Nie rozumiał narzekania na deszcz

- Powiedziałby pewnie, że to są bardzo dobre czasy. Im trudniej, tym dla chrześcijanina lepiej i więcej okazji do dawania świadectwa wiary – mówiła w Lublinie Dorota Seweryn, współpracownica założyciela Ruchu Światło–Życie, dziś kandydata na ołtarze.

Na spotkaniu osób żyjących w Instytutach Życia Konsekrowanego z papieżem Franciszkiem często pada pytanie, kiedy któryś z ojców założycieli będzie ogłoszony błogosławionym. Papież wtedy pyta, czy wspólnota nieustannie poznaje charyzmat założyciela. – To pytanie stało się inspiracją dla Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła, by jeszcze bardziej przyglądać się charyzmatowi Ruchu Światło–Życie i zapoznawać z nim oazowiczów – mówi ks. Piotr Drozd, moderator Ruchu Światło–Życie Diecezji Lubelskiej. – Dlatego w naszej diecezji zorganizowaliśmy rekolekcje zatytułowane „Zachować dziedzictwo sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego”, na które zaprosiliśmy panie współpracujące z ks. Franciszkiem. To świadkowie jego życia i różnych Bożych znaków potwierdzających drogę wskazaną przez założyciela oazy – tłumaczy duszpasterz.

Lubelskie ślady

Lublin w życiu ks. Franciszka pojawił się dosyć niespodziewanie. Kapłan diecezji katowickiej, zaangażowany w Krucjatę Wstrzemięźliwości, która namawiała Polaków do abstynencji, był solą w oku władz PRL-u. Był rok 1960, kiedy do siedziby Krucjaty w Katowicach weszło UB. Zabrało wszystkie dokumenty i zakazało działalności. Wkrótce ks. Franciszka aresztowano. W więzieniu przyszła mu do głowy myśl, że skoro w Katowicach nie może dalej działać, to może biskup pozwoliłby mu pojechać na studia na KUL. Tak się stało i od 1961 roku Lublin stał się jego domem. – Na wyciągnięcie ręki mamy namacalne świadectwa jego działalności – opowiada ks. Piotr. – To domy na Sławinku, przy ul. ks. Blachnickiego i ks. Danielskiego. To tu właśnie mieści się krajowe archiwum Ruchu Światło–Życie, a w nim ogrom dokumentów, fotografii, zapisków, nagrań. Tu też w domach zakupionych przez ks. Franciszka mieści się Instytut Niepokalanej Matki Kościoła, czyli diakonia stała Ruchu Światło–Życie, w której wiele pań współpracowało z ks. Blachnickim – wylicza.

Wiosna w Kościele

Był to czas Soboru Watykańskiego II i wielkich zmian związanych z liturgią. Ks. Blachnicki chciał jak najszybciej przekładać to na język praktyczny. Temu służyły między innymi rekolekcje oazowe. – To było jak wiosna, czuliśmy wszyscy, że zaczyna się coś wielkiego i wspaniałego – mówią panie z Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła. – Żyliśmy entuzjazmem i chcieliśmy wszystkim dookoła mówić o Panu Bogu, o tym, że nas kocha, że ma dla każdego wspaniały plan. To mimo upływu lat wciąż jest dziś aktualne – zaznaczają. I choć czasy są dziś zupełnie inne i inne wyzwania stają przed współczesnym człowiekiem, przesłanie ks. Franciszka, by się nie lękać i ufać Bogu, jest jak najbardziej na czasie. Do Lublina do ks. Franciszka przyjeżdżało coraz więcej ludzi. W różnych diecezjach w Polsce pojawiały się oazy przy parafiach, zaczynała się inna niż dotychczas praca duszpasterska. – Ojcu chodziło przede wszystkim o to, by doprowadzić człowieka do spotkania z Bogiem. Po takim osobistym spotkaniu z żywym Jezusem zmienia się diametralnie ludzkie życie. Ewangelizacja to zadanie wciąż aktualne – zwraca uwagę pani Dorota Seweryn, gość lubelskich rekolekcji.

Pogoda i pokora

Wspominając założyciela Ruchu, podkreśla też, że niczego nie pragnął dla siebie, tylko dla Boga. Chciał, żeby ludzie czynili to, czego się podejmują, dla Boga, nie dla człowieka. Był człowiekiem pokory. Uważał, że to, czego dokonał, jest darem i łaską Bożą. Nigdy też nie narzekał. Jeśli przychodziły trudności, z ufnością powtarzał „Bóg o tym wie i jeśli zechce, przyjdzie z pomocą”. – Było widać, że to człowiek absolutnie poddany woli Bożej, czy chodziło o pogodę, czy o różne ludzkie wypadki. Nie rozumiał na przykład narzekania, że pada deszcz – przecież to dar Boży. Kiedy został aresztowany, nie narzekał. Uważał, że Bóg do tego dopuścił, by wyprowadzić jakieś dobro. – W pierwszym liście, jaki napisał do nas z więzienia, pytał, czy odmówiłyśmy już „Magnificat”, dziękując za jego aresztowanie. Zawsze tak było, że za wszystko Bogu dziękował, bo Bóg widzi więcej i lepiej niż my. Zawsze zwracał się do Boga w ten sposób: „jeśli zechcesz”. Miał wiarę: „na pewno Pan przyjdzie mi z pomocą. A jeśli to nie jest wola Boża, to ja też tego nie chcę” – wspomina pani Dorota.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8