– Burzliwa to była rozmowa. Rzuciłam księdzu: „Z »czarnuchami« nie gadam”. A on spokojnie: „Powiedz, że w Boga nie wierzysz, a Jezus nie istnieje”. Coś mnie przydusiło.
Przegrałam zakład
– Rok wcześniej byłam zupełnie inną Eweliną – śmieje się oświęcimianka. – Byłam w klasie maturalnej. Wpakowałam się w satanistyczne gry komputerowe. To było moje życie. Każdy ranek wyglądał tak samo: po co żyć? Wszyscy i tak umrzemy. Brakowało mi sensu życia i poczucia, że komuś na mnie zależy. Depresja każdego dnia od rana do nocy. Chodziłam do szkoły salezjańskiej, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Nie wierzyłam w Boga. I wtedy… przegrałam zakład. Nie pamiętam, w jakiej sprawie, ale założyłam się z koleżanką, że jeśli przegram, jadę na rozmowę z ks. Przemkiem Sawą z Diecezjalnej Szkoły Nowej Ewangelizacji (dziś wspólnota nosi nazwę Szkoła Ewangelizacji „Cyryl i Metody”) i w niedzielę do kościoła św. Pawła w Bielsku na Mszę z modlitwą o uzdrowienie. Jeśli wygram – idziemy do kina.
Ewelina zakład przegrała. I do dziś wspomina burzliwą rozmowę z ks. Przemkiem. – Strasznie mnie ksiądz wkurzał. Grałam taką bohaterkę – co mi tu „czarny” będzie gadał. Rzuciłam księdzu: „Z »czarnuchami« nie gadam”. A on w czasie rozmowy spokojnie do mnie: „Powiedz, że w Boga nie wierzysz, a Jezus nie istnieje”. Coś mnie przydusiło. I tego powiedzieć nie mogłam. Ksiądz mi powiedział, że jeśli chcę coś z moim życiem zrobić, mam się przestać użalać nad sobą. Ksiądz zaproponował Ewelinie kurs „Kobieta w Biblii”, który był za kilka dni. Poszła też na tę Mszę za przegrany zakład.
– Wtedy nic mnie jeszcze nie ruszało – mówi Ewelina. – Ale na kursie zmieniło się zupełnie wszystko… Hasło, że Pan Bóg kocha mnie od zawsze i bezwarunkowo, rozłożyło mnie na łopatki… Już sobie nie wyobrażałam środy bez jazdy do Bielska na Msze św. i modlitewne spotkania wspólnoty. Rodzice nie chcieli ze mną jeździć. Prawo jazdy miałam od dwóch tygodni. Tata dał mi kluczyki i powiedział: „Kierunek Cieszyn”. A ja musiałam jechać. Bo to Pan Bóg wyciągnął mnie z głębokiego dołu. Po raz pierwszy w życiu poczułam, czym jest spokój. Z dnia na dzień wszystko się zmieniło! Nie mogłam nie mówić w domu o tym, co się we mnie działo. Mama wkrótce zaczęła jeździć ze mną. Tata tylko spoglądał zza gazety. Niedługo potem razem z mamą pojechałyśmy na kurs „Nowe Życie”. Tata – pół roku później – na kurs dla mężczyzn. Dziś całą trójką już jesteśmy we wspólnocie…
Podstęp
– Miałem życie zaplanowane. I nie było w nim miejsca dla Pana Boga – mówi Tomek. – Poznałem Ewelinę i ona użyła podstępu. Mnie, kompletnie niewierzącego człowieka – a nawet mocnego przeciwnika wszystkiego, co z Panem Bogiem i Kościołem związane – zaprosiła na kurs „Nowe Życie” w Bystrej Krakowskiej. Czego się nie robi dla takiej kobiety… Pojechałem. Ewelina była ze mną. Już po pierwszych godzinach chciałem złapać plecak i uciekać. Ale nie wypadało stchórzyć. Na dodatek to był dzień urodzin Eweliny. Pomyślałem: jakoś wytrwam.
– Z każdą chwilą ręce opadały mi coraz bardziej – mówi Ewelina. – Nie mogłam zrozumieć, że nic go nie rusza! – W pewnym momencie postanowiłam: „Boże, rób z nim co chcesz”. I to było dla mnie uwalniające. Zrezygnowana wyszłam z sali, poszłam odpocząć. – Zostawiła mnie samego, wkurzonego dość mocno. A wróciła po dwóch godzinach i zobaczyła… jak śpiewam i się modlę ze wszystkimi! – śmieje się Tomek. – Nie wiem, co się wydarzyło. Dałem Panu Bogu 24 godziny: „Spróbuj” – rzuciłem. I zdążył! To była chwila spontanicznej modlitwy. Zmienił mnie w momencie. Byłem już Jego…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.