Dlaczego zamiast oglądać debaty wyborcze, zdrowiej było i piękniej obejrzeć transmisję konkursu chopinowskiego?
Gdybym był szefem telewizji, to bym się gorliwie modlił, żeby rządy upadały, a wybory były co roku. Nie wiem, czy skończone wczoraj wieczorem przesłuchania w organizowanym raz na pięć lat konkursie chopinowskim mają szansę zebrać przed telewizorami podobną publikę jak cały ten przedwyborczy jazgot. Zważywszy na fakt, że na żywo cały konkurs można było oglądać na Youtube, a nie w telewizji publicznej, wnioskuję, że raczej to są marzenia ściętej głowy.
To tak półżartem, bo mimo wszystko trudno sobie wyobrazić, że w telewizji przez kilka tygodni niemal na okrągło tylko Chopin i Chopin. Ale od czasu, do czasu jednak warto się na coś takiego przestawić. Szczerze powiedziawszy zdecydowanie muszę się zgodzić z komentarzami, że wczorajszą debatę, a raczej ze wczorajszą debatą liderów wygrali Hamelin, Sziszkin i Yang. Zdecydowanie fajniej się tego słuchało niż przekomarzania polityków.
Spokojniejszy człowiek od tego, a i odczucia estetyczne też zupełnie inne. Nie żeby mnie oglądanie polityków jakoś specjalnie brzydziło, ale jednak obserwowanie rzucającego się w wir dyskusji Janusza Korwin-Mikkego czy też sprawiającej wrażenie jakby bała się własnego cienia premier Ewy Kopacz to nie jest to, co mnie najbardziej na świecie urzeka.
Dla oglądalności dobrze jest organizować takie... szermierki, potyczki. Właściwie trudno to jakoś trafnie nazwać, bo przychodzi mi na myśl jeszcze kilka innych bardziej dosadnych słów, spośród których "cyrk" jest najłagodniejszym. Gorzej dla wyborców, bo czy my się właściwie mamy szansę czegoś sensownego o kandydatach dowiedzieć z telewizyjnych debat? Pooglądałem trochę te opowieści o strasznym Kaczyńskim, państwie wyznaniowym, wszechobecnym złodziejstwie, aferach i błyskawicznych receptach na naprawianie świata przy pomocy pieniędzy, których nie ma szans znaleźć w budżecie.
Dlatego - wbrew interesom stacji telewizyjnych, które bardzo przepraszam - wybieram jednak transmisje popisów pianistów niż polityków. Przed wyborami dobrze jest wyrobić sobie zdanie na podstawie poważnych analiz. A takie - w ostatnim czasie pojawiły się co najmniej dwie. Jedną jest opublikowana przez KAI szczegółowa ankieta dotycząca kwestii światopoglądowych. Drugą zaprezentowało centrum CenEA, które szczegółowo policzyło, ile by kosztowała realizacja przedwyborczych obietnic i jakie by z tego były korzyści. Warto poczytać Obiecujemy – jak to łatwo powiedzieć....
Więcej się człowiek dowie, a nerwów mniej. Same korzyści.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |