczyńska, która przez 2,5 roku pracowała w sekcji wolontariatu KO ŚDM Kraków 2016. – Podczas ŚDM wszyscy czuliśmy, że Bóg jest z nami, że dzieje się coś wielkiego – wtóruje jej Ania Wojna z sekcji pastoralnej.
Boże szaleństwo
Wolontariusze ŚDM dwa razy budzili się w nowej rzeczywistości. 1 sierpnia, tuż po zakończeniu ŚDM, gdy rozsądek podpowiadał im, że najwyższy czas odpocząć i wyspać się, górę wzięło serce. Choć wcale się nie umawiali, zjawili się w biurze, by dzielić się wrażeniami, sprzątać (także miejsca zakwaterowania wolontariuszy) i próbować zatrzymać atmosferę ŚDM. W efekcie w komitecie spędzili jeszcze kolejne tygodnie, m.in. zamykając różne projekty, w tym „L4”. – W intencji ŚDM modliło się mnóstwo chorych i nie mamy wątpliwości, że wszystko udało się także dzięki tej modlitwie. W sierpniu pisaliśmy więc listy, by podziękować za to wsparcie – opowiada A. Wojna.
Z kolei 1 września, gdy trzeba było opuścić siedzibę KO ŚDM przy ul. Kanoniczej, wolontariusze poczuli smutek. Wzięli sobie jednak do serc słowa papieża i mają w planach coś, co sprawi, że ŚDM będą w nich trwać. – Nie chcemy siedzieć na kanapie, ale nadal robić raban dla Boga. Od początku zakładaliśmy, że najważniejsze będzie to, czy po ŚDM też będziemy wspólnie działać. Projekty przygotowywane przez sekcję wolontariatu ruszą już w październiku – mówi Gabrysia, która podczas ŚDM dostała od Boga dwa prezenty. Pierwszym było znalezienie się w gronie 6 osób z różnych stron świata, które podczas ceremonii powitania Ojca Świętego wnosiły na ołtarz Ewangelię. – Mogłam wtedy spojrzeć w oczy papieża. 31 lipca dowiedziałam się też, że zostałam zaproszona do siedzenia na scenie – razem z Franciszkiem – na Tauron Arenie – opowiada.
Sekcja pastoralna też nie próżnuje i już 12 października, wraz z bp. Grzegorzem Rysiem, zaprasza wszystkich na Tauron Arenę, na wielkie spotkanie osób, które były zaangażowane w przygotowanie ŚDM, i tych, które brały w nich udział. – W listopadzie ruszy też druga odsłona rekolekcji „Dla nas i całego świata”. Potrwa do czerwca, a tematem spotkań będą dary Ducha Świętego. Chodzi o to, by ogień ŚDM wciąż w nas płonął – zapowiada A. Wojna i zdradza marzenie Wspólnoty „Sala na Górze”, do której należy. – Chcielibyśmy, by owocem ŚDM był dom, który mielibyśmy w Krakowie na własność i który by się utrzymywał poprzez prowadzoną w nim kawiarnię. Najważniejsze byłyby jednak trwające w nim nieustanna modlitwa i ewangelizacja. Pomysł jest szalony, ale tak po Bożemu, i wierzymy, że uda się go spełnić – mówi.
Stolica szczęścia
Paulina Krzyżak, która brała udział w „Wolontariacie Plus”, współtworzyła projekt „Młodzi poligloci” i była fotografem KO ŚDM, przekonuje natomiast, że w tym, iż trafiła do komitetu, był głęboki sens. – Niedawno miałam trudny czas w życiu, pojawiły się też problemy z wiarą. Dziś wiem, że ŚDM były dla mnie czasem umocnienia, i okazało się, że nawet w „Młodych poliglotach” – projekcie, który nie był czysto ewangelizacyjny – widać było Boże prowadzenie. ŚDM pozwoliły mi też spełnić wielkie marzenie... – opowiada. Nie dowierzała, że będzie się nadawała do robienia zdjęć dla komitetu, jednak napisała e-mail z taką propozycją. – Dostałam zaproszenie na pierwsze rekolekcje „Dla nas i całego świata” i gdy dziękowałam za tę szansę Ewie Korbut z biura prasowego, powiedziała mi, że to Bóg wybiera najodpowiedniejsze osoby do konkretnych zadań – wspomina.
Swoje najpiękniejsze zdjęcia wykonała w ostatnim tygodniu lipca. – Kraków był wtedy stolicą szczęścia i byłam zachwycona, uwieczniając szczęśliwych pielgrzymów – śpiewających, tańczących i modlących się koronką przy pomniku Adama Mickiewicza – mówi, dodając, że za 3 lata wybiera się do Panamy, najchętniej jako wolontariuszka długoterminowa, by dawać ludziom miłosierdzie.
Bożego prowadzenia podczas ŚDM doświadczyła też Justyna Galica, która pracowała w komitecie parafialnym na krakowskich Piaskach Nowych. Gdy okazało się, że jako wolontariuszka krótkoterminowa nie trafiła do komitetu głównego, tylko do parafii, była nieco zawiedziona. Szybko jednak odkryła, że właśnie tu jest jej miejsce. – ŚDM były dla mnie czasem wielkich rekolekcji, miłosierną służbą przez całą dobę. Wierzę, że hasło „Błogosławieni miłosierni” zmieniało się w czyn także przez moje ręce. Gdy ktoś potrzebował pomocy, np. opatrunku na nogę, byliśmy do dyspozycji przez całą dobę. Był to więc też czas spotkania z Jezusem w drugim człowieku i piękne doświadczenie chrześcijaństwa z różnych stron świata – opowiada, dodając, że dla pielgrzymów chciała być na 100 proc. albo i więcej. Wie też, że po ŚDM nic nie może być tak, jak było, dlatego szuka wspólnoty, w której będzie mogła spełniać uczynki miłosierdzia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.