To nie tylko terroryści, ale również umiarkowani muzułmanie.
Islamska ekspansja w Nigerii to nie tylko Boko Haram. Dżihad przybiera tam nową postać. W centralnej części kraju chrześcijanie są systematycznie wypierani przez muzułmanów z północy – ostrzega bp Charles Hammawa. Jest on ordynariuszem diecezji Jalingo leżącej w środkowej Nigerii, gdzie chrześcijanie i muzułmanie żyją razem. Każda z tych grup wyznaniowych stanowi mniej więcej połowę populacji. Region ten stał się jednak areną radykalnej islamizacji, która przybiera mniej lub bardziej radykalną postać.
Główną siłą trwającego tam dżihadu są muzułmańscy pasterze z plemienia Fulani, którzy regularnie atakują chrześcijańskich farmerów, zmuszając ich do ucieczki. Na ich miejsce przybywają mahometanie z północy. W ten sposób naruszona zostaje równowaga liczebna między dwiema religiami. Zdaniem bp. Hammawy jest to element dobrze opracowanej strategii. Świadczy o tym nowoczesne uzbrojenie muzułmańskich pasterzy. Najwyraźniej ktoś finansuje ich kampanię – dodaje nigeryjski biskup.
Przyznaje on również, że o zdobycie nowych członków zabiegają obie religie, zarówno islam, jak i chrześcijaństwo. Różne są jednak środki, którymi się posługują. Wyznawcy Chrystusa nawracają słowem, muzułmanie – różnymi formami przymusu. Widać to zwłaszcza w polityce i życiu społecznym, gdzie coraz częściej wychodzi się z założenia, że aby pełnić pewną prestiżową funkcję trzeba być muzułmaninem. W ten sposób skłania się chrześcijan do wyrzeczenia się wiary.
Bp Hammawa zaznacza, że wielu jego wiernych obawia się masowych prześladowań. Choć po zabiciu i uwięzieniu przywódców Boko Haram działalność tej terrorystycznej organizacji została nieco sparaliżowana, jej członkowie nadal są na wolności, gotowi w każdej chwili przystąpić do walki. Zdaniem katolickiego hierarchy Nigeria ponosi dziś konsekwencje wieloletnich zaniedbań ze strony muzułmańskich przywódców, którzy przyzwalali, by całe pokolenia młodych Nigeryjczyków poddawane były fundamentalistycznej formacji. Dziś właśnie ci młodzi i dorośli już ludzie są pełni gniewu i nie mają nic do stracenia – dodaje ordynariusz diecezji Jalingo.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.