„To co, do trzech razy sztuka?” – rzucił lekarz, gdy Hania została dwukrotnie uzdrowiona. Po dwóch latach wyszeptał: „Nie wiem, co mam powiedzieć. Chciałbym mieć takiego Boga przy sobie”.
2. Oszukałeś mnie!
Minęły trzy miesiące. W październiku 2010 roku trafiłam na kontrolne badania. Okazało się, że mam guza na jajniku. Konsultowałam to z dwoma lekarzami. Wtedy się załamałam. Poczułam się oszukana. „Uzdrowiłeś guza piersi, a teraz znów mam raka?” – wołałam. „Co jest nie tak? Przecież w Kokoszycach czułam, że moje ciało jest obmyte łaską Ducha!”. Zareagowałam ogromnym buntem. I znów pomyślałam: „Nie poproszę o modlitwę. To nie działa”. Czułam się zawiedziona, opuszczona. Szłam pod blokiem i płakałam. I wtedy spotkałam Gosię, koleżankę ze wspólnoty. Wyrzuciłam z siebie wszystko, a ona spokojnym głosem odpowiedziała: „Nie martw się. Dziś jest Msza z modlitwą o uzdrowienie. Przyjedziesz?”. „Nie” – odburknęłam. „Nie mam z kim zostawić dziecka”. Zachowanie obronne, pancerz. „W takim razie my pomodlimy się za ciebie, a ty módl się w tym czasie z Przemkiem” – powiedziała spokojnym głosem.
Boże, jak drażnił mnie ten ton i pewność, z jaką wypowiedziała te słowa! Powiedziałam mężowi: „Jak chcesz, to się módl. Ja idę usypiać Michałka”. Michał jednak zasnął od razu (naprawdę się to nie zdarzało!) i poczułam, że nie mam żadnej wymówki. Duch Święty kazał mi wstać z łóżka – wiem, że te słowa mogą wzbudzać uśmieszek, ale tak to czułam. Stanęłam z mężem do modlitwy. Modliliśmy się dwie i pół godziny: spontanicznie, koronką, wołaliśmy o Ducha Świętego. Po modlitwie spłynął na mnie wielki pokój. Bunt wyparował. Na drugi dzień zadzwoniła Gosia, zapytała, co u nas, a na końcu rzuciła: „Czekaj, Bóg jest wielki”.
Poszłam do lekarza. Zachował się identycznie jak poprzednia pani doktor. Zaniemówił. A to naprawdę gaduła i zawsze sporo rozmawialiśmy. Oglądał zdjęcia i milczał. „Proszę coś powiedzieć”– przerwałam tę krępującą ciszę. „Pani Haniu, nie mam nic do powiedzenia. Brak mi słów”. Uśmiechnęłam się. Zobaczył to i spytał: „Już pani wie?”. „Wiem”. „U kogoś pani z tym była? Trzeba było mi o tym powiedzieć!” „Nie, nigdzie nie byłam. Modliłam się”. Spojrzał na mnie zdumiony, a ja opowiedziałam o poprzednim uzdrowieniu: „Panie doktorze, kilka miesięcy temu zostałam uzdrowiona z raka piersi”. Popatrzył na mnie i z ogromną powagą powiedział: „Nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałem. To dla mnie niepojęte. Nie mogę jednak zaprzeczyć faktom, zdjęciom, dowodom”.
By jakoś rozładować sytuację, rzucił: „To co, pani Haniu, do trzech razy sztuka?”. „Słucham?”. „Jeśli pani Bóg jest tak wielki, jak pani opowiada, to do trzech razy sztuka. Może wtedy moje serce będzie skruszone?”. Odpowiedziałam: „Panie doktorze, nie chcę Go wystawiać na taką próbę, ale mam nadzieję, że gdy tak się stanie, będę miała tyle wiary, by ten cud znów się dokonał”.
3. Deszcz Ducha
Minęły dwa lata. Dwukrotnie doświadczyłam uzdrowienia, ale nie dzieliłam się świadectwem. Wszystko się jakoś rozmywało. Miałam nawet umówione konkretne terminy, ale zawsze coś wypadało. Czułam, że to jest nie fair, że Duch Święty oczekuje tego, bym opowiadała, ale zatrzymywałam to dla siebie. Nadszedł styczeń 2012. Byłam w piątym miesiącu ciąży. Na badaniu kontrolnym lekarz wyczuł guz. Osiem milimetrów. Pod pachą, za węzłami chłonnymi.
Mój świat runął. Rozsypałam się. Czekaliśmy na narodziny Zuzi, wiedziałam, że nie mogę brać lekarstw, chemii. Muszę wytrwać do końca ciąży, o ile dotrwam. Lekarz też zamarł, bo przypomniał sobie słowa: „Do trzech razy sztuka”. Może poczuł, że wywołał wilka z lasu? Zaczął mnie pocieszać: „Przecież pani tak wierzy, proszę być dobrej myśli”. Telefony do najbliższych. Panika. W domu uklęknęliśmy do modlitwy, nie byłam jednak w stanie wypowiedzieć słowa. Nie było we mnie pretensji, gniewu, tylko jedna wielka bezsilność. Wpadłam w studnię. Nicość. Pustkę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.