Największy dziś szpital okulistyczny w Chinach został założony przez ks. Wacława Szuniewicza, polskiego misjonarza i lekarza. Chińczycy mówili o nim „cudotwórca”. Lecząc oczy ciała, otwierał oczy duszy na światło Ewangelii.
Kochać ludzi całym bytem swym
Ksiądz Wacław spędził w Chinach 18 lat. Jak pisze, nie było ani jednego spokojnego roku. Wciąż toczyły się jakieś walki, wojna domowa, potem wojna japońsko-chińska. W 1949 r. rządy przejęli komuniści. Władze zakonne zdecydowały o zamknięciu misji i wyjeździe do USA. Ks. Szuniewicz z trudem godzi się na wyjazd. „Przywykłem do Chin, pokochałem Chińczyków, wielu z nich traktuje mnie jak swego” – pisze w liście ze statku. Marzy albo o powrocie do Polski, albo do Chin. Żadne z tych marzeń się nie spełni.
W Stanach trafia do New Haven, gdzie znajduje się słynny Uniwersytet Yale. Tam ma okazję, by opracować naukowo swoje osiągnięcia medyczne i przeprowadzić badania. Żartuje w liście: „Zabiorę się do królików i psów, których tu nie brakuje, a może nauczę te bestie nosić okulary”. Wyniki badań dopiero po jego śmierci ukazały się drukiem w fachowej literaturze okulistycznej. Doktor Szuniewicz wszedł do historii medycyny jako pionier tzw. chirurgii refrakcyjnej, choć jego imię zostało w znacznej mierze zapomniane.
Życie w USA nie odpowiadało naturze misjonarza. „Nie pasuje mi życie tutejsze. Za wysoka stopa życiowa, a co za tym idzie – gonitwa za wygodą i pustka wewnętrzna” – notuje. Mógł spokojnie odcinać kupony od swoich medycznych osiągnięć w Chinach. Został pracownikiem znanego uniwersytetu, miał warunki, by zadbać o sławę znakomitego okulisty. Zdecydował inaczej. W liście do sióstr zamieszcza wiersz, który wiele mówi o stanie jego duszy: „Gdy dumne wołanie gaśnie w oddali/ słyszę w sumieniu delikatny szept/ W nim zew odmienny, co mnie ocali/ właściwy wskaże kierunek wnet…/ Tam mnie nauczą, jak ofiarnym czynem/ mam kochać ludzi całym bytem swym”. Gdy pojawia się propozycja wyjazdu do pracy misyjnej w Brazylii, natychmiast załatwia wizę. Siostrom tłumaczy: „Tu jeden kapłan ma 500 wiernych, podczas gdy w Brazylii jeden na 5 tysięcy”.
W lutym 1952 roku, w wieku 60 lat, ks. Szuniewicz dociera do Brazylii. Uczy się kolejnego języka, tym razem portugalskiego (znał rosyjski, łacinę, chiński, francuski, angielski). „Już nie wiem, w jakim języku pisać, bo mi się plączą wyrazy” – usprawiedliwia się ze swojej „przestarzałej polszczyzny”. Pracuje najpierw w Mafrze. Tam obchodzi srebrny jubileusz kapłaństwa. W 1956 r. przenosi się do miasta Irati, gdzie służy przez ostatnie 7 lat życia. Angażuje się w działalność Polonii, nadal aktywnie pracuje jako okulista. „Prawdopodobnie do śmierci nie rozstanę się z nożem. Krajam i notuję…”.
W listach z Brazylii często pojawia się przeczucie, że to już ostatnia prosta. „Czas już nam głębiej zajrzeć w przyszłość i przygotować się”. „Piękne jest życie. Jego kształty, jego dźwięk barwny… Piękna jest też i śmierć, która gasi wszystko. Zachowuję jednak z czułością to, co się uzbierało na żniwie życiowym: szlachetne natchnienia, zbożne czyny, ofiara z siebie”. „Postarzałem się. Nie mogę podołać wszystkim zadaniom mimo ciągłej ruchawki, czasem 16–20 godzin na dobę”.
Ostatni list do sióstr pochodzi z 9 października 1963 roku. Pada w nim zdanie: „Tyle zabierzemy na tamten świat, ile wymodlimy lub uczynimy dla innych”. Zmarł po trzecim z kolei ataku serca, tydzień po napisaniu tych słów. Przeżył 71 lat, z tego 33 jako kapłan. Pochowano go w Irati. Jeden z konfratrów napisał po śmierci: „Jako lekarz okulista dokonywał operacji ciała, mówiąc o nieśmiertelnej duszy ludzkiej. W ten sposób doprowadził setki do odwiecznego Lekarza – Chrystusa”.
– Bardzo chcę tam wrócić, bo czuję duchową bliskość ks. Wacława – mówi mi na zakończenie prof. Wylęgała. – Po pierwszej wizycie w Xingtai dostałem zaproszenie do dalszej działalności kliniczno-naukowej jako profesor wizytujący. Kiedyś marzyłem, by nadać jego imię pracowni, po wizycie w Chinach zrozumiałem, że on zasługuje na to, by wybudować szpital jego imienia. A ja zastanawiam się, czy ks. Wacław nie jest kandydatem na ołtarze. Jego atrybutem byłby skalpel do operacji oczu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.