Kilka tysięcy osób przeszło ulicami Krakowa w Marszu dla Życia i Rodziny. Zebrali się wpierw na pl. Matejki. Przyszły rodziny z dziećmi, młodzież, a także zatroskane o rodzinę osoby starsze, w tym siostry zakonne i duchowni.
- Obrona życia i rodziny w Polsce jest jednym z fundamentów naszej ojczyzny. Tą radosną manifestacją chcemy pokazać siłę naszych rodzin oraz organizacji broniących ich praw. Mamy nadzieje, że w przyszłym roku przyjdzie nas tu jeszcze więcej. W ub. roku maszerowało z nami 5 tys. osób - powiedział Piotr Podlecki z Akademii Obrońców.
- Marsz zorganizowaliśmy w Krakowie po raz trzeci. Lokalny charakter tych marszów bardziej odpowiada polskiemu charakterowi dodał Sławomir Skiba ze Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi.
Informacje o manifestacji docierały do uczestników różnymi drogami. - O marszu powiedziała nam nasza katechetka. Uznałyśmy, że musimy tu być - powiedziały dziewczęta z krakowskiej Szkoły Podstawowej nr 98.
Na marsz przyszła także Marta Dziwak, księgowa z Krakowa, żona i matka. - Trzeba mówić głośno o swoich przekonaniach. Przypominanie o roli tradycyjnej rodziny, która jest dla nas ważna, tworzy silne więzi i stanowi naturalny pierwowzór dla człowieka, jest bardzo potrzebne w czasach, kiedy propagowane są rozmaite marginalne dziwactwa - powiedziała M. Dziwak.
Byli również przedstawiciele współorganizujących Marsz Akademii Obrońców Życia i Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi, Mężczyźni św. Józefa, członkowie Akcji Katolickiej, Prawicy Rzeczypospolitej i ONR.
- Wraz z przyjaciółmi z Prawicy Rzeczypospolitej bierzemy udział w każdym marszu. By manifestować w dobrej sprawie - powiedział Piotr Boroń, historyk z Krakowa, b. senator. Matylda Kondratowicz, krakowska tłumaczka z języka szwedzkiego, przyszła wraz z synem Juliuszem. - Chciałam zamanifestować głośne wsparcie dla życia i mocnej rodziny - powiedziała.
Niektórzy brali udział w marszu po raz pierwszy. - Ja przyszedłem pierwszy raz, ale hasła obrony życia i rodziny zawsze były mi bliskie - powiedział Jan Pociej, architekt. - My także jesteśmy pierwszy raz. Podoba nam się radosna atmosfera, jaka tutaj panuje - powiedzieli Anna i Dariusz Kuchtowie. Na marsz przyszli z dziećmi: Gabrysią, Tymkiem i Zachariaszem.
- Jesteście husarią ruchów obrony życia i rodziny. Chodźcie z nami! Wózki do przodu! Dzieci do przodu! - wołał prowadzący marsz P. Podlecki.
Gdy o. Krzysztof Niewiadomski, kapucyn, pobłogosławił uczestników marszu, zaczęło się odliczanie i pochód, w rytm skocznych melodii granych przez idącą na czele orkiestrę dętą OSP z Woli Zachariaszowskiej, ruszył.
Idąc przez ul. Floriańską, Rynek Główny, Wiślną, Piłsudskiego i 3 Maja, skandowano: „Nie jesteśmy sami!”, „Nie pozwól nikomu rządzić w Twoim domu”, „Hej Hej! Hej! Rodziny są okej!”, „Niskie podatki dla ojca i matki”, „Gdy rodzina zjednoczona, żadne zło jej nie pokona”, „Stop aborcji”, „Poznaj dziewczynę - załóż rodzinę”, „Dzieci są skarbem, a nie garbem”, „Chłopak i dziewczyn to normalna rodzina”, „Sześciolatki są ojca i matki”, „Państwo od rodziny precz, to nasza, nie wasza rzecz”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.