Last minute

Historia wadowickiego nawrócenia niemieckiego zbrodniarza, który odpowiada za życie setek tysięcy osób, nie jest raczej powszechnie znana i przypominana. W pamięci historycznej komendant obozu KL Auschwitz-Birkenau zapisał się bowiem jako bezwzględny oprawca pozbawiony ludzkich uczuć i odruchów.

Rudolf Hoess to postać niezwykła. Bo nie był on tylko zwykłym komendantem obozu lecz jednym z najbardziej bezwzględnych egzekutorów hitlerowskich zbrodni. Pod jego trwającym trzy i pół roku kierownictwem Auschwitz stał się największym obozem zagłady Trzeciej Rzeszy, miejscem eksterminacji na skalę bez precedensu w historii ludzkości. Ten - używając języka współczesnego - genialny nazista-menager realizując „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” okazywał totalnie ślepe i bezwarunkowe posłuszeństwo, był gorliwy, skrupulatny i metodyczny. Jako przykład podam tu, że jako pedantyczny perfekcjonista wprowadził np. obowiązek tatuowania numerów więźniów, by usprawnić "buchalterię" śmierci. Dbał też o "wydajność" komór gazowych i krematoriów, wprowadzając co rusz różne "unowocześnienia". Zadziwiał swoją pomysłowością.

Dom z którego pochodził Hoess, był katolicki. Jednak była to religijność ponura, przepełniona lękiem przed grzechem i poczuciem winy, nad którą dominowała postać apodyktycznego i autorytarnego ojca, zresztą niedoszłego zakonnika. Hoess po latach wspominał go jako "człowieka zamkniętego w sobie, mało towarzyskiego, nie ujawniającego swych uczuć, zrównoważonego, bardzo uczciwego, o niezmiernie surowych zasadach etycznych, głęboko religijnego fanatycznego katolika". Nie miał dla syna zbyt wiele czułości, co musiało odbić się na psychice dziecka i rzutować na jego przyszłość. To głowa domu chciała, by młody Rudolf został księdzem (sic!).

Początkowo chłopak przyjmował to do wiadomości, ale z czasem zaczął dusić go węzeł ojcowskiego postanowienia. Poza tym, bardziej niż kapłański ornat pociągał go żołnierski mundur. A okazja do wojaczki nadarzyła się szybko, bo już w 1914 roku , tj. w tym samym, w którym zmarł jego ojciec (RH miał wówczas 14 lat). Warto odnotować, że to po narodzinach najmłodszej córki Franz Xaver (ojciec Rudolfa) złożył ślub życia w celibacie i ofiarował Bogu swego syna, przeznaczając go do kapłaństwa. Bez pytania o zgodę syna, sam zadecydował o jego drodze powołania. Nie zdawał sobie sprawy, że relacja miłości człowieka z Bogiem jest możliwa tylko w całkowitej wolności, a wszelki przymus w sprawach religijnych jest łamaniem podstawowego prawa osoby ludzkiej – prawa do wolności sumienia! 

Franz często zapraszał do swojego domu misjonarzy i zabierał syna Rudolfa na pielgrzymki do różnych sanktuariów w Niemczech, Szwajcarii i Francji. Rudolf był gorliwym ministrantem i sumiennie wypełniał swoje religijne obowiązki, ale był zamknięty w sobie i nie potrafił otworzyć się na innych. „Nie dawałem sobie nigdy niczego narzucić i zawsze musiałem postawić na swoim. Jeżeli uczyniono mi krzywdę, nie spocząłem, póki, moim zdaniem, nie została pomszczona. Byłem w tych sprawach bezwzględny” (Autobiografia, s. 33).   Matka robiła co mogła, by odwieść nastoletniego Rudolfa od wstąpienia do armii, chcąc spełnić marzenie męża. Bezskutecznie. Chłopak zaciągnął się do wojska i najbliższe lata spędził na froncie w Turcji, Mezopotamii i Palestynie, gdzie dosłużył się stopnia feldfebla (odpowiednik polskiego sierżanta). Odznaczono go Krzyżem Żelaznym I i II klasy. Jak wspomina: "Wyrwałem się z cieplej atmosfery domu rodzicielskiego, rozszerzył się mój horyzont (...) Z trzęsącego się ze strachu chłopca, który uciekł spod opieki matki, jakim byłem podczas pierwszej potyczki, stałem się twardym, szorstkim żołnierzem "(Autobiografia s.40).

Przez te wszystkie lata Hoess oddalał się od chrześcijaństwa, które nazbyt musiało kojarzyć mu się z duszną atmosfera domu i figurą despotycznego ojca. Jeśli wierzyć jego własnym relacjom, to proces ten zaczął się już w wieku 13 lat. Z religią zerwał już po wojnie, na początku lat 20. gdy związał się z raczkującym ruchem nazistowskim i neopogańskim Związkiem Artamanów. W 1933 został członkiem SS i to właśnie tam ostatecznie uformował się jego nowy światopogląd. Narodowy socjalizm zastąpił Hoessowi katolicyzm, stał się jego nową religią, której poświęcił się bez reszty. Tu nie było już  miejsca na chrześcijaństwo, którego Himmler (szef SS) głęboko nie znosił, uważając, że jest ono - jako "produkt żydowski" - obce aryjskiej naturze. Nazistowski periodyk "SS-Leitheft" w sierpniu 1937 roku grzmiał: "To, co chrześcijańskie, nie jest germańskie! Germańskimi są duma męska, odwaga i wierność - nie zaś łagodność, skrucha, poczucie grzechu i zaświaty z modlitwą i psalmami". 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6