Powodzenie spowiedzi "furtkowej" jest poważnym sygnałem dla duszpasterzy, gdyż ujawnia braki formacji wiernych - mówi w wywiadzie dla KAI znany duszpasterz o. Jordan Śliwiński OFCap. Założyciel Szkoły dla spowiedników zaleca też, co powinni robić wierni i duszpasterze, żeby sakrament pojednana był owocny.
Co powiedziałby Ojciec osobie, która chce odbyć spowiedź "furtkową"?
Poradziłbym, żeby się dobrze, solidnie przygotował do spowiedzi; że spowiedź ma działanie wyzwalające i uzdrawiające. Jeżeli zmaga się z konkretnym problemem w swoim życiu, poradziłbym mu żeby poszukał stałego spowiednika. A on pomoże mu rozeznać, czy jest to problem natury duchowej czy psychologicznej nie czekając na "przewrotkę", że być może coś się zmieni jak w kalejdoskopie. Zamiast tego otrzyma pewne itinerarium, bo chrześcijaństwo jest pewną drogą, wymagającą wysiłku pójścia za Chrystusem. Wiąże się z odejściem od zła, ale to proces a nie jednorazowa pigułka uzdrawiająca. Jeśli zaś rozpoznałbym przejawy działania demonicznego, odesłałbym penitenta do egzorcysty.
Ale nie jest łatwo świeckiemu znaleźć stałego spowiednika.
Do takiej potrzeby trzeba dojrzeć, do pragnienia stałego spotykania się z Chrystusem, do kierownictwa duchowego, czyli także do rozmowy poza konfesjonałem. Możliwości znalezienia stałego spowiednika jest coraz więcej, ale też coraz więcej osób ich szuka. To często ludzie zaangażowani w działalność społeczną czy charytatywną, którzy chcą rozeznawać, podejmować jak najlepsze wybory. Oczekują pomocy, wsparcia etycznego i teologicznego.
Spotykam coraz więcej kapłanów, którzy twierdzą, że wielu świeckich prosi ich o taką możliwość. Pojawiają się kolejne grupy zaangażowane w Kościół, których członkowie uświadamiają sobie, że potrzebują kogoś, kto będzie im towarzyszył na drodze. To dobra rękojmia rozwoju. Gdy ojciec prowincjał przeprowadza wizytację w klasztorze zawsze pyta nas, czy mamy stałych spowiedników, bo to bezcenna pomoc w rozwoju duchowym. To gwarancja bezpieczeństwa, że ktoś czuwa nade mną, mój współbrat i mój Kościół. To odnosi się również do świeckich.
Szkoła dla spowiedników, która Ojciec założył i prowadzi też odpowiada na to zapotrzebowanie.
Jest to efekt tego, że sama formacja seminaryjna w pewnych sytuacjach nie wystarcza spowiednikom. W wyniku konfrontacji z rozmaitymi tendencjami społecznymi, problemami kulturowymi czy penitentami, którzy mają szczególne wymagania, powstała potrzeba dokształcenia spowiedników. Ich penitenci stawiają ich wobec specyficznych problemów moralnych, na przykład w służbie zdrowia, bioetyki, biznesie, edukacji. W tym wypadku potrzebne są bardziej wyspecjalizowane instrumenty żeby pomóc im w różnych dylematach moralnych.
Czy dokument Komisji Teologicznej KUL wystarczy, czy na temat tych praktyk powinien wypowiedzieć się Episkopat?
Powinien chyba wypowiedzieć się biskup miejsca, w którym ta spowiedź jest szczególnie popularna. Ocena Komisji Teologicznej jest jasna, ale nie ma waloru dokumentu pasterskiego. Ten problem odzwierciedla problem naszego duszpasterstwa. Wszyscy zakładamy, że potrafimy się spowiadać, że wiemy, jak się to robi, ale wciąż potrzebna jest dobra i systematyczna katecheza poświęcona sakramentom. Jeżeli w programie duszpasterskim Kościoła w Polsce sakrament pokuty jest obecny, to bardzo dobre, trzeba więcej mówić o tym sakramencie. Poświęcać mu katechezy i rekolekcje. Nieraz jesteśmy przekonani, że potrafimy się spowiadać, ale jeśli nasza spowiedź nie zmienia się przez 20-30 lat, oznacza to, że człowiek nie rośnie. Zdarzają się penitenci posługujący się formułami, które nie zmieniły się od czasów ich I Komunii św., i którzy mówią, że nie słuchali mamusi, a mają już wnuki.
Problem spowiedzi "furtkowej" pokazuje też potrzebę, która się pojawia u wiernych - różnych form modlitwy wstawienniczej. To cenna modlitwa, ale nie w takim miejscu jak sakrament pokuty. Ona występuje w różnych tradycyjnych formach, w nowennach i nabożeństwach. To także przestrzeń dla posługi różnych wspólnot modlitewnych. Wciąż potrzebujemy tego typu form wspólnotowej modlitwy w intencji konkretnych ludzi i spraw. To sygnał dla duszpasterzy, że trzeba te modlitwy rozwijać i wzbogacać to, co dobre.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.