Ratownicy wciąż szukają w gruzach ludzi, jednak szansa na odnalezienie jeszcze kogoś przy życiu praktycznie graniczy z cudem. Tragiczny bilans ofiar to 291 osób.
Teraz największym wyzwaniem jest rozpoznanie bliskich i zorganizowanie im godnego pochówku. „Nie jest to łatwe, ponieważ nawet cmentarz w Amatrice jest zniszczony” – mówi ks. Savino D’Amelio, proboszcz zrównanego przez kataklizm z ziemią kościoła św. Augustyna.
„Rodzinom ofiar towarzyszy teraz jedno podstawowe zmartwienie dotyczące pochówku. Ludzie załatwiają potrzebne zaświadczenia i szukają miejsca, gdzie mogą pogrzebać swych bliskich, choćby tymczasowo, ponieważ cmentarz w Amatrice jest niedostępny – mówił Radiu Watykańskiemu ks. Savino D’Amelio. – Jeśli ktoś miał gdzieś wykupione kwatery, jest mu łatwiej. Władze niedalekiej miejscowości Preta udostępniły nam 150 miejsc na tamtejszym cmentarzu. Ludzie bardzo się martwią pogrzebami. Martwią się też o swą przyszłość. Czy będę musieli opuścić to miejsce? Wielu z nich jest tuż przed emeryturą. Po pogrzebach przyjdzie czas na pytanie o to, co dalej”.
Po pierwszym wstrząsie odnotowano we Włoszech ponad 2200 wstrząsów wtórnych. Niektóre były bardzo silne. Spowodowały poważne straty m.in. w rodzinnej miejscowości św. Benedykta. Poważnie ucierpiała bazylika w Nursji, a także tamtejszy klasztor benedyktyński. W bazylice fasada oddzieliła się od reszty budynku, popękała też ściana w prezbiterium i oberwały się kawałki sufitu. Świątynia została zamknięta dla wiernych i, jak się przypuszcza, prace renowacyjne potrwają kilka miesięcy, jeśli nawet nie rok. Pierwszy wstrząs miał miejsce, gdy benedyktyni przygotowywali się do porannej modlitwy o godz. 3:45. Wszyscy wybiegli przed klasztor, gdzie wraz z przybyłymi mieszkańcami Nursji odmówili różaniec przy pomniku św. Benedykta.
W tymczasowych obozach, w których znalazło schronienie 2,5 tys. ocalonych z kataklizmu, organizowana jest nie tylko wsparcie materialne, ale i duchowe. Decyzją miejscowych biskupów, od początku będących na pierwszej linii pomocy, w każdym z takich miejsc na stałe zamieszkał ksiądz. Organizowane są także kaplice polowe. W jednej z nich ustawiono cudownie uratowaną figurkę Matki Bożej. Znaleziono ją stojącą pośród zawalonych ścian kościoła w miejsocwości Pescara del Tronto. Ocaleni interpretują to jako znak nadziei na lepszą przyszłość.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.