Człowiek jest drogą Kościoła. Coś się zmieniło?
Mainstream zajmuje się dziś wychwalaniem papieża Franciszka. Za rzekomo większe niż dotąd miłosierdzie Kościoła wobec tych, którzy dopuścili się grzechu aborcji. Nie to że zaraz oczy robią mi się większe, a szczęka opada. Ale jednak jakbym słuchał kogoś, kto tłumaczyłby mi, że odprowadzanie wody z dachu rynną z miedzi różni się jakoś zasadniczo od odprowadzania jej dzięki rynnom plastikowym. Już szybciej sensacją nazwałbym to, co Franciszek napisał na samym końcu: że ważnie i zgodnie z prawem rozgrzeszenie otrzymują ci, którzy spowiadają się u kapłanów z Bractwa Piusa X. Ale choć chciałem dziś pisać o nauczaniu Franciszka, to jednak nie o tym..
A o czym? Podczas dzisiejszej audiencji ogólnej papież wezwał dziś do uczynienia Kościoła i świata miejscem bardziej rodzinnym. „Projekt wieży Babel stawia wieżowce bez życia. Natomiast Duch Boży sprawia, że rozkwitają pustynie – stwierdził między innymi. Musimy wyjść z wieżowców i opancerzonych pokojów elit, aby ponownie nawiedzić domy i otwarte przestrzenie rzesz, otwarte na miłość rodzinną”.
Zamienić pustynie w kwitnące ogrody? Pięć kwiatków ogródka nie czyni – pomyślałem sobie zastanawiając się, jak niby ów styl rodzinny miałby zostać przeniesiony w relacje społeczne czy nawet międzynarodowe. No i co dokładnie ten styl rodzinny znaczy, bo przecież bywają rodziny, w których jakość relacji między jej członkami jest znacznie gorsza od relacji między PO i PiS-em.
I chyba wiem. Rodzina, dobra rodzina, to spotkanie. To wspólne tracenie czasu. Na rozmowy, żarty, wspomnienia czy politykowanie: nieważne. Byle istniała ta nić porozumienia i sympatii. Tak było w rodzinie, w której się wychowałem i tak jest dziś, gdy nawet w największym nawale obowiązków do posiłków zawsze zasiadamy z żoną razem, choć przecież prawie nigdy nie omawiamy wtedy nie wiadomo jak ważnych problemów. Czy ten model można wprowadzić w relacje społeczne, o międzynarodowych nie mówiąc? Czy poseł głosujący nad ustawami w ogóle interesuje się, jak wpłyną one na życie nie ważnych grup interesów ale zwykłych ludzi? Czy bankiera, który bierze prowizję od udzielonego kredytu tak naprawdę interesuje, jak spłaci go ten, komu go wciska? Pięć – jak napisałem wcześniej –dziesięć czy nawet dwadzieścia kwiatków to jeszcze nie ogród. ..
No dobrze, zostawmy pastwienie się nad relacjami społecznymi. A czy w Kościele jest miejsce na spotkanie? Ale takie prawdziwe, nie takie z wysokości ambony, z perspektywy której widać nie człowieka, ale „licznie zgromadzone rzesze”? I ważne, by pamiętać, że te pięć, dziesięć czy nawet dwadzieścia kwiatków to jeszcze nie ogród...
Kościół stanie się „rodzinny”, jeśli odważymy się pójść za zakurzonym już dziś trochę wskazaniem świętego Jana Pawła Wielkiego, że to człowiek jest drogą Kościoła. Nawet jeśli ten człowiek jest trochę zarozumiały, niemądry, leniwy albo – o zgrozo – wyraźnie już błądzi. Trzeba zgodzić się na to, że ludzie nie są tacy, jakbyśmy sobie tego życzyli. I ufać, że nad tym dziko rozwijającym się ogrodem, w którym wszystko rośnie nie do końca przewidywalnie, czuwa sam Bóg.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.