Był jednym z najbogatszych Argentyńczyków: dawał pracę 3,5 tysiącom ludzi. Kiedy umierał, a w fabryce ogłoszono, że potrzebna jest krew dla szefa, w kolejce ustawili się niemal wszyscy… Papież Franciszek chce go jak najszybciej wynieść na ołtarze.
Służyć innym
„Señor Enrique”! – wołali robotnicy, kiedy wchodził do fabryki. Z daleka błyszczał jego uśmiech. Carlos Garcia Dias: – Nie było w tym kurtuazji. To był znak światła, radości, którą nosił. Ludzie lgnęli do niego jak do świętej osoby. Shaw znał wszystkich po imieniu. Carlos Garcia Dias: – Jak on to robił? Pytał o dzieci, o rodziców, także z imienia. Organizował spotkania z całymi rodzinami. Chciał znać nasze życie. „Czy twoje dziecko jest szczęśliwe?” – pytał wielu. – Dzieci mają być uśmiechnięte, szczęśliwe – mój mąż miał obsesję na tym punkcie – zeznaje Cecilia Shaw. Argentynka wspomina też, że Enrique miał czas na rozmowę z każdym z ich dzieci. Nie bał się trudnych tematów. – Kiedy jeden z naszych synów miał osiem lat, szedł na operację. Bał się. Enrique wziął go na bok i długo coś tłumaczył. Po latach syn przyznał mi się, że ojciec wyłożył mu teologię cierpienia, które łączy człowieka z Chrystusem. Syn nosi tę rozmowę w sercu. Shaw uczył dzieci, że ich życie jest służbą dla innych. Że tylko tak mogą się realizować. Mówił im: „Służymy sobie w rodzinie, służymy w pracy. Tak żyją katolicy. Są światłem świata. Zaczynem wielkiego ciasta. Muszą pobudzać sumienia”. Rodzina Shaw żyje rytmem modlitwy. W swoim dzienniku biznesmen notuje: „Rodzina, która modli się razem, przetrwa, będzie w jedności”. Cecilia: – Klękaliśmy wieczorem do Różańca. Enrique tego pilnował. Dbał, byśmy z dziećmi modlili się codziennie o dwie rzeczy: o powołania dla księży i o prawość polityków. Dzieci potem dodawały swoje pragnienia. Cecilia Shaw podkreśla, że jej mąż nauczył dzieci też tego, że zarabianie pieniędzy nie jest grzechem. Jeśli się ma duży dochód, to trzeba się nim dzielić z innymi i walczyć o dobrobyt drugiego człowieka. I to najbardziej ujęło papieża Franciszka w Enrique Shaw. Jako biskup Buenos Aires doskonale znał historię swojego rodaka, odwiedzał jego fabrykę. Pamiętał, że to w Cristallerie Regolleau Shaw stworzył pierwsze w kraju Juana Peróna prawo o zasiłkach rodzinnych. W 1952 r. Shaw założył Stowarzyszenie Chrześcijańskich Pracodawców, ACDE. Organizacja tak się rozrosła, że kiedy 11 kwietnia 1984 r. do Buenos Aires przyjechał Jan Paweł II, w Luna Parku jego wystąpienia słuchało prawie sto tysięcy przedsiębiorców. Papież cytował notatki nieżyjącego już wtedy ojca ACDE… Cecilia słuchała tego z dorosłymi już dziećmi i płakała. Shaw jest też ojcem pierwszej katolickiej uczelni wyższej w Argentynie. – Wyjechał na studia zarządzania do Harvardu. Pisał mi, że Argentyna potrzebuje uniwersytetu, który będzie wychowywał do dojrzałego chrześcijaństwa – wspomina żona sługi Bożego. Jej mąż powołał też Chrześcijański Ruch Rodzin. Był coraz bardziej widoczny dla władz Argentyny. W 1955 r. z nakazu rządu Peróna Shaw znalazł się wśród więźniów „za wiarę”. Kraj ogarnęła gorączka nienawiści do katolików, palono nawet kościoły w Buenos Aires. Rodzina przynosiła mu do więzienia żywność, materace, koce. Oddawał je innym. Nadszedł rok 1962. Enrique miał 41 lat i zaawansowany nowotwór. Przyjaciele namawiali go na pielgrzymkę do Lourdes. Odmawiał. „Wolę pieniądze, jakie miałbym na to przeznaczyć, dać jakiejś ubogiej rodzinie”. Ale w końcu po namowie dzieci pojechał. Tam nabrał pewności, że to jego koniec. Był coraz słabszy. W fabryce ogłoszono, że potrzebna jest krew dla szefa. W kolejce do laboratorium tego samego dnia ustawili się wszyscy… Tuż przed śmiercią przyjechał do Cristallerie dziękować za ten gest. Siedział na wózku, rozłożył ramiona: „Wasza krew krąży teraz w moich żyłach!”. Cecilia: – Był szczęśliwy, bo to tak właśnie stał się jednym z nich. Zawsze tego chciał. – Odchodził z taką pogoda ducha, że mnie to aż przerażało – opowiada lekarz Enrique. – Stawał przed śmiercią jak świetnie przygotowany do egzaminu student. Nie musiał się bać. Notował: „Ten, z którym rozmawiam od 20 lat na papierze, teraz woła mnie do siebie”. „Shaw będzie pierwszym biznesmenem w marynarce i krawacie wyniesionym na ołtarze” – pisze „Vatican Insider”. „I chyba nie będziemy na to długo czekać, bo Enrique Shaw leży na sercu papieża”. Na pytanie meksykańskiej dziennikarki, jak to możliwe, skoro Franciszek jest postrzegany jako „papież ubogich”, następca św. Piotra odpowiada: „Jeśli mówię o ubóstwie, to nie po to, żeby potępiać bogatych. Bóg chce, byśmy mieli pieniądze, ale byśmy zarządzali nimi dla dobra innych, nie dla własnej korzyści. Tak jak Enrique Shaw”.•
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).