Święty z peryferii Kościoła

O modzie na św. Charbela, wschodnim monastycyzmie oraz posłannictwie libańskiego mnicha z ks. prof. Markiem Starowieyskim rozmawia Agata Ślusarczyk.

Agata Ślusarczyk: Po raz pierwszy przyjechał Ksiądz Profesor do grobu św. Charbela do Annaya na początku lat 70. W Polsce mało kto słyszał o tym świętym mnichu.

Ks. prof. Marek Starowieyski: Święty Charbel był jeszcze lokalnym błogosławionym. Będąc na miejscu, ze zdziwieniem obserwowałem rozwijający się kult i słuchałem opowiadań o nieprawdopodobnych cudach, jakie działy się przy jego grobie. Zastanawiałem się wtedy, co przez niego Pan Bóg chce nam powiedzieć.

Co wiemy o życiu św. Charbela?

Właściwie bardzo niewiele. Pochodził z Libanu z ubogiej katolickiej rodziny. Miał 23 lata, gdy wstąpił do maronickiego klasztoru, a następnie przeniósł się do pustelni, by wieść życie ascetycznego mnicha. W heroiczny sposób starał się naśladować Chrystusa. Spał kilka godzin na dobę, jadł skromne posiłki, żył oddany pracy i modlitwie, w całkowitym milczeniu i anonimowości – jego twarz zasłaniał kaptur. Z biograficznych źródeł wiemy, że już za życia wśród lokalnej społeczności cieszył się opinią świętości. Jednak nieprawdopodobny kult wybuchł dopiero po jego śmierci. Przy jego grobie zaczęły się dziać przedziwne rzeczy – nad klasztorem unosiła się łuna światła, chorzy powracali natychmiast do zdrowia, a z jego ciała zaczął wypływać olej. Do grobu zaczęły podążać tysiące pielgrzymów, także muzułmanów. Ludzie odzyskiwali wiarę. Charbel jest przykładem świętego, który niewiele zdziaławszy za życia, rozpoczął swoją „działalność” po śmierci. Została po nim ta „siła fatalna”, o której w swoim „Testamencie” pisał Juliusz Słowacki, która ma ludzi „przerobić w anioły”.

Ta egzotyka jak magnes przyciąga teraz pielgrzymów z całego świata.

Ze św. Charbelem ludzie łączą sensację. Z pewnością wiele osób przyjeżdża do jego grobu z ciekawości. Inni chcą „aktywnemu” świętemu powierzyć swoje sprawy. I nie ma w tym nic złego, bo święci są naszymi pośrednikami. Ale nie można ich pośrednictwa traktować handlowo na zasadzie: wrzucę modlitwę, a wyskoczą zdrowie, praca, pieniądze. Powinniśmy zejść głębiej i szukać w danym świętym tego, co jest jego istotą. Tymczasem publikacje o nim czasami należą do „typu dreszczykowego”: oprócz krótkiego wątku biograficznego i bardzo obszernego opisu cudów dokonywanych za przyczyną świętego mnicha, niewiele wskazują na duchową wartość jego posłannictwa.

Co było istotą życia św. Charbela?

Pokora. Chęć zupełnego zniknięcia, pogrążenie się w Bogu, nie zwracania na siebie uwagi. Do tego stopnia, że Pan Bóg w cudowny sposób musiał załatwić sprawę jego wizerunku, który po jego śmierci nie istniał – podobizna świętego pojawiła się w zagadkowy sposób na fotografii, którą przy grobie mnicha zrobiło sobie czterech maronickich mnichów.

Co przez tego świętego mnicha chce powiedzieć światu Pan Bóg?

Misję św. Charbela odczytuję jako zwrócenie uwagi na chrześcijaństwo wschodnie. Mówi się wiele o kryzysie Kościoła na Zachodzie, a milczy na temat dynamicznego rozwoju Kościołów na Wschodzie. Kto mówi dziś o kościołach w Indiach, które przeżywają przecież – w przeciwieństwie do Zachodu – prawdziwy boom powołaniowy? A o rozwoju monastycyzmu koptyjskiego? Tam także klasztory pękają w szwach. Niemalże nic nie mówi się o chrześcijanach maronitach – Kościele św. Charbela.

W tym kontekście pielgrzymka do Libanu może być dla wielu pątników przełomem…

Może przyczynić się do odkrycia, że chrześcijaństwo to nie tylko Kościoły europejskie i ich ryty. Tę samą chwałę można oddawać Bogu na różne sposoby. W liturgii maronickiej uderza na przykład rola Ducha Świętego – kapłan z namaszczeniem przyzywa Ducha Świętego, używając do tego gestu rąk. Inne są śpiewy, inna organizacja Kościoła, na czele z patriarchą wybranym przez synod biskupów, który zawsze nosi imię Piotr – nawiązując do pierwszego biskupa Antiochii – św. Piotra.

