Świat nam się rozpadł na dwa: ten przyjemny i ten pełen radości. Czy zawsze jednak muszą to być oddzielne albo nawet przeciwstawne sobie światy?
Przyjechali. I pojechali. Myślę o uczestnikach Przystanku Woodstock i Przystanku Jezus. Wielu z nich prosto z pola namiotowego pojechało na pielgrzymkę do Częstochowy. Tak przynajmniej bywało przed laty. Wiem, bo sam podwoziłem.
Niektórym trudno zrozumieć ten fenomen: jak można łączyć ogień z wodą, by nie powiedzieć – piekło z niebem? W adhortacji „Evangelii gaudium” papież Franciszek cytuje Pawła VI, który napisał, że „społeczeństwo technologiczne zdołało pomnożyć okazje do przyjemności, lecz nie przychodzi mu łatwo doprowadzić do radości”. Na Woodstocku przyjemność można znaleźć niejedną: i tę zakazaną, i tę dobrą. Niejeden ewangelizator szedł przecież posłuchać koncertów. Gorzej z radością. Tej chyba więcej na Przystanku Jezus i na pielgrzymce na Jasną Górę.
To przedziwne współistnienie PW i PJ pokazuje, że świat nam się rozpadł na dwa: ten przyjemny i ten pełen radości. Czy zawsze jednak muszą to być oddzielne albo nawet przeciwstawne sobie światy? Przecież przyjemność nie musi być zawsze synonimem grzechu. A i radością można zgrzeszyć – jak na przykład radością z cudzego nieszczęścia, co dla niektórych jest – niestety – największą przyjemnością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).