– Powinniśmy być tak zmęczeni, żeby trasa nas przerastała. Wtedy nie idziemy dzięki własnym siłom, tylko zawierzamy się Jezusowi – mówi Daniel Malik, który organizuje Ekstremalną Drogę Krzyżową w Zawoi. EDK wymyślono dla mężczyzn, którzy chcą rozważać mękę Chrystusa, zmagając się z własną słabością.
Do przejścia jest przynajmniej 40 kilometrów, często przez lasy i góry. Najlepiej iść samotnie, a jeśli w grupie, to w milczeniu. Chodzi o to, żeby uczestnik doświadczył zmagania z samym sobą. Nie wszystkim udaje się dojść do końca. Większość ma po drodze ochotę rzucić wszystko i wracać do domu. – Jeśli takiego kryzysu nie ma, to znaczy, że źle wybrano trasę – stwierdza Paweł Hajnas z Jarosławia, który kilkakrotnie przeszedł Ekstremalną Drogę Krzyżową. – Trzeba iść tam, gdzie boisz się, że nie dasz rady.
Miara możliwości
Na pomysł zorganizowania Drogi Krzyżowej z utrudnieniami wpadli ludzie związani z duszpasterstwem Męska Strona Rzeczywistości ks. Jacka Stryczka. Ekstremalna Droga Krzyżowa odbyła się po raz pierwszy w 2009 r. Maszerowano wówczas z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. Przedsięwzięcie szybko się rozrosło.
W ubiegłym roku przygotowano już 63 trasy. Opinię najtrudniejszej miała 45-kilometrowa droga wiodąca przez górzyste okolice Bielska-Białej. Daniel Malik twierdzi jednak, że najniebezpieczniejszy był szlak na Spitsbergenie, gdzie szli pracownicy Polskiej Stacji Polarnej. – Uczestnicy nieśli broń i musieli jej użyć, żeby odstraszyć niedźwiedzie – mówi. Nawet jeśli szlak wiedzie przez płaski teren, problemem jest chłód, doskwierający zwłaszcza nad ranem. Z powodu zimna nie można się zatrzymywać na dłużej – cały dystans trzeba pokonać w zasadzie bez odpoczynku. Jeśli ktoś weźmie termos z gorącą herbatą, dokłada sobie ciężaru do niesienia. – Dla wielu ludzi przeżyciem jest i to, że są przez 12 godzin sami ze sobą, bez stukania w telefon – zauważa Paweł Hajnas.
Tylko dla mężczyzn?
Jak mówi ks. Jacek Stryczek, Ekstremalna Droga Krzyżowa powstała dlatego, że nabożeństwo w kościele to za mało. – Żyję wyzwaniami, zmaganiem się; to taka moja duchowość – tłumaczy ks. Stryczek. – Myślę, że jest to skorelowane ze słowami z Ewangelii o tym, że kto chce zachować swoje życie, ten je straci, a kto straci swoje życie z powodu Chrystusa, ten je znajdzie. Podczas Ekstremalnej Drogi Krzyżowej zwykle nad ranem przychodzi zmęczenie i zimno, człowiek czuje, że traci siebie. Wtedy zaczyna się modlitwa. Inicjator EDK dodaje, że motywacją do jej stworzenia był też współczesny kryzys męskości.
– Facet przechodzi od mamusi do mamusi. Jedna mamusia gotowała i druga mamusia ma gotować. Jedna mamusia dawała kieszonkowe i druga ma dawać kieszonkowe. Jest wielu takich, którzy żyją tylko dla przyjemności, dla chwili. Dlatego postanowiliśmy z mężczyznami z mojego środowiska zastanowić się, jak się wyraża męska duchowość – wyjaśnia ks. Stryczek. Praktyka pokazała jednak, że nocny marsz przez las przyciąga także kobiety. – Z naszych statystyk wynika, że mężczyzn i kobiet jest mniej więcej tyle samo – podaje Małgorzata Stabrawa ze stowarzyszenia Wiosna, wspierającego organizację Drogi Krzyżowej. Zdarza się, że to przedstawicielki płci pięknej radzą sobie lepiej.
– Do ostatniej stacji dotarła kiedyś siedemdziesięciolatka. Zwoziliśmy za to z trasy biegacza, który rok później zdobył Koronę Maratonów Polskich – opowiada Paweł Hajnas.
Między przywództwem a słabością
W 2015 r. w wydarzeniu wzięło udział prawie 12 tys. osób, od gimnazjalistów po emerytów. Maszerował m.in. nuncjusz apostolski abp Celestino Migliore, który zapewniał, że przejście 44 km to dla niego żaden problem. Od Środy Popielcowej trwają zapisy na tegoroczną edycję. Do wyboru jest 120 tras i dwa terminy – 11 i 18 marca. Organizatorzy liczą na obecność 20 tys. osób. Rozważania będą nawiązywać do Światowych Dni Młodzieży. – Podążamy za wizją papieża Franciszka, tak jak ją rozumiem – zapowiada ks. Stryczek. – Ludzie z całego świata zjeżdżają się do Krakowa na ŚDM, a kiedy wracają, są chrześcijańskimi liderami. Powinni w swoich środowiskach wziąć odpowiedzialność za rzeczywistość. Dlatego przygotowaliśmy rozważania dotyczące tematu chrześcijańskiego lidera. „Siedzieć i płakać – wiele osób tak podchodzi do życia” – czytamy w rozważaniach dotyczących pierwszej stacji, czyli skazania Jezusa na śmierć. „Pozwalają się ponieść fali zdarzeń, zamiast kreować rzeczywistość wokół siebie. Jezus pokazuje inną drogę. Jezus, jako wzór dla chrześcijańskiego lidera – choć opuszcza bliskich – robi to w wielkim stylu. Wykorzysta następne godziny, aby dokonać wielkich dzieł i na końcu zbawić świat. (...)