A na poziomie indywidualnych doświadczeń, co może przynieść podróż na peryferie Kościoła?

Liban – dziś ostatnie państwo chrześcijańskie – nie jest peryferią Kościoła. Powstał w nim Kościół, kiedy w Europie panowało jeszcze pogaństwo. Pielgrzymka do grobu św. Charbela może stać się początkiem poszukiwań często zagubionych wartości Zachodu – modlitwy, milczenia, ascezy, eremityzmu. Jednym słowem, powrotem do pierwszego chrześcijaństwa. Europa budowała logiczne summy teologiczne, chrześcijanie Wschodu – jak największy teolog syryjski, św. Efrem (IV w.) – swoją teologię wyrażali poprzez poezję. Na Wschodzie teologia jest ściśle związana z ascezą i modlitwą (bez nich nie ma teologii), na Zachodzie – jest wiedzą i tylko wiedzą, choć Kościół powraca do terminu „formacja teologiczna”. Zbyt rzadko modlimy się Biblią: uprawiamy egzegezę, podczas gdy dla Nersesa Sznorhali, poety i patriarchy ormiańskiego, każdy werset Biblii jest okazją do gorącej modlitwy.

Może właśnie dlatego coraz częściej sięgamy do wschodniego monastycyzmu. W materialistycznym świecie coraz większą popularnością cieszą się na przykład dzieła ojców pustyni.

Europa w kryzysie zaczyna wracać do źródeł – do monastycyzmu. W Polsce wydaliśmy około 70 tomów „Źródeł monastycznych” dzieł pisarzy monastycznych Zachodu, jak i Wschodu – jak choćby dzieła wielkich pisarzy ascetycznych Jana Kasjana czy Ewagriusza Pontyjskiego. W ramach tej serii ukazały się cztery tomy apoftegmatów (sentencji) ojców pustyni, a następnie na ich podstawie wiele ich wydań popularnych. Dużą rolę w dotarciu do myśli ascetycznej monastycyzmu wschodniego mają do odegrania pielgrzymki, które powinny być połączone z lekturą tekstów chrześcijańskiego Wschodu. Według danych, które podaje sanktuarium w Annaya, rocznie grób świętego mnicha nawiedza ok. 4 mln pielgrzymów (liczba moim zdaniem nieco przesadzona), wśród nich coraz liczniejsze grupy Polaków. Ilu z nich powróci „dotkniętych” chrześcijaństwem Wschodu?

Ksiądz Profesor został dotknięty?

Myślę, że część mojego zainteresowania Wschodem zawdzięczam tej pierwszej podróży do Syrii i Libanu, a więc także do grobu wtedy jeszcze bł. Charbela. Wróciłem z głową pełną wrażeń i walizką pełną książek. Potem często pisałem i prowadziłem wykłady o chrześcijanach Wschodu. Ta podróż do Libanu przyniosła jeszcze jeden owoc: antologię tekstów światowej sławy chrześcijańskiego poety z Libanu Khalila Gibrana, w tym przekład jego „Proroka”. Może jest tak, że to właśnie św. Charbel zagonił mnie do tej pracy nad poezją swego wielkiego rodaka...

I jak widać nie odpuszcza. 17 kwietnia w Dobrym Miejscu przed projekcją filmu „Święty Charbel” po raz drugi będzie Ksiądz Profesor mówił o wschodnim chrześcijaństwie.

Film sam w sobie może nie jest arcydziełem sztuki kinomatograficznej, ale nakręcił go libański reżyser i pokazuje autentycznie rozdział życia chrześcijańskiego Libanu – dlatego warto go obejrzeć. W Polsce bowiem wciąż jesteśmy na etapie odkrywania drugiego, wschodniego płuca Kościoła i wiele osób reaguje zdziwieniem, kiedy mówię, że istnieją chrześcijanie w krajach arabskich, mówiący w języku arabskim, że powstała arabska literatura chrześcijańska, i że to ich chrześcijaństwo jest o wiele starsze niż polskie. Posłannictwo św. Charbela dopiero tak naprawdę zaczynamy odczytywać. I chyba tak jest, że ten święty mnich stoi u wrót Europy i prosi, byśmy nie zapomnieli o naszych starszych braciach, tak ciężko dziś doświadczonych – o chrześcijanach na Bliskim Wschodzie.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8