Gomułka miał władzę, a Prymas miał ludzi. Stąd taka niechęć pierwszego sekretarza. Fragment książki "Prymas nieznany" Ks. Bronisława Piaseckiego i Marka Zająca.
W jakim dokładnie sensie sytuacja była gorsza niż w Lublinie?
Do Warszawy Prymas przyszedł z zewnątrz, dla niektórych warszawskich prałatów był człowiekiem z prowincji. Wiele razy dawali mu to odczuć, a on to znosił w milczeniu, z pokorą. Reagował tylko wtedy, gdy uważał, że w grę wchodzi nie osobista uraza, ale szkoda Kościoła. Kiedyś opowiadał, że chciał zbudować nowy kościół i wydzielić przy nim terytorium parafii. Ale przy takich decyzjach konieczna była opinia kapituły. Tymczasem kanonicy na piśmie oświadczyli, że niedaleko jest stary kościół parafialny i nie ma konieczności tworzyć nowej parafii. Kłopot w tym, że proboszczem w starej parafii, która miała zostać podzielona, był jeden z kanoników zasiadających w kapitule.
Podczas wspólnych obrad z udziałem Prymasa pismo od kapituły przekazał biskup pomocniczy Zygmunt Choromański, prepozyt kapituły. Kardynał Wyszyński przeczytał w milczeniu, spojrzał na zebranych i powiedział chłodno: „Zniszczcie tę kartkę, bo będziecie się tego wstydzić".
Kardynał znosił takie sytuacje ze spokojem, niezachwianą równowagą. Dziś patrzymy na jego życie przez pryzmat późniejszych lat, przez pryzmat Prymasa Tysiąclecia, któremu niewielu miało odwagę się sprzeciwić. Ale tak nie było od początku i warto pamiętać, jaką pokorą i rozwagą wyróżniał się jako młody biskup. Ta wewnętrzna dojrzałość płynęła z jego głębokiej wiary i zaufania Bogu. Brał na siebie odpowiedzialność, czasem wiele ryzykował - jak w przypadku podpisania porozumienia z rządem w 1950 roku..
Społeczeństwo, gospodarka i samorządność po wojnie odradzały się według struktur przedwojennych. Radzieckie służby okupacyjne konsekwentnie je niszczyły, wprowadzając modele sowieckie. Dziesiątki tysięcy ludzi w więzieniach, tysiące ponownie wywiezionych na Syberię, patriotyczna partyzantka w lasach i instytucje kościelne konsekwentnie likwidowane. A Prymas układa się z rządzącymi?! Mówi: „Dość przelewania polskiej krwi".
Wyszyński podpisał porozumienie, by stworzyć choć minimalną podstawę prawną, na którą można by się powołać, by bronić resztek wolności. Wielu katolików, nawet biskupów, było przeciwnych, zresztą aresztowano Kardynała pod zarzutem łamania porozumienie z rządem. Historia przyznała rację Prymasowi. Jaką musiał mieć wiarę i zaufanie do Boga, ile musiał leżeć krzyżem przed Najświętszym Sakramentem, żeby podjąć taką decyzję, żeby zaufać Bogu i zaryzykować cały swój autorytet?
A potem przychodzi jego uwięzienie. To błogosławiony czas modlitwy, bliskiego przebywania z Bogiem, cierpienia, upokorzeń i coraz głębszego przekonania, że Bóg jest Panem tej ziemi. Myślę, że uwięzienie było dla Prymasa tym, czym potem dla Jana Pawła II kule zamachowca. U obu jesteśmy świadkami pogłębionego mistycyzmu, oddania się Bogu przez Maryję.
Przypadek biskupa Wyszyńskiego pokazuje, że czasem warto ryzykować i oddać biskupstwo w ręce młodego człowieka o szerokich horyzontach, na dodatek spoza diecezji.
Ordynariusz przychodzący z zewnątrz jest wolny od diecezjalnych układów, sympatii czy przyjaźni wywodzących się jeszcze z czasów seminaryjnych. Ale proszę pamiętać, że Prymas musiał się zmierzyć także z innymi problemami. Od samego początku komuniści dążyli do likwidacji Kościoła; usiłowali rozbić jego jedność, rozsadzić wspólnotę od wewnątrz. W tym celu powołano PAX, założony przez Bolesława Piaseckiego. Potem powołano jeszcze Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne pod późniejszym przewodnictwem Kazimierza Morawskiego, ale wszystko na próżno. Próbowano więc innych metod. Pojawili się tak zwani księża patrioci, którzy w PZPR mieli zaplecze ideowe i finansowe. Werbowano jak zwykle: przez szantaż, groźbę kompromitacji, słabość do pieniędzy, strach czy też zainteresowanie płcią przeciwną. To z reguły nie był wybór, ale przymus -i to w dosłownym znaczeniu. Pamiętam słynny zjazd księży patriotów we Wrocławiu; jeden z kapłanów opowiadał, że musiał się schować na strychu, bo pod plebanię kilkakrotnie zajeżdżały samochody. Niektórych duchownych zabierano siłą. Problem był poważny, bo w skali kraju do ruchu księży patriotów przystąpiło około 10 procent kapłanów; w diecezjach północnych i zachodnich odsetek był nawet wyższy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).