Szczery żal za grzechy łączy się z decyzją o zerwaniu z grzechem i zmianą życia. Tyle razy już obiecywaliśmy Bogu… I co? Jeśli niewiele z tego wyszło, tym bardziej trzeba postanowić poprawę raz jeszcze.
Przemyślana strategia, upór żaby
Spowiedź nie może być jak prysznic górnika po dniówce na kopalni. Trzeba się wymyć, bo nikomu w brudzie nie jest przyjemnie, ale wiadomo... będzie kolejna szychta i znowu się człowiek pobrudzi. Istnieje ryzyko traktowania spowiedzi zbyt mechanicznie jako „pralni brudów”. Znika wtedy autentyczna walka o zmianę życia, o zerwanie z grzechem. Nie jest prawdą, że musimy grzeszyć. Bywają sytuacje, gdy postanowienie poprawy musi odwołać się do mocnych słów Jezusa: „Jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie! (…) I jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie!” (Mt 5,8-9).
Czasem trzeba ciąć zdecydowanie. A to nic przyjemnego. Boli jak cholera. Zło ma to do siebie, że jeśli już raz znalazło dojście do nas jakąś ścieżką, będzie atakować w tym samym miejscu. Jeśli jakieś kontakty z ludźmi prowadzą do grzechu, muszą być zerwane. Czasem konieczna jest radykalna zmiana życia, która wiele nas kosztuje. W krytycznych sytuacjach warto zaczerpnąć rady kogoś doświadczonego duchowo. Konieczna jest wtedy pewna kontynuacja, koordynacja działań od spowiedzi do spowiedzi. Aby wygrać wojnę, potrzebna jest strategia. Pomocą w jej ustaleniu jest kierownictwo duchowe, które może (choć nie musi) być połączone ze spowiedzią. Sami nie widzimy dobrze siebie. Psalmista mówi o zatwardziałym grzeszniku: „jego własne oczy zbyt mu schlebiają, by znaleźć swą winę i ją znienawidzić” (Ps 36,3). Każdemu z nas to grozi. Trąd poraża najpierw nerwy, przez co tracimy czucie. Można nie czuć bólu, a ręka obumiera.
Tak bywa w życiu. W jakiejś przestrzeni można stracić zmysł moralny i nie dostrzegać, że rozwija się gangrena. W przypadku nałogów postanowienie poprawy wymaga szczególnej uwagi. Najtrudniejsze bywa to, by uznać, że jestem już nałogowcem. W przypadku alkoholizmu czy narkomanii konieczna jest terapia. Im głębsze jest uzależnienie, tym bardziej trzeba być nieufnym wobec siebie. Tu już na pewno nie wystarczy: „już nigdy więcej nie będę”. Napinanie mięśni paralityka nie dźwignie go łoża boleści. Bywa, że jesteśmy tak pogrążeni w grzechach, że przypominamy Łazarza cuchnącego rozkładem. Tylko większa siła może nas wyprowadzić z duchowego grobu. Ale muszę pozwolić tej sile wyciągnąć się z nieszczęścia. Niektóre grzeszne nałogi ciągną się za człowiekiem długo. Odpowiedzialność moralna za konkretne upadki jest wtedy zmniejszona.
Nie oznacza to jednak, że mam prawo wywiesić białą flagę i oznajmić: „Jestem nałogowcem i nic na to nie poradzę. Nie mogę przestać palić, nie mogę wyjść z pornografii. To niemożliwe”. Nie wolno ulegać takim myślom. To jest możliwe! Z Bogiem wszystko jest możliwe. Moja niemoc nigdy nie przekreśla mocy Boga. „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” – mówi Pan. „I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą”. Ten, który wyciąga nieboszczyka z grobu, może wyciągnąć człowieka z nałogu. Duch Święty jest tym, który „przekonuje o grzechu” (J 16,8), bo jest Duchem Prawdy. Ale ten sam Duch, który ujawnia grzech, jest także naszym Pocieszycielem, Obrońcą. Skłania serce do pokuty.
Na koniec przypowieść. Do bańki z mlekiem stojącej na łące wpadły dwie żaby. Próbowały odbić się od dna. Ale tonęły w tłustym mleku ze świeżego udoju. Jedna po kilku próbach poddała się i zatonęła. Druga mówiła sobie: „próbuję jeszcze raz” i podskakiwała. Za setnym razem w mleku pojawiła się grudka masła. Od niego odbiła się żaba i… została uratowana.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.