Największy dziś szpital okulistyczny w Chinach został założony przez ks. Wacława Szuniewicza, polskiego misjonarza i lekarza. Chińczycy mówili o nim „cudotwórca”. Lecząc oczy ciała, otwierał oczy duszy na światło Ewangelii.
Usłyszałem tę historię w gabinecie okulisty. Prof. Edward Wylęgała, badając moje oczy, opowiadał o swojej wizycie w Chinach. – Zaczęło się od tego, że na zjeździe okulistów spotkałem profesora z Szanghaju. W swojej prezentacji pokazał on dwa slajdy mówiące o tym, że założycielem największego szpitala okulistycznego w Chinach był Polak, ks. Wacław Szuniewicz ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Poprosiłem o kontakt ze szpitalem w Xingtai i dostałem zaproszenie. Poleciałem tam z wykładami.
Szpital zrobił na mnie ogromne wrażenie, 500 łóżek okulistycznych i 300 łóżek innych specjalności! A najciekawsze było szpitalne muzeum, w którym oglądaliśmy archiwalne zdjęcia przedstawiające pracę Polaka i jego sprzęt okulistyczny. Wszędzie ks. Wacław jest wspominany jako pierwszy dyrektor. Przed szpitalem stoi kilkumetrowy pomnik z popiersiem kapłana, wybitnego okulisty, badacza. Leczył i ewangelizował – zapala się prof. Wylęgała. – Nawet komuniści uznają jego wielkie zasługi dla tego szpitala.
Na flirty nie miał czasu
Życiorys to rzeczywiście niezwykły. Ksiądz Wacław pochodził z wielodzietnej rodziny Romualda i Pauliny Szuniewiczów. Urodził się w Głębokiem (wówczas rosyjska gubernia wileńska, dziś Białoruś) w 1892 roku. Dwie siostry i brat zmarli w dzieciństwie. Z trzema pozostałymi siostrami utrzymywał więź do końca życia, pisał do nich serdeczne listy z obczyzny. Jako najmłodszy syn musiał był oczkiem w głowie rodziców, którzy dbali o jego edukację. Po ukończeniu gimnazjum i po maturze w Smoleńsku Wacław zdecydował się na medycynę. Decyzja o wyborze studiów nie była prosta. Już wtedy myślał o seminarium. Pewnego dnia wyszedł z domu i błądził przez trzy dni po polach i lasach. Gdy wrócił, oświadczył rodzicom: „Radziłem się Boga i przyrody”. Doszedł do wniosku, że nie potrafi być kapłanem, woli być lekarzem ciał niż dusz.
Rodzice pojechali razem z nim do Moskwy, gdzie podjął studia medyczne. Ukończył je w 1916 roku. Już jako lekarz przeniósł się na krótko do Ałma Aty, wkrótce potem został wcielony do armii carskiej, służył na froncie mińskim. Podczas wojny polsko-bolszewickiej dostał się do Smoleńska. Tam, opiekując się chorymi na tyfus, zaraził się tą chorobą. Leżał w gorączce 22 dni. Lekarze postawili na nim krzyżyk, tylko siostry wierzyły, że przeżyje. Cudem wrócił do zdrowia. Po wyjściu ze szpitala „pierwsze jego kroki były do kościoła i do konfesjonału. Był świadomy, że wyzdrowienie zawdzięcza Najwyższemu” – wspomina jego siostra Konstancja. On sam napisał po latach: „Było to zmartwychwstanie”.
Po zakończeniu wojny Wacław postanowił opuścić Rosję, by służyć w odrodzonej Polsce. Zamieszkał z bliskimi w Wilnie w 1922 roku. Pracował jako lekarz, angażował się w dzieła charytatywne. Zorganizował żłóbek dla biednych dzieci pod nazwą „Kropla mleka”. „Na flirty nie miał czasu, a miłość swą przelewał na chorych i biednych. O mało co nie ożenił się z biedną gruźliczką z litości” – notuje Konstancja.
Miał za sobą jedenaście lat praktyki lekarskiej, cieszył się szacunkiem jako dobry lekarz i organizator. I wtedy dopadło go powołanie, przed którym uciekał. Doktor Szuniewicz został wezwany do chorego u księży misjonarzy na Górze Zbawiciela w Wilnie. „Po kilku wizytach tak mu się spodobało nowe otoczenie, że postanowił z nimi zostać na zawsze. Poszedł za swym przeznaczeniem: głosem Boga” – relacjonuje siostra.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.