Wojna w Syrii trwa i będzie trwała. Tak długo, jak jej prowadzenie będzie się opłacało tym, którzy za nią stoją. A zwykli ludzie w tym konflikcie ginący, głodujący, cierpiący i pukający dziś do bram Europy? To tylko nawóz historii.
Kryzys związany z przybywaniem uchodźców do Europy trzeba rozwiązać u źródeł – słyszę nieraz głosy. Czyli gdzie? Między innymi w Syrii. To z tego kraju pochodzi chyba większość stojących dziś u naszych bram. Trwająca tam od 2011 roku wojna (domowa?) sprawiła, że już kilka milionów Syryjczyków opuściło swój kraj. Zdecydowana większość z nich znalazła schronienie w państwach ościennych – Turcji, Jordanii czy w Libanie. Istniały i w sumie istnieją obawy, że zwłaszcza w tym ostatnim kraju ta ilość uchodźców może doprowadzić do wybuchu. Z tej perspektywy nasze obawy o to, że imigranci doprowadzą do destabilizacji w krajach Europy wyglądają na lęki paranoika. Jak by nie było, społeczność międzynarodowa powinna jednak w końcu ten wojenny problem spróbować rozwiązać. Choćby tylko dlatego, że ciągle dochodzi tam do straszliwych zbrodni.
Społeczność międzynarodowa powinna. No tak. To co trzeba zrobić? I kto miałby się za to wziąć?
Prosty człowiek jestem. Na niuansach politycznych sojuszy nie bardzo się wyznaję. Widzę jednak mordowanych ludzi – chrześcijan, jazydów, szyitów. Kto ich zabija? Pisali, że (głównie) Państwo Islamskie (Islamic State, w skrócie IS). Żeby mordy się zakończyły trzeba by więc zdusić tę rebelię. Mam jednak spore wątpliwości, czy naprawdę wszyscy zainteresowani właśnie IS traktują jako wroga nr 1.
Parę miesięcy temu zaczęto mówił o tworzeniu antydżihadystycznej koalicji. Bombardowania pozycji IS miały być tylko wstępem do koniecznej w tej sytuacji ofensywy lądowej. Wiosną tego roku wojska odbiły z rąk islamistów iracki Tikrit. I co dalej? Ano nic. Ofensywa przystopowała, niebawem IS przeszło do kontrofensywy. Regionalna potęga, Turcja, która twierdzi, że Państwo Islamskie jest jej wrogiem, zajęła się tymczasem bombardowaniem pozycji... walczących z IS Kurdów. Od dłuższego zresztą czasu przymyka oko na przemykających przez jej terytorium bojowników i idący przez jej kraj – pewnie także do Europy – handel z IS. Jasne, pecunia on olet. Ale pewnie nie tylko o pieniądze tu chodzi. Z kolei Arabia Saudyjska, też przecież deklarująca wsparcie dla takiej koalicji, zajęła się... Jemenem. Bo jej zdaniem zbytnio rosną w tym kraju wpływy Iranu. Uwaga, zdecydowanego przeciwnika Państwa Islamskiego.
Tak, wiem. Wszystko tam odbywa się wedle klucza religijno – narodowego. Saudowie, jako wahabici, wspierają sunnitów. Za to szyitów (i bliskich im zaidytów czy alawitów) – w Jemenie, Iraku czy Syrii – wspiera Iran. Sunnicko-szyicka koalicja przeciwko sunnickiemu w sumie Państwu Islamskiemu nie wydaje się możliwa do zmontowania. Nie sprzyja jej też fakt, że na ewentualnym zwycięstwie nad IS sporo mogliby zyskać walczący o niepodległość Kurdowie. To nie w smak zarówno Turcji jak i Iranowi. Z kompletnie osłabionym Irakiem już chyba nikt się nie liczy.
A co na to Zachód? Ano Amerykanie niby montują koalicję i bombardują IS. Niedawno zaczęto też mówić o możliwości sojuszu syryjskich rebeliantów (tych, którzy nie są spod znaku IS) z rządem Asada. Niewątpliwie wzmocniłoby to szanse na pokonanie Państwa Islamskiego i zakończenie wojny. „Za” pewnie byłby też wspierający Asada Iran, który niedawno dogadał się z Zachodem w sprawie nałożonych dawno temu na ten kraj sankcji. W tym samym czasie nadeszła jednak zaskakująca wiadomość... z Bułgarii. Tamtejsze władzy zakazały lotu nad swoim terytorium rosyjskim samolotom. Powód? Podejrzenie, że dostarczają Asadowi broń. Rosjanie zresztą wcale się tego nie wypierają.
Nie sądzę by Bułgarzy zdecydowaliby się na taki krok bez nacisków Waszyngtonu. Zresztą zaraz wysoki rangą przedstawiciel USA ostrzegł, że dostarczanie rządowi syryjskiemu broni tylko konflikt zaogni. W tym momencie mózg zaczął mi się już przegrzewać i wyraźnie zapragnął usadowić się w mojej mózgoczaszce w poprzek (cokolwiek to w tym wypadku znaczy). Nie chodzi nawet o to, że Ameryka jakoś nie przejmowała się problemem wysyłania w region uzbrojenia, gdy chodziło o wzmocnienie rebeliantów. Ale przecież niedostarczanie władzom Syrii broni to pewnie skazanie kolejnych chrześcijan na śmierć i emigrację. Niedawno pokazał to przykład zdobytej przez IS od wojsk rządowych Palmyry . O co więc tu chodzi? .
Szkoda słów. Nie ma co liczyć na to, że problem napływających do Europy emigrantów zostanie wkrótce u źródeł rozwiązany. Wojna w Syrii trwa i będzie trwała. Nikt niczego nie zamierza tam zakończyć, dopóki, czy to drogą podstępu czy zwycięstw militarnych, nie osiągnie tam swoich celów. A żywi ludzie? Eeee, co tam ludzie. Gdy chodzi o interesy światowych potęg prawa człowieka to tylko takie gadanie...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.