Chrześcijański lider potrafi zamienić każdą trudność w zwycięstwo. Nie ma sytuacji, której nie można wygrać. Zawsze można postąpić z klasą, rozwiązać problem w wielkim stylu. Tylko trzeba mieć takie nastawienie”. W rozważaniach z zeszłego roku także pojawiał się wątek sukcesu odniesionego mimo trudności. Autorzy pisali o tym, jak udało im się wziąć w garść i przejść Ekstremalną Drogę Krzyżową czy rozwiązać trudny problem w pracy. Jak mówi Daniel Malik, doświadczenie nocnej wędrówki przekłada się na to, jak podchodzi się do innych zmagań. – Ekstremalna Droga Krzyżowa jest stosunkowo małą trudnością życiową. Kiedy później staniemy przed poważnymi wyzwaniami, które nas przerastają, poczujemy to samo, co czuliśmy podczas tej drogi – tłumaczy. Tylko czy w życiu lidera, który pokonuje 65 km i rozwiązuje problemy w wielkim stylu, jest jeszcze miejsce na działanie Pana Boga? – Nie idziemy dzięki własnym siłom, tylko zawierzamy się Jezusowi – zauważa Daniel Malik. Z kolei ks. Michał Kozak z Jarosławia, zaangażowany od kilku lat w organizację EDK w swojej diecezji, zaznacza, że właśnie podjęty wysiłek jest okazją, by spotkać Boga. – Kiedy doświadcza się chęci rezygnacji, a zmęczenie jest nieludzkie, bo idzie się dzień i noc, to w tym trudzie widzi się Chrystusa i siebie. Mogę zobaczyć te dziedziny życia, którym się na co dzień w ogóle nie przyglądam – tłumaczy ks. Kozak. Podobne doświadczenie ma Filip Kwiatek z Warszawy, który w zeszłym roku przebył Ekstremalną Drogę Krzyżową po raz pierwszy. – Pamiętam moment kilkukilometrowego marszu przez las w absolutnej ciemności i ciszy – wspomina. – Na myśl przyszły mi wtedy wszystkie trudne i beznadziejne sprawy oraz grzechy, które jakoś mi wówczas najbardziej doskwierały. Zobaczyłem, że bez światła, czyli bez Chrystusa, nie jestem w stanie dalej iść. Doświadczyłem wtedy lęku, który jednak skierował mnie ku Bogu i Jego łasce. Myślę, że każdy człowiek potrzebuje być sam na sam z Bogiem w ciszy i samotności. Kilkanaście godzin marszu, rozważania i modlitwy to okazja do przemyślenia swoich spraw, problemów. Taki czas, kiedy można bardziej słuchać i milczeć niż mówić.
Ja jestem maczo?
Ks. Jacek Stryczek podkreśla, że EDK nie jest obozem survivalowym. – To wydarzenie duchowe. Nie podkręcamy ludzi, żeby dokonywali wyczynu sportowego. Zresztą dla mnie przejście 40 kilometrów zwykle nie stanowi dużego wysiłku, ale za każdym razem, kiedy idę na Ekstremalną Drogę Krzyżową, jest to trudne. Nie wiem, z jakiego powodu. Pod koniec naprawdę nie mam siły. W przekraczaniu siebie chodzi o to, o czym mówiłem: „kto straci swoje życie z Mojego powodu, ten je zachowa” – wyjaśnia.
Ks. Michał Kozak uważa z kolei, że nawet jeśli ktoś idzie na nocną wyprawę tylko dla przygody, może spotkać Chrystusa. – Jakimś elementem drogi jest to, że sprawdzamy swoją wytrzymałość, męstwo. A w dzisiejszych czasach brakuje mężczyzn. Niewieściejemy – ocenia. – Zresztą na pielgrzymkę też wiele osób wybiera się dlatego, że idzie dziewczyna czy chłopak. Rekolekcje nie są dla świętych, tylko dla grzeszników. – Jeśli ktoś idzie dla „funu”, zabawy, to szybko zrezygnuje – stwierdza z kolei Paweł Hajnas. – Jak się solidnie zmarznie i zmoknie, to nie ma innej motywacji niż wiara, żeby iść dalej. Jednak chęć sprawdzenia się też jest dobrym powodem. Zostawiłbym Panu Bogu to, co chce z człowiekiem zrobić. On ma przedziwne pomysły.
– Zmaganie się z ciałem, które odmawia posłuszeństwa, można przełożyć na walkę duchową i moralną, z pokusami, z grzechem, lub – patrząc pozytywnie – o poprawę życia, o odwagę, o otwartość na Boże działanie – uważa natomiast Filip Kwiatek. Uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej są zgodni: długi nocny marsz daje możliwość przeżycia chociaż w części tego, co na Golgocie przeszedł Chrystus.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.