Bez łaski Bożej jestem nikim

O owocach pielgrzymki Franciszka na Filipiny, Kościele w Azji i sztafecie wielkich papieży z kard. Luisem Antoniem Tagle, kilka godzin po opuszczeniu Filipin przez papieża, rozmawia Mariusz Majewski.

Reklama

Często mówi się o dążeniu do doskonałości. A tu słyszę, że niedoskonałość przywraca mi właściwą perspektywę w relacji do Boga…

Nie musimy bać się i wypierać swej niedoskonałości. Gdy wszystko idzie nam nie tak, jakbyśmy chcieli, otwiera się miejsce na nadzieję. Możemy ją mieć, bo to Bóg zawsze pokłada w nas nadzieję, nie przestaje nas kochać, nawet gdy się Go wypieramy. Ukrzyżowany i zmartwychwstały Jezus daje pokój i wyzwala z lęku. Zaczynamy widzieć, że mury, które wznosimy, strategie obronne, które układamy, i maski, które zakładamy, przestają być nam potrzebne.

Czego Kościół w Polsce czy w Europie może nauczyć się od Kościoła na Filipinach?

Wskażę na coś, co zawsze mnie fascynowało w Filipińczykach. Często ich rodziny są duże, kilkupokoleniowe. Wiara, doświadczenie Pana Boga jest mocno przekazywane z pokolenia na pokolenie. To taka pierwsza, bardzo skuteczna ewangelizacja. Rodzice, dziadkowie, którzy nie mają praktycznie żadnej wiedzy teologicznej, którzy przypuszczalnie nie potrafią wytłumaczyć wielu religijnych formułek, swoim postępowaniem, prostą modlitwą i szukaniem Boga w codzienności przekazują Jezusa swoim dzieciom i wnukom.

I mówi to doktor teologii, zajmujący się dogmatami, były członek Międzynarodowej Komisji Teologicznej, którego dokładność w przygotowywaniu tekstów teologicznych zdumiewała nawet Benedykta XVI...

(śmiech) Oczywiście biskupi, profesorowie, różni nauczyciele są ważni. Kościół musi strzec tzw. depozytu wiary, rozumianego także jako dogmaty, formuły i zasady. Nie można tego zaniedbywać. Ale jeśli chcemy, żeby żywa wiara była przekazywana następnym pokoleniom, musimy wszyscy uczyć się od tych ludzi. Ich prostota jest siłą, na której bazuje łaska Ducha Świętego. Owszem, chcielibyśmy, żeby to wszystko było nieraz bardziej uporządkowane, czy poukładane, ale w tym sensie Kościół na całym świecie musi czerpać od siebie nawzajem. Dlatego darem dla nas są zachodnie wspólnoty, mocno zakorzenione w tradycji, dbające o liturgię. Pamiętajmy, że sposób, w jaki my mówimy: „Pan mój i Bóg mój”, nie jest jedyny. I to jest wielkie bogactwo.

Często europejskie i światowe media wskazują, że Franciszek przyniósł Kościołowi pewną rewolucję. W tym kontekście mówi się nawet o potencjalnych zmianach dotyczących takich tematów jak małżeństwo czy płciowość.

Gdy to słyszę, staram się wyjaśniać, że nie możemy mówić o żadnej rewolucji, bo rewolucja to coś niszczącego, a papież robi coś dokładnie przeciwnego: zwraca uwagę na fundament, na którym zbudowany jest Kościół. Troska o ubogich, o której często mówi, to nic innego jak Ewangelia w działaniu. I była obecna jeszcze przed Jezusem, wystarczy sięgnąć do proroków, Izajasza czy Jeremiasza. Papież kładzie też nacisk na wzmacnianie rodziny i zachęca do wysiłku, by wesprzeć ją w realizowaniu jej misji. Na spotkaniu w Mall of Asia Franciszek stwierdził, że rola rodziny w kształtowaniu się wartości u człowieka jest nie do zastąpienia. Zresztą myślenie o zmianie doktryny to ślepa uliczka. Niedopuszczalne są skróty, wybrane zamiast wysiłku szukania nowego języka i nowych dróg dotarcia do człowieka, by móc przekazać mu Dobrą Nowinę i pokazać Boga, który jest jedyną odpowiedzią na jego najgłębsze potrzeby.

Biskupi filipińscy mówili o Franciszku jako o ojcu albo bracie. Patrząc na relacje Księdza Kardynała z papieżem, można odnieść wrażenie, że się przyjaźnicie albo przynajmniej bardzo dobrze znacie?

(śmiech) Znamy się z czasu, gdy kard. Bergoglio był arcybiskupem Buenos Aires, a ja zostałem mianowany biskupem w Cavite, w diecezji Imus. Przez trzy lata, od 2005 do 2008 roku, pracowaliśmy razem w czasie synodu biskupów. Spędzaliśmy wtedy dość dużo czasu, rozmawialiśmy, żartowaliśmy. I nawiązała się między nami taka przyjacielska relacja, oparta też na podobnych marzeniach związanych z naszym duszpasterskim zaangażowaniem. Gdy został papieżem, w szczególny sposób stał się dla mnie także ojcem i pasterzem, podobnie jak dla wszystkich wierzących.

W Manili często słyszałem, jak Filipińczycy porównują Księdza Kardynała do Franciszka. W Europie i w Polsce czasami nazywa się Księdza azjatyckim Wojtyłą…

(śmiech) Ktoś mi o tym mówił kilka razy, ale zawsze odbierałem to jako żarty. Jan Paweł II to wielki papież i wielki święty. Nie odnoszę do siebie takich porównań. Wiem, że bez łaski Bożej jestem nikim i staram się jak najlepiej odczytywać wolę Bożą wobec mnie. Często myślę sobie jeszcze o Pawle VI i Janie XXIII. Każdy z nich jest dla Kościoła prawdziwym błogosławieństwem. Ta sztafeta wielkich pasterzy jest dla mnie dowodem na to, że Bóg daje nam te różne osobowości, wiedząc, co dla Kościoła w danym czasie jest najlepsze.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7