Żyłem w śmierci

Nie powiedział: „Odwal się ode mnie, gnoju. Najpierw się nawróć, idź do Piekar albo do Częstochowy”. Przyszedł do takiego, jakim byłem, a byłem godny pogardy.

– Nie wiedziałem, skąd są te słowa, ale jak je przeczytałem, to dostałem taki strzał, dotyk Boga, że byłem w 100 proc. pewny, że ta rozmowa odbywa się nie w tej gazecie, tylko że to jest mój autentyczny dialog z Bogiem. W życiu tak się nie czułem – wyjaśnia i czyta dalej. – Dusza: Panie, słyszę głos Twój, który mnie wzywa, abym wróciła ze złej drogi, ale nie mam ani odwagi, ani siły. – Nic innego nie mógłbym odpowiedzieć. Zacząłem od razu płakać. Jak nigdy wcześniej, to było silniejsze ode mnie – komentuje. (…) – Jezus: Czemuż się lękasz, dziecię moje, Boga miłosierdzia? Świętość moja nie przeszkadza mi, abym ci był miłosierny. Patrz, duszo, dla ciebie założyłem tron miłosierdzia na ziemi, a tym tronem jest tabernakulum, i z tego tronu miłosierdzia pragnę zstępować do serca twego. Patrz, nie otoczyłem się ani świtą, ani strażą, masz przystęp do mnie w każdej chwili, o każdej dnia porze chcę z tobą mówić i pragnę ci udzielać łask.

– Dusza: Panie, lękam się, czy mi przebaczysz tak wielką liczbę grzechów, trwogą mnie napełnia moja nędza. – Jezus: Większe jest miłosierdzie moje, aniżeli nędze twoje i świata całego. Kto zmierzył dobroć moją? Dla ciebie zstąpiłem z nieba na ziemię, dla ciebie pozwoliłem przybić się do krzyża, dla ciebie pozwoliłem otworzyć włócznią najświętsze serce swoje. (Dzienniczek św. Faustyny, 1485).

– Nie miałem cienia wątpliwości, że mówi to Jezus. To są słowa najważniejsze w moim życiu. Dobra nowina: Bóg kocha grzesznika. To nie jest ściema dla babć ani dla dzieci w przedszkolu. Leżałem w tym domu, chciałem wstać, obudzić wszystkich i powiedzieć: „Ludzie, Bóg jest!”. Miałem spokój, jakiego w życiu nigdy nie czułem. Jeśli tak jest w niebie, to nie umiem się doczekać – uśmiecha się. – Dotarło do mnie, że jestem grzesznikiem, że jakbym w tej chwili umarł, to idę do piekła. Żyłem w śmierci, w stanie grzechu śmiertelnego. Miałem niesamowite pragnienie pójścia do spowiedzi. Wiedziałem, że w nocy nie jest to możliwe, ale potem chodziłem, na kartkach pisałem grzechy i Bóg oczyszczał moje serce i przedziwne rzeczy zaczynały się dziać. Nie przestałem od razu pić, ale pragnąłem czegoś innego.

8 lipca 2004 r. to jest pierwszy dzień mojej trzeźwości. I on trwa do dziś. Mam ogromną pokorę w tej kwestii. Wiem, że to jest łaska, którą przechowywać trzeba w naczyniu glinianym. Codziennie na kolanach proszę Boga o trzeźwość.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6