Wielu tegorocznych maturzystów, studentów czy nawet mężczyzn już pracujących myśli poważnie o kapłaństwie. Do odważnej decyzji zachęcają ci, którzy kończą seminaryjna formację.
Czterech paradyskich diakonów zdecydowało się zaryzykować. Po niespełna sześciu latach formacji tuż przed święceniami prezbiteratu mówią z przekonaniem, że podjęli najlepszą decyzję w życiu.
Wyjdź na pustynię
Sześcioletnia formacja to nie tylko cenne wykształcenie. – Seminarium zawdzięczam bardzo wiele. Jednak pierwsze przyszło mi do głowy, że seminarium dało mi przede wszystkim Kogoś – zauważa dk. Łukasz Żołubak. – Dało mi Jezusa żywego, zmartwychwstałego, obecnego w słowie Bożym, Eucharystii, liturgii, we wspólnocie i w bracie, który stoi obok mnie. Seminarium pozwoliło mi poznać Boga, który jest kochającym Ojcem, jest mi życzliwy i jest dla mnie zawsze dobry. Nie mogę powiedzieć, że zupełnie poznałem Jego miłość, ale mogę zapewnić, że jej doświadczyłem i doświadczam. Seminarium pomogło mi przyjrzeć się powołaniu i je rozeznać – kontynuuje.
Wszystkim myślącym o kapłańskiej drodze radzi wyjść na „pustynię”. – Słuchaj słowa Bożego. Przypatruj się swojemu powołaniu. Pytaj Boga, czego chce od ciebie. Na pewno przyda się do tego cisza. Szukaj ciszy, bo ona jest warunkiem do słuchania. Możesz modlić się słowami pieśni: „Przywołaj mnie, Panie, na pustynię. I niech mój głód i tęsknota przywoła Ciebie! Mów do mego serca! Mów do mego serca! Ty znasz jego ukryte doliny. Tam, gdzie usychają piękne winnice, Ty wiesz gdzie otworzyć ukryte źródła” – cytuje dk. Żołubak.
Poznałem to piękne i trudne
W zweryfikowaniu powołania i utwierdzeniu się w nim na pewno pomaga codzienna Msza św. i medytacja słowa Bożego. – To przecież setki, tysiące godzin modlitwy, czyli tak naprawdę poznawania Boga i siebie – mówi dk. Piotr Kamiński. – Bardzo się cieszę z wszelkich praktyk w ciągu tych sześciu lat. To przecież spotkania i wspólne działania z rzeszą ludzi: dziećmi, młodzieżą, rodzinami, chorymi, niepełnosprawnymi i wreszcie z umierającymi. To ludzie biedni, jak i bogaci, ludzie wielu zawodów, ale i bezrobotni. Wchodziłem w ich świat i poznawałem to, co u nich piękne, ale i to, co trudne.
Każdy kolejny etap w formacji seminaryjnej, lektorat i przyjęcie sutanny, akolitat, diakonat, pozwalał mi być większym znakiem obecności Boga. Mogłem coraz bardziej „wprowadzać Jezusa” w ich sytuacje życiowe. Tego zawsze pragnąłem i to mnie utwierdzało – dodaje.
Zielonogórzanin nie ma gotowych recept dla osób myślących o kapłaństwie, ale wie jedno. – Nie ma nic Bożego bez modlitwy. Módl się, żebyś wiedział, co jest dobre, i miał siłę to realizować. Trzeba się modlić i spełniać pragnienia. Dobre pragnienia są od Boga i najczęściej to Jego wola. Wtedy zauważysz, gdy Bóg cię poruszy do czegoś więcej. To Bóg powołuje, nie człowiek – przypomina dk. Piotr.
Najlepsza decyzja w życiu
Seminarium to także miejsce odkrywania prawdziwego obrazu kapłaństwa. – Przed rozpoczęciem formacji była to obserwacja księży i domysły, jak może wyglądać kapłańskie życie. Formacja seminaryjna stopniowo odkrywała przede mną rzeczywistość kapłaństwa, co tylko utwierdzało mnie w wyborze – zauważa dk. Michał Płończak. – Znacznie zmieniła się również moja relacja z Bogiem. Porównując duchowość sprzed sześciu lat z obecnym czasem, widzę, że dojrzewam w relacji do Boga. Dostrzegam to szczególnie w przeżywaniu sakramentów, liturgii, modlitwie prywatnej. Czas seminarium to stałe przebywanie z Bogiem, które pozwala inaczej spojrzeć na Boga. W tym między innymi pomaga studiowanie teologii, przez którą Go poznaję – dodaje.
W rozeznawaniu powołania trzeba zaufać Bogu. – Jeśli pojawia się myśl o kapłaństwie, należy to szanować i modlić się o autentyczne rozeznanie. Często można spotkać się w takich chwilach z brakiem aprobaty ze strony najbliższych, ale tym należy się nie zrażać i ufać Bogu. W końcu On chce naszego dobra! Myślę, że Bóg powołuje odważnych ludzi. Życzę każdemu odwagi w podjęciu tak odpowiedzialnej decyzji. W moim życiu to najlepsza decyzja – mówi dk. Michał Płończak.
Warto zaryzykować
Seminarium było czasem utwierdzenia duchowego w powołaniu. – Podczas formacji Bóg rzeczywiście chce działać w życiu człowieka. Czas seminarium to nie czas sielanki i wypoczynku, ale „starć” z samym sobą, z Bogiem, z moimi ideałami i z rzeczywistością. Dla mnie osobiście był to przede wszystkim czas nieustannego zbliżania się do Boga. Modlitwa, wykłady, relacje z braćmi, konfrontacje, wybory, praca… to wszystko, w zależności od zaangażowania człowieka, zbliża albo od Niego oddala. Seminarium, jakie zapamiętam, to seminarium, które do Niego zbliża, które nie chce uformować pracownika Kościoła, ale cierpliwego, radosnego, mądrego i świętego kapłana – mówi z uśmiechem dk. Jakub Włodarczak.
Wszystkich, którzy myślą o kapłańskiej drodze, diakon zachęca do podejmowania odważnych decyzji w swoim życiu. – Lęk a respekt to dwie różne rzeczy. Przed życiową decyzją trzeba stanąć nie w lęku, że coś pójdzie nie po naszej myśli, ale w postawie respektu. W pokorze wobec tego, co odkrywamy jako swoją drogę. Dlatego drugim ważnym krokiem tuż po podjęciu decyzji jest modlitwa osobista z intencją, aby wola Boża wypełniała się w moim życiu. Do dzisiaj modlę się codziennie z taką intencją – podkreśla diakon.
– A na koniec chciałbym pogratulować wszystkim „ryzykantom”. Niejednokrotnie wasza decyzja o wstąpieniu do seminarium, mimo że niekiedy nie zostanie ono ukończone, wkłada kij w mrowisko opinii świata, że do seminarium nie ma co iść i nie warto ufać Bogu oraz Kościołowi. Ci, którzy się na to zdecydowali, są dla mnie dzisiaj „Bożymi szaleńcami”. Pamiętajcie, to Pan Bóg wybiera, kogo sam chce. Czy zatem nie warto zaryzykować? – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.